Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rysiek z Kedywu w łódzkiej willi spiskował przeciw Sowietom

Wiesław Pierzchała
Stanisław (z prawej) z ojcem Waldemarem, siostrą Janiną i matką Heleną
Stanisław (z prawej) z ojcem Waldemarem, siostrą Janiną i matką Heleną archiwum prywatne
Stylową willę naprzeciw łódzkiego szpitala im. WAM znamy wszyscy. Mało kto wie, że wychował się w niej Stanisław Aronson, słynny Rysiek z Kedywu, który w 1945 roku tworzył tajną organizację NIE.

Stanisław Aronson to jeden z bardziej znanych w świecie oficerów Armii Krajowej. Podczas okupacji niemieckiej działał w Kedywie AK w Warszawie i nosił pseudonim Rysiek. Dlatego powszechnie znany jest jako "Rysiek z Kedywu", bowiem taki tytuł ma książka o nim i artykuły prasowe.

Jego życiorys to gotowy scenariusz filmowy: od ucieczki w drodze do obozu zagłady w Treblince, konspiracji w Kedywie i udziału w powstaniu warszawskim, przez zaprzysiężenie do organizacji antykomunistycznej NIE (skrót od Niepodległość), będącej łącznikiem między Armią Krajową a Wolnością i Niezawisłością, po udział w wojnach izraelsko-arabskich na Bliskim Wschodzie. Dziś ten niezwykły kombatant ma 88 lat, mieszka w Izraelu i utrzymuje kontakt z przyjaciółmi w Polsce.

Urodził się w Warszawie, ale dzieciństwo spędził w stylowej rezydencji przy skrzyżowaniu ul. Żeromskiego i al. Mickiewicza w centrum Łodzi, w pobliżu parku Poniatowskiego, do którego jako chłopak chodził na spacery z psem Reksem. Willę zbudował w 1911 roku - razem z pobliską fabryką wstążek - przedsiębiorca Ferdynand Schmidt. Zapożyczył się i przeinwestował. Dlatego miał kłopoty ze spłatą pożyczek i rezydencja trafiła pod młotek. Kupiło ją Towarzystwo Wzajemnego Kredytu i po kilku latach - w 1920 r. - sprzedało, razem z fabryką wstążek, Jakubowi Kaffemanowi - dziadkowi naszego bohatera.

ZOBACZ: Sensacyjne odkrycie. Wiemy, kto wybudował willę przy Żeromskiego w Łodzi

- Na parterze mieszkał mój dziadek z babcią Sarą i dwoma synami, a na piętrze ja ze starszą siostrą Janiną, która świetnie grała w tenisa i była zapaloną sportsmenką, oraz z rodzicami: przemysłowcem Waldemarem Aronsonem i Heleną z Kaffemanów - wspomina Stanisław Aronson. - Salon i jadalnia były umeblowane antykami. Do tego dochodziły obrazy olejne na ścianach i piękne dywany.

Niestety, z tego wystroju i wyposażenia nic nie zostało, bowiem w czasach PRL wnętrza ogołocono, przebudowano i zmieniły się nie do poznania, gdyż były wykorzystywane jako magazyny i lokale biurowe.

Przed wojną wszyscy domownicy spotykali się w dużym, wysokim, pokrytym marmurami holu na piętrze, którego już nie ma. Brakuje także balkonu od północy i schodów od zachodu, biegnących na kort tenisowy, znajdujący się między willą a ul. Żeromskiego, która wtedy była bardziej oddalona do domu. Oczywiście kort też nie przetrwał. Podobnie jak stojące za fabryką stajnia, wozownia i garaż. W nich był zarówno samochód, którym jeździł ojciec Waldemar, jak i powóz z dwójką koni, których używał dziadek Jakub.

Przyszły konspirator najpierw uczył się w renomowanej szkole Zgromadzenia Kupców przy ul. Narutowicza 68, w której - po trwającym obecnie remoncie - będzie rektorat Uniwersytetu Łódzkiego, a potem w Gimnazjum Społecznym przy ul. Pomorskiej 105, gdzie dzisiaj jest VIII Liceum Ogólnokształcące. Do szkoły jeździł codziennie tramwajem. Jednym z jego klasowych przyjaciół był Janek Wassercug, syn znanego dziennikarza i publicysty Gustawa Wassercuga, który związany był m.in. z "Głosem Porannym". Zmarł - wywieziony z Lwowa przez Sowietów - w Kujbyszewie w 1944 roku. Zapytany o ulubione przedmioty, Stanisław Aronson wymienia łacinę, matematykę i gimnastykę.

Gospodarze willi byli gorącymi patriotami. Stąd głęboka żałoba po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego w 1935 roku. Zapewne ta atmosfera patriotyczna sprawiła, że Stanisław Aronson walczył z systemem hitlerowskim oraz konspirował przeciw systemowi stalinowskiemu. Stało się to na początku 1945 roku, gdy po wojennych perypetiach wrócił do domu w zajętej przez wojska radzieckie Łodzi. Co zastał?

- Willa była zupełnie pusta. Okazało się, że podczas wojny została zarekwirowana przez policję niemiecką, po której została centrala telefoniczna w piwnicy - wspomina Stanisław Aronson. - Zamieszkałem w pokoju na piętrze. Było bardzo ciasno, bowiem mieszkałem tam z trzema osobami, którym starałem się zapewnić schronienie przed władzami komunistycznymi. Byli to moi przyjaciele: Olgierd Cemerski i Leszek Rybiński z żoną Beatą z Branickich z Wilanowa, która była wtedy w ciąży. Ci ostatni ukrywali się po tym, jak ich arystokratyczne rodziny zostały wywiezione do Związku Radzieckiego i internowane pod Moskwą.

Rezydencja nie stała długo pusta, bowiem prawem kaduka wprowadziła się do niej spółdzielnia i "Rysiek" musiał z nią walczyć o lokum dla siebie. Wywalczył skromny pokój z łazienką. Wprawdzie skierował sprawę do sądu, ale nic nie wskórał. Podobnie jak po wielu latach, już w dobie III RP, bez skutku starał się odzyskać rodzinną rezydencję. To właśnie ona - dziś siedziba Banku Paribas - stała się kwaterą łódzkiego oddziału podziemnej organizacji niepodległościowej NIE, tworzonej przez generałów Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" i Augusta Fieldorfa "Nila". Jak do tego doszło?

- W marcu lub kwietniu 1945 roku przyjechała do nas Wanda Zalutyńska - "Honoratka". Była ona łączniczką Józefa Rybickiego - "Andrzeja", który przed powstaniem w sierpniu 1944 roku był dowódcą Kedywu w Warszawie. Przybyła po to, aby odebrać od nas przysięgę wstąpienia do organizacji NIE. I tak się stało. Do tajnej organizacji wstąpiła cała nasza czwórka - wspomina "Rysiek z Kedywu".

Jednak do działalności na wielką skalę nie doszło, bowiem Stanisław Aronson został przypadkowo zatrzymany przez oficera NKWD w salonie fryzjerskim w łódzkim Hotelu Grand przy ul. Piotrkowskiej.

- Dlaczego mnie wtedy zatrzymał? Do dziś nie wiem. Może ja go zaczepiłem, a może wyglądałem podejrzanie? - wspomina. - Wziął mnie do swego pokoju hotelowego i zadzwonił po eskortę, która miała mnie zabrać. Wykorzystałem jego nieuwagę i uciekłem, zamykając za sobą drzwi na klucz, dzięki czemu zyskałem kilka cennych minut. Po tym zdarzeniu przez kilka tygodni nie wychodziłem na miasto, zaś w czerwcu 1945 roku podjąłem decyzję o ucieczce z Łodzi i z Polski.

Wyruszył wtedy z dworca Łódź Fabryczna, aby przez Kraków trafić do armii gen. Władysława Andersa we Włoszech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki