Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. Jacek Stasiak z Aleksandrowa biskupom się nie kłania

Matylda Witkowska
Ks. Jacek Stasiak
Ks. Jacek Stasiak Jarosław Kosmatka
Ksiądz Jacek Stasiak z Aleksandrowa Łódzkiego nazwał arcybiskupa "obywatelem Jędraszewskim", wypowiedział mu posłuszeństwo i zagroził procesem sądowym. Pomimo kary suspensy dalej odprawia msze i ozdabia je świecką muzyką. Ale także uratował zrujnowany kościół, zasypuje wiernych pomocą charytatywną, a oni gotowi są skoczyć za nim w piekielny ogień.

- Witam w jaskini lwa - uśmiecha się ksiądz Jacek Stasiak z Aleksandrowa Łódzkiego, gdy odwiedzają go dziennikarze.

Ksiądz Stasiak od kilku dni jest najbardziej rozpoznawanym duchownym z regionu łódzkiego. Dwa tygodnie temu arcybiskup Marek Jędraszewski nałożył na niego karę suspensy, czyli zakaz sprawowania czynności kapłańskich. Aleksandrowski duchowny nic sobie z tego nie robi: po nałożeniu kary już dwukrotnie odprawił msze, w tym jedną uroczystą z udziałem władz i pocztów sztandarowych.

Zamiast korzyć się przed biskupem, zaatakował go z grubej rury: oskarżył go o chęć przejęcia podstępnie aleksandrowskiego kościoła św. Stanisława Kostki, wypomniał niechlubne popieranie abp. Juliusza Paetza i w zawoalowany sposób zasugerował popieranie gejowskiego lobby. I zapowiedział, że będzie niezłomnie walczył, stojąc po jasnej stronie mocy. - Bóg mi świadkiem, inaczej nie mogę - mówił, cytując Marcina Lutra.

Kim jest aleksandrowski buntownik?

Ksiądz Jacek Stasiak ma 54 lata i pochodzi z Aleksandrowa Łódzkiego. Tu chodził do szkoły, potem studiował w łódzkim seminarium. O drodze kapłańskiej - jak sam twierdzi - myślał już w dzieciństwie. - Moi rodzice byli blisko Kościoła - mówi. - Poza tym dużo czytałem i rozmyślałem. Nie były to tylko książki katolickie. Gdy moi rówieśnicy czytali Karola Maya, ja byłem na etapie trylogii o Aleksandrze Wielkim Karola Bunscha. Potem przyszedł Erazm z Rotterdamu, Kotarbiński i książki innych myślicieli - wylicza duchowny.

Koledzy z seminarium nie zapamiętali go jakoś szczególnie. Choć gdy wybuchła afera z suspensą, przypomnieli sobie, że już wtedy był przedsiębiorczy: w trudnych czasach miał sprzedawać swoim kolegom szampony i mydła. - To jakaś bzdura - odpowiada na to dziś duchowny.

Prawdą jest to, że już wtedy nie miał szacunku dla hierarchii. - Święcenia kapłańskie miałem opóźnione o pół roku. Wicerektora nazwałem głupim, co zresztą było prawdą - opowiada ks. Stasiak.

Po święceniach w 1984 roku trafił do parafii w Parznie i Zgierzu. Organizował dla wiernych spotkania z artystami i politykami. Jak wspominał w wywiadach, to tam Andrzej Ostoja- Owsiany po raz pierwszy miał powiedzieć publicznie prawdę o Katyniu.
Później ks. Stasiak wyjechał do Niemiec, gdzie zetknął się z duchem ekumenizmu. Na początku lat 90-tych wrócił do rodzinnego Aleksandrowa.

Trafił pod opiekę do słynnego księdza Norberta Ruckiego - znanego ze smykałki do biznesu i polityki, wieloletniego proboszcza parafii Archaniołów.

Przedsiębiorczy ksiądz

Ksiądz Stasiak został tzw. prefektem: przez 10 lat uczył religii w Aleksandrowskim liceum. Przewinął się przez karty książki "Byłem księdzem" Romana Kotlińskiego, który też pracował w Aleksandrowie.

Wnikliwi obserwatorzy dopatrzyli się podobieństwa ks. Jacka Stasiaka do opisanego w książce księdza Placka. "Pochodzący z jednej z najzamożniejszych rodzin w mieście chłopak, dość szybko zdobył plecy u biskupów łódzkich" - pisał Kotliński.

Rodzice księdza Stasiaka jeszcze w czasach socjalizmu zajmowali się prywatną działalnością gospodarczą. Nic dziwnego więc, że w czasach budzącego się do życia kapitalizmu pod okiem Ruckiego sam zajął się biznesem. - Uczyłem religii w liceum, ale przez pierwsze lata nie dostawałem pensji. Musiałem zająć się interesami, by z czegoś żyć i mieć pieniądze na leczenie - wspomina. Od lat bowiem ma problemy z kręgosłupem, bierze silne środki przeciwbólowe.

Okazało się, że ksiądz Stasiak do interesów ma smykałkę. Wkrótce został współwłaścicielem księgarni Światowid przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Do biznesu wszedł, gdy w lokalu księgarni prowadził ośrodek informacji o śmierci. Tanatologia, czyli nauka o śmierci jest jednym z koników duchownego.

Dzięki sukcesom mógł m.in. kupować samochody. Obecnie jeździ mercedesem klasy S. - Zawsze miałem dobre samochody - nie kryje się duchowny. - To rozsądne, dzięki temu samochód starcza na wiele lat i nie wymaga wydatków.

Obecny pojazd miał dostać od rodziców na… 25-lecie kapłaństwa. - Wszystkie samochody dostawałem. Nigdy nie traktowałem kapłaństwa jako źródła dochodów - podkreśla.

Ksiądz kupuje i remontuje kościół

W 2002 roku wpadł na pomysł, którym zdobył szacunek mieszkańców Aleksandrowa. Za symboliczną złotówkę odkupił zrujnowany, poewangelicki kościół św. Stanisława Kostki przy rynku. Budynek stał pusty i niszczał - kiedyś dzierżawił go Kościół katolicki, ale nie dbał o inwestycje. Nielicznych już w mieście ewangelików nie było stać na odrestaurowanie zabytków.

Wkrótce potem przekazał świątynię założonej z biskupem Mieczysławem Cieślarem fundacji Ekumeniczne Centrum Dialogu Religii i Kultur i kosztem 2,5 mln zł wyremontował. 900 tys. zł wyłożyło miasto, kolejne kilkaset tysięcy Unia Europejska, resztę prywatni sponsorzy i sam ks. Stasiak.

To właśnie ten kościół, wart około miliona euro, zdaniem duchownego, chce mu odebrać abp. Marek Jędraszewski. O Stasiaku i jego Centrum media donosiły regularnie. Zasłynął nabożeństwem, które odprawił wspólnie z rabinem Symchą Kellerem i pastorem Michałem Makulą. Organizował też koncerty i odczyty, także po tym, jak strona ewangelicka wycofała się ze współpracy w fundacji. W ramach Centrum założył też gimnazjum Scholar i liceum Erasmus.

Kilka lat temu chciał sprowadzić do swoich szkół uczniów z Ugandy. W tym celu prowadził już rozmowy z ugandyjskim pastorem. Nie udało się.

Uznał też, że pomaganie wyłącznie biednym to przeżytek, bogatym też należy się dofinansowanie. Dlatego w jednej z aleksandrowskich restauracji dzięki gestowi sponsora wprowadził obiady w cenie 5 zł dla wszystkich chętnych. Uruchomił też przychodnię stomatologiczną i przychodnię rehabilitacyjną wad postawy. Dzięki kontraktom z NFZ aleksandrowianie mogą się tam leczyć bezpłatnie.

Pomoc biednym i znajomość z burmistrzem

Ksiądz Stasiak chętnie eksponuje swoją działalność charytatywną. Jednak 2 tys. osób, które dożywia we współpracy z Bankiem Żywności dostaje po 50 kg żywności rocznie nie z księdza kieszeni, ale - tak jak biedni w innych miastach regionu - z unijnego programu PEAD .

Księdzu Stasiakowi nie można odmówić jednego: wie, gdzie załatwić pomoc i potrafi ją sprawnie zorganizować. - Ksiądz jest super - nie może się nachwalić Irena Jaros z zarządu Banku Żywności. - Zawsze jest sumienny i słowny, sam przyjeżdża po żywność, choć mógłby przysłać kierowcę. Jeśli dostajemy nagle jogurty z krótkim terminem przydatności, dzwonimy do księdza. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby powiedział, że nie ma czasu.

Złośliwi twierdzą jednak, że rozdawanymi paczkami kupuje sobie poparcie wiernych. Krytykowane są też inne jego zachowania, np. bliska przyjaźń z burmistrzem Aleksandrowa Jackiem Lipińskim.

Burmistrz - skonfliktowany z będącym przez wiele lat w opozycji radnym i proboszczem kościoła parafialnego - u Stasiaka zaczął organizować miejskie uroczystości patriotyczne. Według nielicznej w mieście opozycji zbyt często pojawia się w tym kościele na ambonie, choć teoretycznie mówi tylko o historii Aleksandrowa.

Ludzi do księdza Stasiaka przyciągają nie tylko przystępne kazania. Dodatkową atrakcją są też artystyczne bonusy, które dokłada do mszy. Ostatnio - podczas rozdawania komunii, chór wojskowy śpiewał "Dziś do ciebie przyjść nie mogę", tydzień temu w ramach pamięci o Izraelu Poznańskim odegrano utwory ze "Skrzypka na dachu". Zdaniem księdza Stasiaka sztuka ma ewangelizować i kształcić wiernych.

Konflikt z arcybiskupem

Zdaniem bardziej ortodoksyjnych wiernych to niezgodne z liturgią mszy ozdobniki, tworzone "pod publiczkę". W miasteczku o księdzu Stasiaku huczy też od plotek o jego bogactwie, sposobie prowadzenia interesów i bujnym życiu osobistym. - Ksiądz Jacek Stasiak jest najczęściej oplotkowywanym człowiekiem w Aleksandrowie - mówi jeden z komentatorów.

W takiej sytuacji jego działalność połączona z rozgłosem musiały ściągnąć na niego uwagę łódzkich biskupów. Najpierw przywołać go do porządku próbował abp. Władysław Ziółek. Według samego ks. Stasiaka duchowny chciał uregulować status kościoła św. Stanisława przez przekazanie go na własność diecezji.

Dwa lata temu zabronił księdzu Stasiakowi sprawować tam chrzty, śluby i pogrzeby, których ze względu na brak ksiąg parafialnych nie było gdzie odnotować. Jednak pół roku później "ze względu na dobro duchowe wiernych" usankcjonował stan rzeczy i zezwolił na odprawianie mszy.

Z tego starcia duchowny wyszedł zwycięsko, jednak wkrótce na jego drodze stanął słynący z robienia porządków poznaniak. Zwrócił uwagę na działalność gospodarczą, na którą według prawa kanonicznego duchowny powinien mieć zezwolenie biskupa.
Ksiądz Stasiak jej nie miał. W czerwcu tego roku abp. Jędraszewski nakazał mu zaprzestanie odprawiania mszy w nieuregulowanym prawnie kościele, rezygnację do końca roku z działalności gospodarczej i przeniesienie się z początkiem września jako rezydent do jednej z łódzkich parafii. A także branie udziału w zjazdach księży.

Duchowny się nie ugiął. Nadal z dużą pompą odprawia "nielegalne" msze, gości w mediach i chce, by jego przypadek stał się wstępem do dyskusji o większej wolności w Kościele. Jak tłumaczy suspensa jest nieważna, ponieważ ze względu na silne środki przeciwbólowe nie był w stanie zrozumieć pisma.

Łódzka kuria podkreśla tylko, że nie chce przejąć kościoła, a jedynie sprowadzić ks. Stasiaka na właściwą drogę kapłaństwa. Nie zamierza jednak być pobłażliwa. - Tak, jak zostało to napisane w dekrecie, w przypadku braku poprawy ks. Stasiak może być przeniesiony do stanu świeckiego - mówi ks. Rafał Leśniczak, dyrektor biura prasowego łódzkiej kurii.

Duchowny z kar nic sobie nie robi. Jak twierdzi księdzem i tak jest się do końca życia, według decyzji Benedykta XVI może odprawiać prywatne msze, do których mogą przyłączać się wierni.

Zapowiada, że niezależnie od kar w jego życiu nic się nie zmieni. - Nadal będę zajmował się pomocą drugiemu człowiekowi. Mam do tego smykałkę - zapowiada duchowny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ks. Jacek Stasiak z Aleksandrowa biskupom się nie kłania - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki