Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Belfast": Paweł i Gaweł w jednym stali domu. Aż przyniesiono im nienawiść... RECENZJA

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Fantastyczni (od lewej) Caitriona Balfe, Jamie Dornan, Judi Dench i Jude Hill w filmie „Belfast” Kennetha Branagha
Fantastyczni (od lewej) Caitriona Balfe, Jamie Dornan, Judi Dench i Jude Hill w filmie „Belfast” Kennetha Branagha United International Pictures
Ulica, przy której wspólną codziennością żyli ludzie rozmaitych poglądów i różnych religii. Do czasu. W pięknie uniwersalnym filmie „Belfast” Kenneth Branagh podkreślił, że jeżeli coś dobrze działa, to jesteśmy gatunkiem, który koncertowo to spaprze.

Często sięgający, jako reżyser, po klasyczną brytyjską literaturę Kenneth Branagh tym razem odwołał się do osobistych doświadczeń. Urodzony w Belfaście artysta zabiera nas do robotniczej dzielnicy stolicy Irlandii Północnej, w czas wybuchu pod koniec lat sześćdziesiątych konfliktu pomiędzy probrytyjskimi unionistami (głównie protestantami) a zwolennikami zjednoczenia Irlandii (w większości katolikami) - znanego w Królestwie jako The Troubles. Kenneth Branagh, wychowany w rodzinie protestanckiej, miał dziewięć lat, gdy z najbliższymi uciekał do Anglii przed rozprzestrzeniającą się wojną domową. Teraz opowiedział o świecie utraconego dzieciństwa w wyjątkowo czuły i plastyczny sposób.

Twórca filmu nie wdaje się w niuanse wyjaśniania źródeł zbrojnej konfrontacji oraz jej polityczno-społecznej złożoności. Ogranicza się do zarysowania łatwo zrozumiałych rozbieżności religijnych, zarazem zauważając, iż nie one stanowią istotę skrzesania iskry, która wybuchła nienawiścią, lecz są wykorzystywane jako pretekst przez nazwane tu wprost gangsterskimi umysły, które wznieceniem gniewu załatwiają własne zamierzenia. Moim zdaniem słuszny to wybór, bo dzięki niemu historia wznosi się ponad lokalną specyfikę i okoliczności, stając się dostępną każdej kulturze, chwytającą za serce, mądrą przypowieścią o tym, jak łatwo nas dzielić, podzielonymi manipulować i systematycznie nakręcać do eskalacji agresji w imię jedynie słusznych postaw. Nie musimy daleko szukać - przecież nawet zapewnienia o pragnieniu zakończeniu wojny polsko-polskiej wychodzą zwykle z ust tych, którzy sumiennie nad nią pracują...

Kenneth Branagh idzie dalej w odwoływaniu się do emocji, ponieważ pokazuje irlandzki dramat oczami dziecka, któremu dorośli odebrali niewinność; okres, kiedy jedyną walką, jaką miało poznać było pokonywanie mieczem z patyka wyimaginowanego smoka. Dziewięcioletni Buddy (znakomicie poprowadzony, naturalny Jude Hill) dostaje życiową szansę siedzenia w ławce obok dziewczynki, stającej się jego kosmosem. Tymczasem nie jest w stanie przeciwstawić się wywołanemu przez starsze pokolenia chaosowi, którego nie potrafi, a nawet nie chce rozumieć. Realizatorzy produkcji (między innymi świetne zdjęcia Harisa Zambarloukosa, fantastyczna muzyka Vana Morrisona) nie osładzają przy tym obrazu kolorem, po to, by wydobyć czarno-białą kwintesencję rzeczywistości twardego rozłamu, zdrapującej z dzieciństwa należną mu barwę, jednocześnie zaakcentować świat, który przeminął. A niestety upadając, nie zabrał ze sobą bezpowrotnie tego, co w nas najgorsze.

Nostalgię zmieszaną z rozpaczą pierwszorzędnie unieśli aktorzy. Imponującą, bezgranicznie przejmującą, pozbawioną zaś tanich, emocjonalnych sztuczek kreację tworzy Caitriona Balfe w roli matki głównego bohatera. Mistrzostwo zbalansowanego grania, a napełnionego znaczeniem i ekranową charyzmą prezentuje Ciarán Hinds, jako jego dziadek. Nie odstaje od swoich partnerów Jamie Dornan, w roli ojca Buddy’ego. No i jest jeszcze kolosalnie perfekcyjna, odważnie prawdziwa, czyniąca wielkość z drobiazgu Judi Dench, wcielająca się w babcię chłopaka. Aktorka w finale - proszę wybaczyć mi spoiler - ma scenę, którą powinni zobaczyć wszyscy rodzice świata. Otóż spogląda przez okno na wyjeżdżającego z Belfastu syna z rodziną, a w sekundzie na jej twarzy skarga i poczucie samotności, obawa, że już nigdy ich nie zobaczy, zamieniają się w akceptację wyprawy ukochanych do świata, który ma im zapewnić lepsze życie. Potęga miłości w jednym spojrzeniu. Aktorska wirtuozeria.

Belfast Wlk. Brytania, reż. i scen. Kenneth Branagh, wyst. Jude Hill, Caitriona Balfe, Ciarán Hinds, Judi Dench, Lara McDonnell
★★★★★★

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki