Bitwa wodna przy kościele przy ul. Rzgowskiej w Łodzi. Ksiądz Piotr walczył w okularach pływackich... ZDJĘCIA

Wielka bitwa wodna na łódzkim Manhattanie.

Leje się regularnie
12-letni Szymon na bitwie wodnej przed kościołem pod wezwaniem Matki Boskiej Anielskiej był już po raz czwarty. Przyszedł z dużym pistoletem na wodę pół godziny wcześniej. Sama bitwa rozpoczęła się tuż przed godziną 12.30, po mszy świętej rozpoczynającej się o godz. 11.30. Stawiły się wielopokoleniowe rodziny, dziadkowie, dzieci, wnusi i prawnuki. Najmłodsi przyjechali w wózkach, a ci którzy potrafili już w nich sami siedzieć byli uzbrojeni w śmingusówki. Jeden z ojców z zaparkowanego przy kościelnym płocie auta wytaszczył 20 litrowy pojemnik na wodę. Przelewał ją do wiaderka z którego dzieci uzupełniały swoje pistolety. Sam z zabawy miał sporo uciechy, bo przez płot polewał z niewielkiej armatki uczestników bitwy walczących na kościelnym placu.
Piski i śmiechy nie cichły przez kilkadziesiąt minut. Odprowadzały księdza Piotra, który w przemoczonej do suchej nitki habicie szedł go zmienić do swojego mieszkania.

Jest msza, a po niej zabawa
Większość uczestników wodnej potyczki brała w niej udział zaraz po niedzielnej mszy. Niektóre dzieci w czasie nabożeństwa nie mogły się powstrzymać aby co chwilę nie wyciągnąć z maminej torebki schowanego tam pistoletu na wodę. Część uczestników przyjechała całymi rodzinami aby wziąć udział w potyczce.
- Mam kilka pistoletów - chwalił się ośmiolatek biegający po placu. - Gdy tylko skończy mi się woda w jednym wymieniam u taty na drugi.
Bitwa wodna przed kościołem przy ul. Rzgowskiej 41 a rozegrała się już po raz kolejny. Dla organizatora, księdza Piotra Kleszcza, jest ona po to, aby uczyć dzieci tego, że dobra zabawa i chuligaństwo to dwie odrębne kategorie.