Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześcioletnia Madzia z Łodzi stoczyła walkę o życie

Agnieszka Magnuszewska
Sześcioletnia Madzia z Łodzi stoczyła walkę o życie. Zwyciężyła przy wsparciu wielu ludzi dobrej woli
Sześcioletnia Madzia z Łodzi stoczyła walkę o życie. Zwyciężyła przy wsparciu wielu ludzi dobrej woli Grzegorz Gałasiński
- Od dziecka kocham konie. Jak byłam mała, to zaczęłam zbierać na farmę. Bo moje marzenie to własna farma, na której będą mieszkać koniki - Madzia uśmiecha się, tuląc pluszowego jednorożca. Ma dopiero 6 lat, ale bagaż życiowy jak u bardzo dojrzałej osoby. Nic dziwnego, że postrzega swoje dzieciństwo inaczej niż jej rówieśnicy.

Pod koniec ubiegłego roku sześciolatka stoczyła walkę z rakiem. Wygrała życie. I jest szansa, że uda je się w końcu odmienić. Wkrótce zapomni o ciemnej, zagrzybionej klitce o powierzchni 30 mkw. bez bieżącej wody, ogrzewania i ubikacji. To właśnie w niej spędziła swoje dotychczasowe życie. W czerwcu Madzia przeprowadzi się z mamą do mieszkania w blokach, które udało się pozyskać przy wsparciu Fundacji Pomocy Dzieciom "Kolorowy Świat" oraz poseł Małgorzaty Niemczyk.

- Nowe mieszkanie i mam nadzieję, że nowe życie - przyznaje Monika Malanowska, mama sześciolatki. - Liczę, że wszystko się odmieni. Ten rok, chociaż z trzynastką w końcówce, musi być szczęśliwy. Wynagrodzi nam wszystkie dotychczasowe lata, w których nie brakowało chorób. Jedyne dobro, które nas spotkało, to wsparcie obcych ludzi. Mogłyśmy liczyć na pomoc pracowników kilku fundacji. Jedna z wolontariuszek, Ola Radomska, dała Madzi więcej niż jej tata od narodzin. A jedyny sposób, w jaki mogę się im odwdzięczyć, to słowo dziękuję - dodaje mama sześciolatki, którą wychowuje sama.

Madzia bardzo szybko poznała pracowników kilku fundacji. Urodziła się z porażeniem mózgowym, więc w wieku dwóch lat rozpoczęła rehabilitację.

- Madzia jest naszą podopieczną od początku, najpierw korzystała z rehabilitacji jako dziecko niepełnosprawne, pomagaliśmy też jej mamie pozyskiwać środki na rehabilitację. Potem Madzia zaczęła uczęszczać do naszego przedszkola, jak tylko je utworzyliśmy - wspomina Dorota Miszczak-Bojanowska z Fundacji "Kolorowy Świat".

Poza tym Madzia uczęszczała na terapię wczesnego wspomagania rozwoju oraz na zajęcia z logopedą w Fundacji Jasia i Małgosi.

- Na początku córka mówiła tylko sylabami i miała poważne problemy z chodzeniem. Jednak rehabilitacja dała rewelacyjne efekty - zapewnia pani Monika, śledząc wzrokiem swoją córkę, której trudno usiedzieć dłużej w jednym miejscu. - Z mową, jak słychać, też problemu nie ma, bo mała nawija przez cały dzień, jak Hanka Bielicka. Dużo dało jej to, że w przedszkolu trafiła do grupy ze starszymi dziećmi. Wystarczył rok nauki z nimi i w końcu się otworzyła.

Podczas jednej z terapii Madzia odkryła swoją największą pasję - konie. W wieku dwóch lat pierwszy raz wzięła udział w zajęciach hipoterapii.

- I od tego czasu wszystkie pieniążki, jakie dostawała, wrzucała do skarbonki, żeby kupić sobie farmę - śmieje się pani Monika.

Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu, wykryto u Madzi raka. Najpierw diagnozy były mniej groźne. Od marca ubiegłego roku mała miłośniczka koni miała powiększone węzły chłonne. Anginy przechodziły jedna w drugą, a gorączka nie chciała odpuścić. Otolaryngolog zlecił w maju usunięcie jednego migdałka.

- Niewiele to pomogło. Dlatego postanowiłam szukać ratunku w szpitalu przy ulicy Spornej w Łodzi. Poprosiłam, żeby lekarze chociaż rzucili okiem na jej węzły chłonne. Zrobiono kompleksowe badania, które wykazały wirusa cytomegalii. Jak się z nim uporaliśmy, węzły nadal się nie wchłaniały - wspomina pani Monika.

Zlecono kolejne badania, które wiązały się z tygodniowym pobytem w szpitalu. Akurat wtedy, gdy Madzia miała jechać na turnus rehabilitacyjny z hipoterapią.

- Mała się podłamała. Ale potem przyszła najgorsza ze wszystkich możliwych informacji. Stwierdzono nowotwór, dokładnie ziarnicę złośliwą - mówi ze smutkiem mama sześciolatki.

Od jesieni Madzia toczyła boje z rakiem. Momentami było tak źle, że pani Monice było obojętne, jakie mieszkanie dostała z administracji. A ubiegała się o nie od 2010 roku. Nie przeszkadzały jej wtedy nawet plamy wilgoci na ścianach.

- Chwilami nie wierzyłam, że uda nam się wyjść ze szpitala - przyznaje Malanowska. - Na oddziale wspierała nas Ola Radomska, wolontariuszka z Fundacji Gajusz. Chociaż odwiedzała nas w szpitalu po wielogodzinnej pracy, potrafiła zarazić nas uśmiechem. Również dyrektorka przedszkola, prowadzonego przez fundację "Kolorowy Świat", przyjeżdżała do nas popołudniami - dodaje pani Monika.
O swojej podopiecznej nie zapomniała też Fundacja Jasia i Małgosi, która zasponsorowała Madzi środki antyalergiczne. Po chemioterapii drażniło ją prawie wszystko. Dlatego powrót do zagrzybionego mieszkania bez bieżącej wody był sporym wyzwaniem. To przy alei Kościuszki nie było jeszcze gotowe. I dobrze.

- Niestety, mieszkanie przy alei Kościuszki, które miasto przyznało pani Monice, gdy Madzia była w szpitalu, też się nie nadawało. Przede wszystkim było w zabytkowej kamienicy, więc nie można było nawet wymienić progów, by Madzi łatwiej było się poruszać - zaznacza Dorota Miszczak-Bojanowska. - Do tego lokal był ogrzewany na prąd, a na taki wydatek pani Monika nie mogła sobie pozwolić.

Malanowska utrzymuje siebie i córkę ze świadczeń oraz alimentów. Ze względu na opiekę nad córką z porażeniem mózgowym, trudno było jej podjąć pracę. Gdy zaczęła szukać zatrudnienia, u Madzi stwierdzono nowotwór.

- Nie stać mnie nawet na wynajęcie mieszkania. Zresztą, przy dziecku dostającym chemię bardzo dużo pieniędzy idzie na same pampersy. Jedna paczka wystarcza tylko na cztery dni - podkreśla pani Monika.

Dlatego pracownicy Fundacji "Kolorowy Świat" poradzili mamie Madzi, by zrezygnowała z mieszkania przy alei Kościuszki. Pomogli napisać jej pismo do magistratu i poradzili, by szukała pomocy wśród posłów z naszego regionu.

- Trafiłam do pani Niemczyk, bo miała najkrótsze terminy. Umówiła mnie na spotkanie z dyrektorem wydziału budynków i lokali, które - ku mojemu zdziwieniu - przyniosło pozytywny efekt! Przydzielono nam mieszkanie w blokach - wspomina Malanowska.

Małgorzata Niemczyk przyznaje, że z prośbą o pomoc w znalezieniu mieszkania zwraca się do niej sporo samotnych matek.

- Mają pracę, więc stać je na płacenie czynszu, jednak lokali w mieście nie jest za dużo, bo spora część zasobów jest włączona do programu "Mia100 kamienic" - zaznacza Małgorzata Niemczyk, posłanka PO. - Staram się pomóc takim kobietom, bo ich dzieci nie powinny ponosić konsekwencji tego, że rodzice się rozstali.

Mieszkanie w bloku częściowo wyremontuje administracja, a częściowo fundacje.

- Zwykle zbieramy pieniądze na turnusy rehabilitacyjne dla naszych podopiecznych, ale dla Madzi zrobiliśmy wyjątek. Zakupiliśmy glazurę, terakotę, zlewy, baterie oraz panele podłogowe do jej nowego mieszkania. Co ważne, glazurę i terakotę zobowiązał się położyć wolontariusz z Fundacji Gajusz - podkreśla Dorota Miszczak-Bojanowska z Fundacji "Kolorowy Świat".

Klucze do mieszkania Madzia i jej mama dostaną 8 czerwca. Trudno im w to uwierzyć, bo do tej pory ich marzenia były znacznie mniejsze. Jedno z nich spełniło się Madzi zimą, gdy w szpitalu, przed wyjściem do domu na święta, dostała od Fundacji Krwinka Barbie z koniem.

- Była tak szczęśliwa, że gdy dostała drugą lalkę od Fundacji Gajusz, poprosiła, by oddać ją innej dziewczynce. Jej marzenie się spełniło, więc chciała, by inne dziecko też było szczęśliwe - wyjaśnia mama sześciolatki. - Sporo prezentów Madzia dostała też od ludzi ogromnego serca. Jesteśmy wdzięczne za oddanie jednego procenta i przekazanie darowizny. Za pomoc dziękujemy pani poseł Niemczyk, wszystkim instytucjom małym, dużym i terapeutom, którzy bezinteresownie nam pomagają i wspierają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki