Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Dzięcioł z Opus Film: nasz cel to robienie dobrych filmów [WYWIAD]

rozm. Łukasz Kaczyński
Piotr Dzięcioł jest prezesem łódzkiego studia Opus Film
Piotr Dzięcioł jest prezesem łódzkiego studia Opus Film Tomasz Bold/polskapresse
Z Piotrem Dzięciołem, producentem filmowym, prezesem łódzkiego studia Opus Film, rozmawia Łukasz Kaczyński.

Proszę przyjąć gratulacje dla studia Opus Film. To Wasze pierwsze Złote Lwy.

Tak, dotąd na festiwalu w Gdyni największym naszym sukcesem był "Edi", który 11 lat temu zdobył Nagrodę Specjalną. Wtedy to było drugie miejsce. Srebrnych Lwów wówczas jeszcze nie było, Złote dostał "Dzień świra" Marka Koterskiego. Jako producent filmu otrzymaliśmy Złote Lwy z rąk Romana Polańskiego, który przybył do Gdyni specjalnie na pokaz swego nowego filmu.

Dorobek studia to dowód, że ma Pan dobrą rękę do filmów, bo nie ma takiego, za który Opus musiałby się wstydzić.

Wchodząc w produkcję fabularną stawialiśmy za cel robienie dobrych filmów. Zależy nam, by oglądało je jak najwięcej ludzi, ale wyznacznikiem jest wartość artystyczna scenariusza, a potem filmu. Miło jest, że pan to zauważył. Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy w Gdyni, podkreślało, że Opus jest kojarzony z dobrym polskim kinem. Ale to zasługa całego zespołu. Role właściciela i prezesa studia nie pozwalają mi wchodzić intensywnie we wszystkie projekty. Nad niezależnymi produkcjami czuwa Ewa Puszczyńska, która odpowiadała za "Idę", a także mój syn, Łukasz, który kończy film z Anną Kazejak. Są świetni kierownicy produkcji: Magda Malisz czy Jacek Gawryszczak, ale i ludzie z innych pionów. Lata obecności na rynku sprawiły, że grono naszych współpracowników jest liczne.

"Ida" ma szanse na promocję za Oceanem czy jest to zbyt polski film?

To jeden z najbardziej uniwersalnych filmów, jakie zrobiliśmy. W sierpniu był na prestiżowym amerykańskim Telluride Film Festival, potem w Toronto, gdzie jak właśnie się dowiedzieliśmy, dostał nagrodę Fipresci, jako jedyny w swojej sekcji, a pokazywany był tam także "Wałęsa" Wajdy. Film jest wysoko oceniany przez krytyków, został już sprzedany do 17 krajów, a nasz agent rozmawia właśnie z trzema potencjalnymi dystrybutorami amerykańskimi.

Jak pracowało się z reżyserem Pawłem Pawlikowskim, który podobno potrafi robić kilkadziesiąt dubli jednego ujęcia?

Jeżeli tylko takie decyzje mają uzasadnienie, nie mamy nic przeciw temu, by pracować nad jak najlepszymi dublami. Paweł Pawlikowski to bardzo kreatywna i dobra osoba do współpracy. On momentalnie zaskarbia sobie ekipę, a od tego bardzo wiele zależy. Tymczasem wszyscy bardzo dobrze wspominają tę pracę, choć był to przecież trudny film: kostiumowy, historyczny, kręcony przy trudnej pogodzie, mimo to atmosfera w ekipie była wzorcowa.

Gdy w Gdyni trwała ceremonia, w Łodzi po sąsiedzku z Opus Film zainaugurowało działalność Kino 3D Wytwórnia. Pokazano "Kongres" Ariego Folmana, który koprodukowaliście, film o rewolucji, która przyniesie kres kina, jakie znamy. Tymczasem "Ida" to obraz czarno-biały, podobnie jak "Papusza". Jak to jest z tymi rewolucjami?

Rewolucje mimo wszystko postępują, bo ani "Ida", ani "Papusza" nie powstały na taśmie, tylko na elektronice. Taśma już odeszła i do niej nie wrócimy. Czasem jeszcze zrobi się coś, raczej jako ciekawostkę. Kamery elektroniczne "poszły" do przodu, można na nich osiągać świetne efekty, które niczym się nie różnią od taśmy. Taśma odchodzi też już z kin, które wykorzystują zapis cyfrowy. Ważne, że używając nowych środków, można uzyskać choćby efekty takie, jak w naszym filmie. Wszyscy, którzy widzieli "Idę", porównują ją do najlepszych obrazów szkoły polskiej, czyli do filmów sprzed 30, 40 lat. Uważam, że to nasz sukces, bo przez to nasz film jest piękny. Ale rewolucja postępuje i może stanie się tak jak w filmie Ariego Folmana, że nie będą już grać żywi aktorzy tylko rodzaj avatarów. Zdjęcia aktorskie do "Kongresu" kręciliśmy w Hollywood i maszyna, którą pokazuje na ekranie Folman, służąca do skanowania aktorów i tworzenia ich cyfrowego obrazu, naprawdę istnieje. Ten proces już się zaczął. Miejmy nadzieję, że jednak kino klasyczne, jak choćby "Ida", będzie się miało ciągle dobrze.

Jak zatem przedstawiają się najbliższe plany Opus Film?

W Kopenhadze z naszym duńskim koproducentem kończymy postprodukcję nowego filmu Anny Kazejak, którego zmieniony tytuł to "Obietnica". Planujemy zamknąć prace do końca roku. 8 października zaczynamy pracę nad "Obywatelem" Jerzego Stuhra, do którego ponad połowa zdjęć będzie realizowana w Łodzi, co, jak i w przypadku "Idy", bardzo cieszy. Zwłaszcza, że z Łódź Film Commission zawsze dobrze się współpracuje.

Lubisz oglądać filmy w telewizji? Dowiedz się, co jest emitowane! Sprawdź program telewizyjny!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki