Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew wciąż nie dostał pieniędzy od Thomasa Phibela

Paweł Hochstim
Słowność to nie jest atut Thomasa Phibela. Widzew wciąż czeka na pieniądze od niego
Słowność to nie jest atut Thomasa Phibela. Widzew wciąż czeka na pieniądze od niego Krzysztof Szymczak
Thomas Phibel rozegrał już dwa mecze w Amkarze Perm, ale wciąż Widzew nie zarobił na jego odejściu choćby złotówki. A przecież piłkarz podpisał dokument, w którym zobowiązał się do zapłaty odszkodowania.

Gdy Phibel znalazł ofertę z Rosji, Amkar był gotowy na jego wykupienie. W przypadku transferu większą część sumy skasowałby jednak jego były menadżer, co nie podobało się ani francuskiemu piłkarzowi, ani Widzewowi. Łódzki klub, w porozumieniu z Phibelem, doszedł więc do wniosku, że piłkarz zapłaci odszkodowanie, a później podpisze umowę z Amkarem jako wolny zawodnik.

Co ciekawe, Widzew zwolnił Phibela dyscyplinarnie za opuszczenie treningów, a piłkarz miał za to zapłacić - w zależności od źródeł - od 200 do 350 tysięcy euro. Wydaje się jednak, że prawdziwa kwota bliższa jest tej pierwszej.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Phibel nie dotrzymał już dwóch terminów płatności. W Widzewie na razie zachowują spokój, ale na pewno nie będzie to trwało wiecznie. Tym bardziej, że łódzki klub bardzo potrzebuje pieniędzy, bo wciąż przecież nie dostał 350 tysięcy euro za wypożyczenie do hiszpańskiej Malagi CF Bartłomieja Pawłowskiego. W tej sprawie decyzję powinniśmy poznać 2 października, bo wtedy odbędzie się posiedzenie Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN, która powinna definitywnie zamknąć spór Widzewa z Jagiellonią na korzyść łodzian.

Choć Widzew w ostatnim czasie opuściło trzech znaczących zawodników - oprócz Pawłowskiego i Phibela także Mariusz Stępiński, który nie podpisał profesjonalnego kontraktu i zdecydował się na kontynuowanie kariery w niemieckim 1.FC Nuernberg - to na konto łódzkiego klubu wpłynęło tylko 70 tysięcy euro. Tę kwotę wpłacił niemiecki klub jako ekwiwalent za wyszkolenie Stępińskiego. Piłkarz był oczywiście warty dużo więcej, ale Widzew nie miał z nim ważnej umowy.

Tymczasem widzewiacy przygotowują się do środowego meczu z Ruchem Chorzów, który - w ich obecnej sytuacji - urasta do spotkania rundy. Jeśli łodzianie przegraliby spotkanie z chorzowskim zespołem znaleźliby się w bardzo trudnej sytuacji w tabeli. Wiadomo, że trener Radosław Mroczkowski nie będzie mógł skorzystać z Macieja Mielcarza, który będzie pauzował za czerwoną kartkę obejrzaną w poprzednim spotkaniu w Gliwicach. W bramce stanie zatem Maciej Krakowiak, dla którego będzie to znakomita szansa, by udowodnić swoją przydatność dla drużyny. Kibice po błędach Mielcarza już dawno domagali się, by Mroczkowski dał mu szansę.

Spotkanie ma też wielki wymiar dla kibiców obu klubów, którzy od kilku lat żyją w wielkiej przyjaźni. Wiadomo, że do Łodzi na spotkanie wybiera się duża grupa fanów z Chorzowa, ale też wiadomo, że na pewno będą zachowywać się spokojnie. Jak informowaliśmy niedawno, w oficjalnym sklepie Ruchu przy stadionie w Chorzowie otwarto nawet punkt sprzedażowy Widzewa, gdzie na razie można kupować bilety i karnety, a niebawem do oferty wejdą również gadżety łódzkiego klubu. Szkoda, że mecze przyjaźni na polskich stadionach odbywają się tak rzadko i znacznie częściej mecze możemy nazywać "meczami nienawiści"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki