Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Willa Gehliga doczeka się remontu

Wiesław Pierzchała
Dziś zabytek jest w fatalnym stanie i wymaga gruntownego remontu, co wkrótce nastąpi
Dziś zabytek jest w fatalnym stanie i wymaga gruntownego remontu, co wkrótce nastąpi Krzysztof Szymczak
Rzadkiej urody rezydencja Ottona Gehliga wreszcie przestanie straszyć, gdyż zostanie odnowiona, co oznacza, że znów będzie można podziwiać w pełnej krasie perłę neomanieryzmu.

Do tej pory było to niemożliwe, bowiem dom Gehliga był częścią wspólnoty mieszkaniowej, która nie miała pieniędzy na remont zabytku. W sprawie tej nareszcie nastąpił przełom: cenna willa zostanie wydzielona ze wspólnoty i przejęta przez gminę Łódź, która nie poskąpi grosza na remont kapitalny.

- Miasto jest zdeterminowane, aby wyremontować tę rezydencję - podkreśla Marcin Masłowski, rzecznik prezydenta Łodzi. - Jest szansa, że jeszcze w tym roku uda się przygotować pełną dokumentację budowlaną. W takim wypadku na początku przyszłego roku moglibyśmy rozpocząć remont. Prace potrwają około półtora roku i pochłoną 5-7 milionów złotych. Pozostała nam jeszcze do wyjaśnienia kwestia porozumienia się z właścicielkami ostatniego zajętego mieszkania.

Chodzi o dwie lokatorki, które mają być wyprowadzone do innego lokum.

- W willi mieszkały trzy rodziny, ale dwie się wyprowadziły i została tylko jedna, matka z córką, które miały już od miasta wiele propozycji lokalowych, ale na żadną się nie zdecydowały. Zostały na własne ryzyko, gdyż budynek jest w fatalnym stanie - mówi jeden z lokatorów pobliskiej oficyny Robert W. (nazwisko do wiadomości redakcji). - Wydzielenie zabytku ze wspólnoty bardzo nam odpowiada, bo gdybyśmy sami musieli go remontować, to każdy z mieszkańców musiałby wyłożyć około 300 tysięcy złotych, co w naszym przypadku jest niemożliwe.

W ten sposób wszystko jest na dobrej drodze, aby dom Gehliga nareszcie odzyskał dawny blask. I bardzo dobrze, bowiem - jak podkreśla prof. Krzysztof Stefański w "Atlasie architektury dawnej Łodzi" - rezydencja posiada "niezwykle interesujący, rzadki na łódzkim gruncie wystrój o formach niemieckiego renesansu i niderlandzkiego manieryzmu".

- Ze względu na ten manieryzm obiekt ma olbrzymią wartość artystyczną i architektoniczną, lecz także trzeba zaznaczyć, iż ma on dużą wartość historyczną, bowiem należał do właściciela znanej firmy budowlanej, która wybudowała w Łodzi wiele cennych obiektów - dodaje Piotr Ugorowicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi. Otóż Otto Gehlig i jego firma postawili tak znane budynki jak: pałace Juliusza Heinzla przy ul. Piotrkowskiej 104 i - nieistniejący - na Julianowie, willa Ludwika Grohmana przy ul. Tylnej, kościół Zesłania Ducha Świętego przy placu Wolności, nieistniejąca wspaniała willa Juliusza Kunitzera u zbiegu ul. 6 Sierpnia i al. Kościuszki (dziś jest tam bank) oraz teatr Thalia (dziś jest tam kino "Bałtyk") i sala koncertowa Ignacego Vogla przy ul. Narutowicza. Została ona zburzona i w jej miejscu wybudowano filharmonię.

Majster ciesielski i murarski Otto Gehlig pochodził z Rawicza, gdzie się urodził w 1849 roku. Potem przebywał we Wrocławiu, skąd - gdy miał trzydzieści lat - został ściągnięty do Łodzi przez Juliusza Heinzla, któremu wybudował dwa pałace i w 1882 roku ożenił się z jego córką Paulą Rozalią. Młodzi zamieszkali w skromnym, parterowym, pochodzącym zapewne z lat 30. XIX wieku domku przy ówczesnej ul. Przejazd (dziś ul. Tuwima 17), który rok później został gruntownie przebudowany i rozbudowany. Właściciel po obu stronach domku dobudował parterowe pawilony z tarasami, zaś na stromym, łamanym dachu pojawiły się prawdziwe cuda. Z brzegu mamy facjatę z parą okien przykrytą kopułą, w której umieszczono cztery małe okrągłe okna - lukarny. Całość zwieńczono ozdobną wazą. Wyżej widać cztery drewniane facjatki z hełmami, okienkiem i sterczynami na szczycie. Na szczycie dachu zaś możemy podziwiać murowane, ażurowe kominy. Do tego dochodziło stylowa brama i ogrodzenie, po którym nie zostało nawet śladu. Obok rezydencji była siedziba firmy z tartakiem i stolarnią.

Otto Gehlig nie miał odpowiedniego wykształcenia, więc nie mógł oficjalnie projektować budynków. Dlatego w latach 90. XIX stulecia zatrudnił znanego architekta Piotra Brukalskiego, który podpisywał projekty budowlane swego pryncypała. Dramatycznym przełomem w dziejach firmy stał się wielki pożar budynków gospodarczych w nocy z 7 na 8 sierpnia 1904 roku, w którym zginęło 12 strażaków. Po tym ciosie Otto Gehlig, który miał też folwark Marysin i majątek Gospodarz koło Rzgowa, już się nie pozbierał. W 1910 roku zamknął interes, zaś siedem lat później zmarł. Do 1929 roku właścicielką rezydencji była jego córka Otti Skibniewska, która sprzedała ją braciom Abramowi i Izraelowi Wołyńskim. Kolejna zmiana nastąpiła w 1936 roku, kiedy posesję przejęło małżeństwo Izraela i Idesy Wołyńskich mieszkających przy ul. Piotrkowskiej 211. W okresie międzywojennym nastąpiły tam inne zmiany: w 1924 roku na podwórku powstała wytwórnia mydła toaletowego "Gryf" A. Zakrzewskiego, w 1936 roku w oficynie otwarto szkołę tańców towarzyskich Szai Rybowskiego, zaś rok później ukończono budowę 4-piętrowej oficyny. W czasach PRL nieruchomość przejęło państwo, a potem miasto. Dziś rezydencja jest w opłakanym stanie. Doszło nawet do tego, że kominy i facjatki owinięto siatką, zaś ściany od podwórka zabito płytami pilśniowymi i wywieszono tabliczkę: "Budynek grozi zawaleniem".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki