Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blue Cafe: Cudowna presja tworzenia [ROZMOWA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Zespół Blue Cafe w nowym, klimatycznym wydaniu promuje swój najnowszy album „Chillout & Chilli”
Zespół Blue Cafe w nowym, klimatycznym wydaniu promuje swój najnowszy album „Chillout & Chilli” materiały promocyjne Blue Cafe
O nowej płycie, myśleniu o muzyce i istnieniu na rynku oraz artystycznych marzeniach rozmawiamy z Dominiką Gawędą i Pawłem Rurakiem-Sokalem z łódzkiego zespołu Blue Cafe.

Nowy rok rozpoczęliście z nową płytą zatytułowaną „Chillout & Chilli”. Zaskakującą w Waszym dorobku, bo utrzymaną w klimatach muzyki klubowej, pokazującą odmienną twarz zespołu Blue Cafe. Jak doszło do realizacji takiego pomysłu?
Paweł Rurak-Sokal: Po nagraniu płyty „Freshair” szybko znów musiałem coś robić. Po raz kolejny okazało się, że ta presja tworzenia jest tak duża, iż to właściwie bezwzględna, zaborcza kochanka. Pomyślałem sobie wtedy, że dlaczego nie zrobić materiału zawierającego i „chillout”, i „chilli”, w oparciu o nasze popularne piosenki. Lecz zrobić go naprawdę z klasą, nie na prostym, nachalnym rytmie, dodając elektronikę, sample, ale również z żywymi muzykami. Udało się zebrać mocne nazwiska: basista Michał Grott, gitarzysta Sebastian Kasprowicz, pianista Reinaldo Ceballo, a także Marcin Majerczyk, Leszek Kołodziejski, Wojtek Miecznikowski, kwartet smyczkowy. Zależało mi, żeby nie był to materiał bezduszny, jedynie elektroniczny, ale by duża grupa muzyków wniosła w niego ciepło, swoje emocje. Wierzę, że się udało. To efekt ponad pół roku codziennej, wielogodzinnej pracy.

Wybór tych, a nie innych utworów z Waszego repertuaru do przygotowania nowych wersji i remiksów był oczywisty, czy też długo się spieraliście?
Paweł Rurak-Sokal: Moim zdaniem te utwory same się o to prosiły. Niektóre bardzo. Na przykład „Buena” i „You May Be In Love” są na tej płycie zarówno w wersji „chillout”, jak i „chilli”. I jest to bardzo ciekawe zderzenie. Z piosenką „Buena” jest związana niezwykła historia. W wersji kultowej tego utworu wystąpili gościnnie kubańscy wokaliści i muzycy Reinaldo Ceballo i Renell Valdes Cepero. Ten drugi niestety zachorował na raka i umarł. Zostawiliśmy jego głos na płycie, co niesie ze sobą dodatkowe wzruszenia.
Dominika Gawęda: Renellowi zadedykowaliśmy na nowej płycie utwór „Buena” i w bardzo klimatycznej, chilloutowej wersji jest on otwarciem całego albumu. Mamy z pracy z nim piękne wspomnienia, to był wspaniały człowiek. Dziś jego głos na nowym albumie wywołuje prawdziwe ciarki na plecach. I świadomość o nieuchronnym upływie czasu.

Czyli nie tylko zabawa, energia, emocje, wyciszenie, ale również refleksja?
Paweł Rurak-Sokal: Zdecydowanie. Płyty trzeba słuchać z lampką wina lub ciepłą, aromatyczną kawą, najlepiej z kimś bliskim sercu. Ale zarazem na dobrym sprzęcie, który pozwali wydobyć wszystkie niuanse i plany. A jest ich bardzo dużo.
Dominika Gawęda: Do tej płyty pasuje rozpalony kominek i leniwa, serdeczna atmosfera. Jest ona idealna na zimowe wieczory, ale pasuje na każdą okazję. Na pewno wiem, że jest to płyta, która zatrzymuje nas w biegu. Wersje łagodne, „chillout”, i „chilli”, trochę zaostrzone, tworzą fajną całość, wszystko jest bardzo spójne. Śmiało powiem, że to magiczna płyta.
Paweł Rurak-Sokal: Trochę tu sami siebie chwalimy, ale jesteśmy naprawdę dumni z tego, co uzyskaliśmy. Przystępując do pracy wiedziałem, że będzie to odważny krok, że wchodzimy na teren, który przez polskich artystów nie jest eksploatowany. I oczywiście był lęk, świadomość ryzyka. Jestem jednak na tyle silny, że wierzę, iż to, co robię ma sens, pozostali też w projekt uwierzyli i powstał album, który przyniósł nam olbrzymią radość. Mam nadzieję, że przyniesie on przyjemność także naszym fanom. A wiem z rozmów, maili i innych form kontaktu, że czekali oni na coś nowego, świeżego.

Udowodniliście nie raz, że bardzo sumiennie pracujecie nad materiałem na poszczególne płyty. I tym razem udało Wam się stworzyć wciągający krążek, którego chce się wysłuchać w całości...
Dominika Gawęda: Dziękuję za te słowa. Mamy podobne odczucia. Zależało nam na tym, żeby płyta nie miała utworów nazywanych „zapychaczami”. Dla mnie płynie ona jak rzeka, potem zawraca i znowu można ją puścić, słuchać z nurtem muzyki. Każdy element tego albumu jest przemyślany, tu nie ma przypadku, włożyliśmy w to dużo serca. Będziemy szczęśliwi, jeżeli podobne wrażenia będą mieli słuchacze.
Paweł Rurak-Sokal: Pozwolę sobie jeszcze tylko podkreślić, że komponowanie, aranżacje to część pracy, bo potem przychodzi moment zgrania całości, który w przypadku takiego albumu, jak „Chillout & Chilli” jest niezwykle istotny. Spędziliśmy dziesiątki godzin w studio, przeszliśmy liczne burze mózgów, powoli, krok za krokiem, wypracowywaliśmy szczegóły i efekt, który teraz można usłyszeć.

Cieszcie się więc tym, bo zasłużyliście... Fani zanim zaczną się cieszyć najpierw muszą przeżyć zaskoczenie...
Dominika Gawęda: Oni już są do tego przyzwyczajeni i dobrze wiedzą, że za każdym razem dajemy im coś nowego. Zaskakiwanie ich sprawia nam też po prostu frajdę. Brak szufladkowania się sprawia też, że ciągle zyskujemy nowych słuchaczy. Wszyscy są dla nas ważni: ci, którzy już z nami są i ci, których możemy zdobyć. Dlatego właśnie każda płyta jest inna, staramy się nie stać w miejscu, rozwijamy się. „Zagarniamy” nowe środowiska, które nagle mówią: „o, to Blue Cafe potrafi i tak grać?”. To jest podsycanie emocji, oczekiwań, zainteresowania odbiorców. To jest dla nas bardzo ważne, mocno o to dbamy.
Paweł Rurak-Sokal: Można więc powiedzieć, że Blue Cafe jest cały czas niepokorne - w stosunku do siebie, do wyzwań, do publiczności. Nie daje się zamknąć w ramach: jest w popie, by za chwilę przenieść się w chillout, między płytami głównymi przygotowuje zaś gratki dla koneserów. Cóż, na tym polega spotkanie z tą kochanką, która się nazywa muzyka. I oby tak było zawsze.

CIĄG DALSZY ROZMOWY NA NASTĘPNEJ STRONIE...
Jak sami oceniacie dziś Waszego słuchacza? Blue Cafe istnieje już 18 lat, od 10 lat w zespole śpiewa Dominika - jak ten czas leci. Dziś w muzyce to już niemal epoka...
Paweł Rurak-Sokal: Bardzo w niego wierzymy. Dlatego nie stosujemy taryfy ulgowej, wymagamy od siebie, ale również od naszego słuchacza, chcemy, by angażował się w to, co proponujemy. Zdajemy sobie przy tym sprawę, że czasy się zmieniają. Dlatego nie zamierzamy gnuśnieć. Są zespoły, które pokrywają się pajęczyną, zadowalają się tym, co osiągnęły. Nagrywają potem te same płyty, w podobnym klimacie, całkowicie przewidywalne. Myślę, że dziś to gra na krótką metę. Czasy są bardzo wymagające, ciągle trzeba proponować coś nowego, zaskakiwać, podnosić sobie artystyczną poprzeczkę. Właśnie tak widzimy naszego słuchacza: jako osobę inteligentną, wrażliwą i wymagającą. I staramy się spełnić jego oczekiwania. Na naszej płycie „zagraliśmy w karty” i z Bachem, i z Milesem Davisem, i z Coltranem, i ze Stingiem. Wszystko po to, żeby dać słuchaczy muzykę jak najwyższej wartości, jak najbardziej urozmaiconą.
Dominika Gawęda: Rzeczywiście, trochę czasu już upłynęło od chwili, gdy związałam się z Blue Cafe. I rynek bardzo się zmienił. Ciężko jest zaskoczyć czymś nowatorskim odbiorcę. Trzeba się naprawdę nagłowić, żeby wymyślić coś, co się wszystkim spodoba. Ale dlatego właśnie nie odpuszczamy. Myślę, że odbiorcy Blue Cafe to grupa reprezentująca cały wachlarz wiekowy. Zakładamy sobie, że chcemy dotrzeć do każdego, zarówno do dojrzałego słuchacza, jak i młodych pokoleń. Robimy to z dużym szacunkiem dla wszystkich. Ale jednocześnie jesteśmy przekonani, że ludzie naprawdę chcą dobrych rzeczy. Nawet gdy są trudne. Nie należy się tego bać. Zawsze powtarzam, że największym wrogiem sztuki jest lęk. A bez lęku można pójść pod prąd, otwierają się wtedy przed nami planety, które były dotychczas zamknięte. Mam wrażenie, że wielu artystów w Polsce się tego obawia i są przez to bardzo zachowawczy. A przydałoby się im trochę skrzydeł. Nie mówię tego z próżności, ale z ogromnego przekonania, że tak właśnie należy postępować i traktować sztukę.

Poświęcając się tak mocno własnej muzyce, znajdujecie przyjemność w słuchaniu innej?
Paweł Rurak-Sokal: Ciągle słucham bardzo dużo różnej muzyki. Uważam, że to rozwija, buduje świadomość muzyczną. Uzmysławiam sobie wtedy, że otwartość jest bardzo ważna. Słucham też oczywiście muzyki od strony profesjonalnej: szukam inspiracji, podglądam, jak coś zostało zrobione, jakie są nowe trendy. Nadal jednak muzyka dla mnie to przede wszystkim olbrzymia przyjemność i wielka miłość.
Dominika Gawęda: I ja nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, towarzyszy mi ona właściwie wszędzie. Słucham dużo muzyki filmowej, bo świetnie się przy niej relaksuję. Ale lubię też muzykę klubową. I bardzo mnie interesują nowości. Często w internecie wyszukuję czegoś kompletnie w Polsce nieznanego, śledzę, co się dzieje na światowych rynkach. I również znajduję inspiracje.

Warto docenić - i tu kieruję się w stronę Dominiki, że wokalnie nowy album to progres, słychać rozwój. Dużo pracujesz? Paweł też to zauważa?
Dominika Gawęda: Mam nadzieję...
Paweł Rurak-Sokal: Zauważam, zauważam...
Dominika Gawęda: Oczywiście, że ciągle pracuję, miło mi, że to słychać. Dla mnie każda nowa płyta jest wielkim wyzwaniem, do wszystkiego przykładam się z olbrzymimi emocjami i sercem. Jestem perfekcjonistką. To czasami jest zaleta, a czasem wada. Bardzo dużo od siebie wymagam, co niekiedy sprawia, że by dopracować jeden szczegół, powtarzamy nagrania wiele razy.
Paweł Rurak-Sokal: Dominika jest bardzo pracowitą osobą i bardzo ambitną. Już nawet mnie się zdarza mówić podczas pracy: „spokojnie, jest wszystko ok”, a ona domaga się kolejnego podejścia. Nie ukrywam, że wszystko jest efektem morderczych prób, nie zgadzamy się na żadne półśrodki. Dlatego dziś, gdy gramy koncert, niektórzy mówią: „zaraz, to jest playback, niemożliwe, żeby było tak czysto”. Tymczasem Dominika zawsze śpiewa na żywo.

A propos koncertów. Szykujecie jakąś szczególną trasę?
Paweł Rurak-Sokal: Przygotowujemy się do cyklu koncertów akustycznych. Planujemy występować z tą muzyką w planetariach. Byliśmy już w jednym, niesamowite miejsce. Wyobraź sobie: ludzie na koncercie, nad nimi nieboskłon, wokół przygotowane przez nas wizualizacje. A na scenie my i płynie muzyka... Myślę, że będzie magicznie i kosmicznie. Już nie mogę się doczekać, tym bardziej, że towarzyszą nam naprawdę wspaniali muzycy.
Dominika Gawęda: Widzimy to trochę jako podróż, niezwykłą wyprawę w światy, które dla słuchaczy będą czymś niezwykłym, niecodziennym, jakąś ucieczką od codzienności.
Paweł Rurak-Sokal: Może naszą muzykę będziemy dodawać do lotów w kosmos...

Skoro nie chcecie stać w miejscu, jaki będzie Wasz następny krok?
Paweł Rurak-Sokal: Oczywiście są już nowe pomysły, nowe projekty. Jak już mówiłem, nie umiałbym przestać tworzyć. Chcemy nagrać akustyczny album - z orkiestrą kameralną, ze świetnymi muzykami, z wysublimowanymi aranżami. Czyli cały czas chcemy się rozwijać. Ale nie ukrywam, że myślami wybiegam jeszcze dalej... Na razie jednak nie wie o tym nikt poza mną.
Dominika Gawęda: Pokazaliśmy się już w akustycznej odsłonie przed minionymi świętami Bożego Narodzenia. Przygotowaliśmy wówczas nową piosenkę, zatytułowaną „Święta w nas”, ciągle ją można usłyszeć, powstał też teledysk, który można znaleźć w internecie. Zależało nam, żeby pokazać, że najważniejsze są te święta, które rodzą się w nas, w naszych sercach, właściwie przez cały rok. I bardzo mi się spodobało akustyczne Blue Cafe. Myślę, że to będzie kolejna ekscytująca muzyczna przygoda.

Niech zatem moc muzyki będzie z Wami...
Paweł Rurak-Sokal: I z Tobą, i z naszymi słuchaczami. Obyśmy w tym roku mieli wiele chwil z piękną muzyką. Ale i znaleźli moment na zatrzymanie się, wyciszenie i zajrzenie w głąb siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Blue Cafe: Cudowna presja tworzenia [ROZMOWA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki