- Panie Arku, ma pan zapałki? Jakoś strasznie tu ciemno - Hanna Zdanowska usiadła na łóżku, naciągnęła stare trampki. - I zimno.
Pan Arek pogrzebał w kieszeniach. - Same wypalone - westchnął ciężko. - Jak byłem wiceprezydentem Łodzi, ho, ho, wtedy nie brakowało mi zapałek.
Zapadła cisza, którą przerywała tylko woda skapująca do miski za drzwiami kontenera.
- Pani Haniu, a ma pani żetony? Może byśmy włączyli ogrzewanie.
- A skąd! Ostatni pożyczyłam wczoraj sąsiadowi z czwartego kontenera. Ma oddać za dwa dni, ale sam pan wie, jak to jest, panie Arku. Pożyczać to jest komu, a oddawać nie ma kto - zasmuciła się, narzucając na ramiona wypłowiały czerwony żakiet.
- A tak w ogóle, to wszystko przez pana - dodała podniesionym głosem. - Po diabła pan wyjeżdżał z tymi kontenerami dla tych, co uporczywie nie płacą czynszu?!
- A kto to akceptował? Czy to ja byłem prezydentem?! - poczerwieniał ze złości były wiceprezydent.
Łomot w ścianę przerwał sprzeczkę: - Cicho tam, bo na policję zadzwonię! Co za element tu mieszka...
Zadzwonił telefon. - Zdanowska, słucham.
- Pani prezydent, za 10 minut mamy konferencję w sprawie mieszkań modułowych - przypomniał głos w słuchawce.
Prezydent przetarła zaspane oczy. - Boże, co za koszmar.
- Koszmar? Zwykła konferencja - zdziwił się głos w słuchawce.
- Nie, nie. Nic takiego, tylko zdrzemnęłam się na chwilę.
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?