Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Lesiak: "Matki proszą o dobrą rodzinę dla dziecka, którego nie mogą wychować"

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Magdalena Lesiak: - Matki rezygnują z wychowania dziecka, gdyż np. nie mają stabilnej sytuacji życiowej
Magdalena Lesiak: - Matki rezygnują z wychowania dziecka, gdyż np. nie mają stabilnej sytuacji życiowej Krzysztof Szymczak
Mamy, które podejmują taką decyzję o oddaniu dziecka, trzeba zrozumieć, a nie oceniać - mówi Magdalena Lesiak, dyrektorka Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi. - Zrozumienie przychodzi po latach pracy

W Łodzi ponad sto matek w ostatnich kilku latach zdecydowało się urodzić dziecko, ale go nie wychowuje, tylko oddało je do adopcji. Jak biologiczne mamy uzasadniają decyzję o oddaniu dziecka?

Do naszego ośrodka w ciągu lat pięciu zgłosiło się 156 matek, które urodziły dziecko w szpitalu i myślały o tym, by oddać je do adopcji. Na taki krok ostatecznie zdecydowały się 123 panie. W ubiegłym roku w naszym województwie 86 dzieci zostało tuż po urodzeniu zostawionych w szpitalach przez rodziców biologicznych.

49 sierot z regionu łódzkiego znalazło rodziców [ZDJĘCIA]

Powody są bardzo różne. To na przykład brak stabilnej sytuacji życiowej - materialnej, mieszkaniowej, a także wsparcia od najbliższych. Kobiety mają wątpliwości, czy podołają wychowaniu dziecka. W przypadku bardzo młodych matek decydujące jest wsparcie rodziców, którzy czasem stoją na stanowisku, że to nie jest czas na dziecko i namawiają do oddania go.

Przeszkodą w wychowaniu dziecka może też być kariera - zgłosiła się do nas 27-letnia aplikantka adwokacka, której zabrakło odwagi, by zatrzymać dziecko. Mogła to zrobić, mogła tupnąć nogą, ale zabrakło wsparcia przyjaciół i kobieta nie zdecydowała się przeciwstawić ojcu, który chciał, by odziedziczyła po nim kancelarię adwokacką. Zachęcałyśmy ją do zawalczenia o dziecko, na przykład by poszła do Domu Samotnej Matki, zawstydziła ojca, ale nie znalazła w sobie tyle siły.

Niektórych mam nie stać na wychowanie dziecka, inne u nas pozbywają się niechcianych dzieci, np. ze zdrady. Doszło niedawno do sytuacji, że trafił do nas kolejny maluch o tym samym nazwisku. Okazało się, że pierwsze dziecko z tej rodziny zostało do nas oddane 21 lat temu, kolejne 20 lat temu i teraz był to trzeci już maluch. Ostatnie oddała zapewne siostra tego rodzeństwa, które trafiło do nas wcześniej.

Oddawanie dzieci przechodzi z pokolenia na pokolenie?

W Łódzkiem na adopcję czeka 700 dzieci

Oddanie dziecka do adopcji to w pewnym sensie wyraz troski o dziecko - mamy wiedzą, że dzięki tej decyzji będzie mu lepiej w życiu. Same nie są mu bowiem w stanie zapewnić odpowiednich warunków. Pomagaliśmy mamie, która oddawała kolejne dzieci przez pięć lat z rzędu. Była to bardzo niezaradna kobieta, która rodziła dziecko w styczniu lub lutym i wkrótce się do nas zgłaszała. Kolejna mama oddała dwójkę dzieci, przy niej została trójka. W tym przypadku było im ciężko, mieszkała z tym samym partnerem, z nim miała też pozostałe dzieci. Okazało się, że kolejnego - trzeciego malucha - powierzyła innemu ośrodkowi adopcyjnemu. Gdy się z nią skontaktowałam w tej sprawie, rozpłakała się i powiedziała, że wstydziła się tego, że znów urodziła dziecko, nie chciała nam o tym mówić. Takie przypadki są dość częste. W 2010 roku np. mama oddała nam swoje szóste dziecko, a w 2011 roku trzy mamy zostawiły u nas już swoje trzecie dziecko. Ponad 65 procent kobiet, które myślą o oddaniu malucha do adopcji, wychowuje już jedno lub nawet więcej dzieci.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Działanie niektórych matek trudno jest zaakceptować. Ciężko jest wznieść się ponad uprzedzenia?

Po latach pracy, doświadczeń w kontaktach z mamami, zaczyna się je rozumieć, a nie oceniać. Wiele osób nie rozumie, że kobieta może oddać własne dziecko i stąd rodzą się stereotypy i negatywne opinie o tych matkach. To jest bardzo trudna sytuacja dla kobiety, trzeba jej pomóc. Łatwiej jest zrozumieć i usprawiedliwić decyzję, gdy np. matka jest chora psychicznie niż rozgrzeszyć zamożną kobietę, która nie jest zainteresowana wychowaniem własnego dziecka. W drugim przypadku włącza się mechanizm oceniania, ale nie wolno tego robić. Trzeba kobietę zrozumieć, pomóc jej. Czasem pomoc nie dotyczy tylko tego dziecka, które jest oddawane. 18-letnia kobieta oddawała nam swoje drugie dziecko, natomiast dla pierwszego, które pozostawało przy niej, potrzebowała ubranek, wózka i pieluch.

Maluchy nie będą czekać na adopcję w szpitalu Rydygiera

Kogo jeszcze wspiera Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny?

Przede wszystkim ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci naturalnie, rodziny, które chcą adoptować dziecko. Zapewniamy także pomoc poadopcyjną, wspieramy tych, którzy już adoptowali dziecko, ale nie do końca radzą sobie z wychowaniem. Wracają też do nas matki, które oddały dziecko i nie potrafią sobie poradzić z tą stratą. Pytają też o to, co dzieje się z ich dziećmi. Kontaktują się też z nami dorośli, którzy byli adoptowani i chcą poznać swoich biologicznych rodziców. Otoczyliśmy opieką np. osiemnastoletnią, niepełnosprawną dziewczynę, którą zajmowała się tylko 90-letnia prababcia. Dziewczyna była ofiarą nieudanej aborcji - matka chciała się jej pozbyć za pomocą szpilki od kapelusza. Młoda kobieta z trudem urodziła dziecko, napisała wzruszający list do rodziców adopcyjnych, w którym zaznaczyła, że to dziecko kocha, ale nie jest nawet w stanie wziąć go na ręce. Dla niej rozstanie z dzieckiem było prawdziwą tragedią, podobnie jak dla prababci, która żałowała, że nie jest dziesięć lat młodsza, gdyż wówczas zajęłaby się dzieckiem.

Są zbyt rodzinni, by adoptować dziecko

Ale chyba nie dla każdej matki jest to takie przeżycie?

Wszystkie mamy przeżywają oddanie dziecka, to jest strata porównywana z żałobą. Niektóre mamy „nie chcą czuć” i zaprzeczają więzi z dzieckiem już w momencie, gdy są w ciąży. To odbije się na ich psychice w przyszłości, ale też na psychice dziecka, pojawi się efekt odrzucenia. Część kobiet nie chce oglądać dziecka po urodzeniu, a my namawiamy - lepiej się z nim pożegnać, zobaczyć, przytulić, napisać list. Te mamy, które tęsknią za dzieckiem, płaczą, wyrażają swoje uczucia, mają szansę na przeżycie straty i powrót do równowagi. Problem pojawia się także, gdy w domu są już starsze dzieci, które widzą, że mama jest w ciąży, czekają na pojawienie się dziecka, a mama wraca do domu sama. Gdy mama nic na ten temat nie mówi, nie wyjaśni, co się stało z bratem czy siostrą, dzieci mogą mieć różne wyobrażenia… Matka często nie może później uwolnić się od tajemnicy. Proponujemy wsparcie dla mam, ale nie wszystkie chcą skorzystać. Tymczasem terapia to szansa poukładania sobie życia. Skorzystała z niej np. mama, która zdecydowała się oddać dwuletniego chłopca. Przyszli z nim do nas oboje rodzice i chcieli od razu go zostawić, żeby od razu poszedł do dobrych rodziców. Byli zdziwieni, że potrzebna jest decyzja sądu, ale już następnego dnia stawili się w sądzie i zrzekli się chłopca. Gdy pojechałyśmy go odebrać, czekał już nas ubrany w kombinezon i pantofle. Mama wyjaśniła, że kombinezon kupiła mu rok temu i właśnie do niego dorósł, natomiast nie miała już pieniędzy na buty. Podczas terapii okazało się, że nie było to pierwsze oddane przez nią dziecko, zrobiła to szesnaście lat wcześniej. Nie mogła sobie z tym poradzić.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Zapewne do ośrodka trafiają też dzieci z okien życia. Tymczasem Komitet Praw Dziecka ONZ wzywa nas do ich likwidacji, gdyż zagrażają prawu dziecka do tożsamości. Popiera Pani to stanowisko?

Nie jestem zwolenniczką, ale nie jestem też przeciwniczką okien życia. Wolałabym, żeby nie istniały, ale byłoby to możliwe, gdyby dzieci nie były porzucane. Dopóki tak się dzieje, to okna życia muszą istnieć. To nie jest rozwiązanie systemowe, zarówno z punktu widzenia matki, jak i dziecka. Matka zostaje bowiem sama z problemem, z tajemnicą, jaką jest oddanie dziecka. Nie zostaje otoczona wsparciem, nie uzyskuje pomocy. Mamy mogą mieć też problemy formalne w przyszłości, gdy nadejdzie czas, że dziecko powinno pójść do szkoły. Jeśli dziecka nie będzie, to ktoś może się o nie upomnieć, a mamie grozi wówczas odpowiedzialność karna.

Dla dziecka z okienka problem pojawia się, gdy zaczyna szukać swoich korzeni - jest nikim, nie ma żadnej historii, przodków, nie ma dokąd wrócić. Takie dzieci bez korzeni często nie mogą ułożyć sobie życia, dla nich każda rzecz, każda wiadomość jest istotna. Rodzice muszą być wyjątkowo dobrze przygotowani do takiej adopcji, to muszą być ludzie bardzo empatyczni, otwarci na trudne emocje dziecka. Najlepiej od początku robić zdjęcia, filmy, by dziecko miało na czym się oprzeć. Stopniowo, w prawdzie, z ogromną miłością i akceptacją wprowadzać dziecko w ten trudny temat pochodzenia z okna życia.

Problemy matek, dzieci i rodzin adopcyjnych splatają się w jedną historię. Czasami trudne i bolesne decyzje wymagają naszej pomocy. Najlepiej by było, gdyby ludzie mieli dzieci odpowiedzialnie i aby ich nie porzucali. Wówczas nie bylibyśmy potrzebni.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
14-20 grudnia 2015 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki