Bo polityk spaprze wszystko, za co się weźmie. Jeśli natomiast 30 proc. śmieci ląduje w lasach, to trudno się zgodzić, że "działało prawidłowo". Kilka lat temu jechałem pociągiem z Łodzi Fabrycznej do Warszawy. Już w pierwszym lasku po obu stronach toru leżały zwały śmieci!
Mimo to śmieciowa rewolucja nie była potrzebna. Wystarczyło, by samorządy sprawdzały, kto nie ma umowy na wywóz śmieci. No, ale to zbyt trudne zadanie. Zresztą, jeśli samorządowców nie rażą zafajdane chodniki, to dlaczego miał ich ruszać smród i brud w lesie?
Efekt śmieciowej rewolucji jest taki, że za wywóz tych samych śmieci zapłacimy więcej, mimo że zapłacą także ci, którzy dotąd nie płacili. Dlaczego zapłacimy więcej? Tego nikt nie wie. Rzecz jasna, oprócz tych, którzy wiedzą, jak się trzepie kasę. Pomyśleć, że moglibyśmy płacić mniej i sprawiedliwie. Wystarczyło do towarów, których opakowania wyrzucamy, dodać mikroskopijną opłatę śmieciową. I na tym poprzestać. Nikt by tego nie odczuł.
Co jeszcze denerwuje w śmieciowej rewolucji? Wiele. Na przykład twierdzenie "fachowców", że to my "produkujemy" śmieci. Bezczelność! Kiedyś brałem kankę, w sklepie lali do niej mleko. Potem mleko było w zwrotnych butelkach. Dziś do mojego sklepu mleko wożą z drugiego końca Polski w jednorazowej plastikowej butelce lub tekturowo-plastikowym pudełku. I kto tu produkuje śmieci? Ja?!
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?