To, co pozostawił nam Tuwim, nie ogranicza się oczywiście do zręcznych anegdotek. Jego twórczość to istny worek z atrakcjami. Jest Tuwim prześmiewczy i głęboko liryczny, wierzący i wątpiący, gniewny i smutny, zakochany, pijany, nawet obsceniczny, współczujący słabym i chłoszczący batem krytyki możnych tego świata. Nie można o nim powiedzieć jednego: że da się go zamknąć w zdaniu "wielkim poetą był" i odstawić na pomnik. I to jak podejrzewam jest jego największy problem.
Nie ma w nim nic z niektórych współczesnych laureatów Nike, którzy upozowani na tle własnych bibliotek raczą nas złotymi receptami. Tuwim nie pouczał, Tuwim żył, i to żył bardzo intensywnie. Z tego życia zdawał na bieżąco relacje. Był zaangażowany społecznie i politycznie. Zostawił nam nie lada zagadkę, bo chyba nadal nie bardzo wiemy, jak poradzić sobie z tak barwną i silną postacią. Na wszelki wypadek trzymaliśmy się na ogół bezpiecznej "Lokomotywy" i niemej ławeczki, z której poeta nie szepnie nam do ucha: "Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy uwierzytelniające".
Jesteśmy już za półmetkiem Roku Tuwima, który zapowiadał się bardzo kiepsko. Decyzja zapadła w połowie grudnia, nie było czasu ani środków na przygotowania. Na równoległy Rok Lutosławskiego przeznaczono 16 milionów, Tuwimowi przypadło wtedy z centralnej puli 800 tysięcy i obietnica dofinansowania na jesień. Mnie to nie zdziwiło, bo muzykę można interpretować w dowolny sposób, a poeta gromiący wprost wielki kapitał, kruchtę i dulszczyznę w obecnych czasach nie powinien być przez rząd za bardzo eksponowany. Mógłby okazać się za bliski hasłom, jakie dziś na ulicach Warszawy niosą związkowcy. W wakacje otwarto obiecany konkurs w Instytucie Książki. Finansowano działania do 56 tysięcy złotych netto. Dla porównania słynna akcja z czekoladowym orłem przed Pałacem Prezydenckim miała budżet prawie 200 tysięcy.
Stało się jasne, że na wielkie centralne obchody Roku Tuwima nie ma co liczyć. Zapomniała o nim także Warszawa, której Tuwim poświęcił pół życia. Na szczęście szybko Rok wzięliśmy w swoje łódzkie ręce. W tej sprawie od razu panował milczący konsensus między władzami, instytucjami, organizacjami społecznymi i artystami: zrobimy Rok Tuwima sami i to jak najlepiej. Bo jest naszym ziomkiem i chcemy, żeby każdy łodzianin i każda łodzianka Tuwima poznali i pokochali. Z każdej możliwej strony.
Otwarcie Roku było podwójne. Zaczęliśmy satyrycznie, od odsłonięcia "Dupy Tuwima" przez artystyczny kolektyw B.I.E.D.A. Kilka dni później, w setną rocznicę debiutu, było już bardziej oficjalnie, choć nadal wesoło. Przy ławeczce spotkaliśmy się tłumnie pomimo zimnego deszczu. Z miejskiej kasy wysupłano już w styczniu ponadprogramowe 300 tysięcy, udało się też zdobyć wiele środków centralnych, choć niektórzy musieli poczekać na rozdanie z Instytutu Książki.
Dziś Rok Tuwima idzie w Łodzi pełną parą. Na szczęście nie próbujemy go stawiać na piedestale i czcić, jest kolorowo, ciepło, a czasem refleksyjnie. Tuwim stał się pretekstem do ożywienia miejskich przestrzeni, gościł w Parku Helenowskim z piknikiem Centrum Dialogu, stanął w barwnych wersjach na Piotrkowskiej, zawitał na Rynek Manufaktury. Szczyt działań mamy dopiero przed sobą. Od urodzin poety, które obchodzimy 13 września, do rocznicy śmierci 27 grudnia, będzie okazja zaznajomić się z nim bliżej na wiele sposobów.
Rok, który zaczął się od "Dupy Tuwima" ma szansę szczęśliwie dojść do jego głowy. Zaznaczyliśmy na wiele sposobów, że Tuwim istniał i że był z Łodzi, teraz czas na głębsze zrozumienie tego, co nam zostawił. Prowadzę projekt "Tutaj Tuwim" i widzę, że oprócz popytu na poetę w wersji pop w postaci koszulek czy znaczków, istnieje także potrzeba otwarcia jego poważniejszej twórczości. To jest nasze łódzkie wspólne zadanie na tę jesień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?