Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emigrantka zapisała darowiznę szpitalowi im. Korczaka w Łodzi

Joanna Barczykowska
Alexandra Skelly (z lewej) i Jacek Kozianski (w środku) spełnili ostatnią wolę swojej mamy
Alexandra Skelly (z lewej) i Jacek Kozianski (w środku) spełnili ostatnią wolę swojej mamy Krzysztof Szymczak
Stanęli przed szpitalem im. Korczaka z pięcioma tysiącami dolarów australijskich w kieszeni, czyli 15 tys. zł. Ich matka, która urodziła i wychowała się w Łodzi, zażyczyła sobie, aby po jej śmierci dzieci przekazały pieniądze łódzkiemu szpitalowi dziecięcemu.

Choć większość życia kobieta spędziła w Australii, to do Łodzi miała największy sentyment. Chciała, by jej skromne oszczędności rozdzielić między dom starców, prowadzony przez polską fundację w Sydney, i szpital dziecięcy im. Korczaka w Łodzi. Kobieta zmarła w ubiegłym roku, ale o wykonanie tej ostatniej prośby poprosiła swoje dzieci.

- Mama powiedziała, że jeśli nie przywieziemy pieniędzy do Polski do szpitala im. Korczaka, to nie odejdzie w spokoju - mówi Alexandra Skelly, córka Heleny Kazimiery Wójt, łodzianki z urodzenia. - Mama zmarła w wieku 97 lat w ubiegłym roku, ale dopiero w tym udało nam się przyjechać do Polski. Najpierw chcieliśmy wykonać naszą powinność, czyli przekazać pieniądze szpitalowi, a później wybraliśmy się na sentymentalny spacer po Łodzi śladami miejsc, w których żyła mama.

Helena Wójt urodziła się w Łodzi w 1915 roku. Pracowała w fabryce Karola Scheiblera. W 1942 roku, podczas wojny, hitlerowcy wywieźli ją do obozu pracy w Niemczech. Tam wyszła za mąż i urodziła pierwszego syna, Jacka. Później cała rodzina przeprowadziła się do Australii, gdzie pani Helena urodziła jeszcze córkę i syna.

Tam też została do końca życia, choć myślami często wracała do Łodzi. Ten sentyment chcą właśnie zrozumieć jej dzieci, które we wtorek poszły na ulicę Suwalską, gdzie ich mama się urodziła, a następnie na Księży Młyn, gdzie pracowała. Pieniądze, które pani Helena przekazała na łódzki szpital, pochodziły z jej oszczędności.

- Mama nie była osobą zamożną. Miała niewielką rentę i żyła skromnie. Trochę udało jej się zaoszczędzić, ale bardzo zależało jej, żeby pieniądze przekazać na dzieci. Chcieliśmy to zrobić osobiście - mówi Jacek Kozianski.

Alexandra i Jacek zaraz po przyjeździe do Łodzi poszli do szpitala im. Korczaka przy al. Piłsudskiego. Adres znaleźli wcześniej w internecie. Szpital jest obecnie rewitalizowany, dlatego praktycznie wszystkie pawilony są zamknięte. Pracownicy obecni w jedynym działającym oddziale od razu skontaktowali się z dyrekcją szpitala im. Kopernika przy ul. Pabianickiej, do którego należy obecnie szpital dziecięcy.

- Państwo trafili od razu do dyrekcji szpitala. Na miejscu sporządziliśmy umowę darowizny. To było dla nas duże zaskoczenie, bo nigdy nie otrzymaliśmy darowizny od nikogo zza granicy - mówi Adrianna Sikora, rzecznik szpitala im. Kopernika. - W przeszłości zdarzały nam się drobne wpłaty od naszych pacjentów albo darowizny od firm, ale nigdy nie dostaliśmy takiego prezentu z zagranicznego testamentu. To bardzo miły gest.

Alexandra i jej brat Jacek chcą, by pieniądze zostały przekazane na pomoc chorym dzieciom. - Mama nie miała konkretnych preferencji. Chciała, żeby pieniądze wspomogły ten konkretny szpital dziecięcy. Teraz jest tam generalny remont, dlatego mam nadzieję, że dodatkowe środki się przydadzą - mówi Alexandra Skelly. - Łódź bardzo mi się podoba. Zawsze chciałam zobaczyć to miasto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Emigrantka zapisała darowiznę szpitalowi im. Korczaka w Łodzi - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki