MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bez ambitnej wizji stracimy swą szansę

Tomasz Skupieński
fot. archiwum
Łódź, drugie pod względem powierzchni miasto w Polsce, położona jest w miejscu planowanego skrzyżowania dwóch najważniejszych autostrad A1 i A2. Posiada dobrze rozwiniętą sieć kolejową, lotnisko, a przede wszystkim wykwalifikowaną kadrę pracowniczą.

Czynniki te stały się magnesem dla zagranicznych inwestorów, głównie zajmujących się produkcją. Do najbardziej rozpoznawalnych należą Dell, zatrudniający około 1800 osób, Hutchinson (1500 osób), Gillette (1200) czy Indesit (1000), który zresztą, mimo kryzysu, radzi sobie doskonale - w niedawnym rankingu 500 największych firm "Rzeczpospolitej" awansował ze 148 pozycji na 129.

Wszystkie te zakłady znajdują się na terenach objętych statusem specjalnej strefy ekonomicznej, a co za tym idzie, ich właściciele mają prawo do bardzo wysokich ulg w podatku dochodowym od osób prawnych. Efektywność tego rozwiązania potwierdzają statystyki. W Łodzi i jej najbliższych okolicach, a więc w Zgierzu, Ksawerowie, Konstantynowie czy Aleksandrowie, w obrębie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej pracę znalazło już ponad osiem tysięcy osób, w całym regionie już około 20 tysięcy, a jest niemal pewne, że w najbliższym czasie liczba ta wzrośnie.

Wydaje się, że Łódź bezbłędnie wykorzystuje część swego potencjału, a więc robotnicze tradycje, podaż siły roboczej, a także instrumenty prawne. Jednak większość ulokowanych w niej zakładów to firmy produkcyjne, dające zatrudnienie przede wszystkim niebieskim kołnierzykom. Tymczasem w Łodzi na ponad 20 uczelniach wyższych kształci się około 120 tysięcy studentów. W "Rankingu Szkół Wyższych 2009" przygotowanym przez "Perspektywy" i "Rzeczpospolitą" najlepiej wypadła Politechnika Łódzka, która uplasowała się na 11 pozycji, zaś 15 miejsce przypadło Uniwersytetowi Łódzkiemu. Nieco niżej w tabeli znalazły się: Uniwersytet Medyczny w Łodzi (30. miejsce), Społeczna Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi (73. miejsce), ranking zamyka Wyższa Szkoła Studiów Międzynarodowych w Łodzi (90. miejsce). Łódzcy studenci świetnie znają języki obce - 38 tysięcy uczy się angielskiego, 6 tys. niemieckiego, po tysiąc - francuskiego, włoskiego i rosyjskiego.

Jak widać - Łódź posiada ogromny potencjał akademicki, który można wykorzystać w procesie pozyskiwania inwestorów z branży badawczo-rozwojowej oraz BPO (Business Process Outsourcing). Konieczność przyjęcia takiej strategii jest już bezdyskusyjna. Nie chodzi mi tylko o sympatię do studentów, których żal żegnać na Dworcu Fabrycznym albo na Lublinku. Obecnie każde miasto najlepiej się rozwija w oparciu o usługi. Aby był na nie popyt, mieszkańcy muszą zarabiać wystarczająco dużo, by mieli ochotę i możliwości wydawać swoje pieniądze.

Nie oszukujmy się, że bazując w Łodzi na pracownikach fabryk, otrzymujących pensje znacznie niższe od średniej krajowej, uda nam się rozwinąć sektor usług, a więc małych i średnich przedsiębiorstw. Należy pamiętać, że to właśnie one w głównej mierze (poprzez podatki), utrzymują budżet państwa i miast, w których działają. Postawienie właśnie na rozwój BPO oraz B+R nie tylko podreperuje sytuację finansową Łodzi. Wyraźnie wzrośnie także bezpieczeństwo, poprawi się poziom kultury, gdyż wykształceni pracownicy nowoczesnych przedsiębiorstw będą chcieli realizować potrzeby wyższego rzędu, a także wyprą na rzeczywisty margines miasta strefę biedy i społecznego zaniedbania.
Co zatem stoi na przeszkodzie, żeby pozyskiwać do Łodzi inwestorów z branży BPO czy B+R skoro oprócz świetnej lokalizacji, doskonale wyszkolonej na łódzkich uczelniach kadry pracowniczej, działalność w tych sektorach kwalifikuje się do prowadzenia jej na terenach objętych statusem specjalnej strefy ekonomicznej, a co za tym idzie, uzyskania wysokich ulg w podatku dochodowym od osób prawnych?

Problem zaczyna się już na początku procesu pozyskiwania takiego inwestora. Zapraszamy przedstawicieli firmy do Łodzi i zabieramy ich na obiad do Manufaktury, która faktycznie robi świetne wrażenie. Ale co dalej? Możemy zaproponować spacer po Piotrkowskiej, którą powszechnie uważa się za wizytówkę Łodzi. Musimy niestety ostrzec przedstawicieli inwestora, aby nie zaglądali czasem do bram. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak przewieźć naszych gości w inne miejsce Łodzi. Choć trudno tu powiedzieć - jakie. Zastanówmy się, ile taka podróż potrwa w zakorkowanym centrum. My, łodzianie, już do tego przywykliśmy, ale zagraniczni goście mogą nie podzielać naszego entuzjazmu z faktu iż przecznicę na Kilińskiego pokonaliśmy szybciej niż w 10 minut.

Jakie to ma znaczenie dla planowanych inwestycji? W przypadku BPO i B+R ogromne. Aby firmy z tych sektorów mogły rozpocząć efektywną działalność, konieczne jest sprowadzenie na miejsce doświadczonej kadry menedżerskiej, która przynajmniej przez kilka pierwszych lat pokieruje nowym przedsięwzięciem. Osoby te najczęściej przyzwyczajone są do bogatej oferty kulturalnej, szybkiej i sprawnej komunikacji miejskiej oraz wysokiego poziomu bezpieczeństwa.

Tymczasem ucieka nam i czas oraz konkurencja w postaci Wrocławia, Poznania czy Krakowa. Zaś łódzcy urzędnicy zamiast działać, tradycyjnie koncentrują się na nic nie znaczących sprawach lub kosztownych demonstracjach siły miejskiego budżetu. Inicjatywy poważne, godne natychmiastowego wdrożenia, takie jak "Strategia dla Piotrkowskiej", przyjmowane są po zaciekłych bojach o podłożu czysto politycznym, tymczasem marnowanie gigantycznych publicznych pieniędzy, liczonych już na dziesiątki milionów złotych, na zakupy takie jak aquapark "Fala" czy poligon na Brusie, przechodzą przez magistrat niemal bez głosu sprzeciwu.
Sztandarowym przykładem takiego działania jest uchwalona ostatnio przez Radę Miejską strategia dla lotniska, której głównym punktem jest wpompowanie w port im. W. Reymonta 500 milionów złotych na budowę dodatkowego pasa do kołowania oraz nowego terminalu. Nasi włodarze uznali widać, że skoro na Lublinku samolot jest rzadkością, to ratunkiem w tej sytuacji jest nowy terminal, który nagle zwiększy zainteresowanie Łodzią linii lotniczych i pasażerów. Logikę takiego rozumowania pozostawię bez komentarza. Jeśli już musimy pozbyć się pół miliarda złotych, dużo lepszym pomysłem byłoby wydanie tej kwoty na lobbowanie za pomysłem, aby alternatywne dla Okęcia lotnisko powstało zamiast na wschód od Warszawy, na zachód od niej, w okolicach Mszczonowa, niemal w pół drogi między Łodzią a stolicą. Przy takiej lokalizacji, Łódź znajdowałaby się o godzinę jazdy autem od największego polskiego portu lotniczego.

Dla pozyskiwania inwestorów z branży BPO i B+R kluczowa jest także promocja miasta. O Krakowie, Gdańsku czy Poznaniu na Zachodzie na pewno słyszano ze względu na atrakcje turystyczne lub targi. Łódź niestety jest mniej znana, co oznacza, że powinniśmy promować się znacznie efektywniej niż konkurencja. Tymczasem ostatnie badania, których przedmiotem była jakość działań promocyjnych oraz szybkość informacji o Łodzi podawanych przez urzędników, wykazały, że nasze miasto charakteryzuje się najgorszym stosunkiem nakładów do rezultatów w dziedzinie promocji.

Prawdą jest, że Łodzi, na skutek zaniedbań wszystkich ekip rządzących miastem, i obecnych, i poprzednich, jest wyjątkowo trudno nadrobić dystans do Krakowa czy Poznania. Same starania pracowników ŁSSE czy Centrum Obsługi Inwestora przy Urzędzie Marszałkowskim nie wystarczą. Bez ambitnej, ale i realnej wizji rozwoju miasta, przegramy może jedną z największych szans w ciągu ostatnich stu lat. Na razie pierwsza jaskołka BPO - Fujitsu, dostała zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej w ŁSSE. Zatrudni około 450 osób. Ale to wciąż za mało, by zmienić oblicze i przyszłość miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki