Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Całe życie czekali na swoją młodzieńczą miłość. Warto było...

Agnieszka Jasińska
123RF
Pani Jadwiga wyszła za mąż w wieku 82 lat za swoją... młodzieńczą miłość. Emilia i Marcin razem chodzili do szkoły podstawowej, a po latach odnaleźli się na portalu randkowym. Małgosia i Paweł rozwiedli się, kiedy na świecie pojawiło się ich dziecko. Dziś Jaś chodzi do przedszkola, a oni znów są razem. Te historie udowadniają, że prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko.

Po latach rozpoznali się po głosie

Pani Jadwiga urodziła się w Łodzi. W maju skończyła 100 lat. Najpierw pracowała w banku i tam poznała Mieczysława. To była młodzieńcza miłość, pierwsze zakochanie. Ich drogi się jednak rozeszły.

Pani Jadwiga z banku przeniosła się do sanepidu, pracowała jako mikrobiolog. Wtedy zakochała się w Czechu i wyszła za niego za mąż. Wyjechała do Ołomuńca. Tam urodziła córeczkę. Po latach doczekała się też dwóch wnuczek. Dzisiaj ma dwuletniego prawnuka.

Wróciła do Łodzi, kiedy umarł jej mąż. Nie przypuszczała, że los przygotuje tutaj dla niej niespodziankę.

Po swoich 80. urodzinach wyjechała na kilka dni do Gdańska i tam na ulicy usłyszała znajomy głos. To był Mieczysław! Poznała go tylko po głosie, bo przecież minęły dziesiątki lat. Wspomnienia wróciły, a młodzieńcza miłość odżyła.

Pani Jadwiga wyszła za Mieczysława mając 82 lata. Byli małżeństwem przez kilka lat. Mieczysław zmarł. Znów została sama.
Dzisiaj sama chodzi do kawiarni i na spotkania z przyjaciółmi. Chociaż skończyła sto lat, radzi sobie dobrze.

Jest pewna, że powrót do młodzieńczej miłości to jedna z najlepszych rzeczy, jaka ją w życiu spotkała.

Codziennie przechodził pod jej domem

Emilia i Marcin razem chodzili do szkoły podstawowej. Należeli do jednej drużyny harcerskiej. Ona zawsze się mu podobała, ale nie miał odwagi zaprosić jej do kina ani do kawiarni.

Emilia była 10 dni starsza od Marcina, ale skończyła szkołę rok wcześniej. Wszystko dlatego, że urodziła się pod koniec grudnia 1979 roku, a on na początku stycznia 1980 r. Dlatego chodziła do "starszej" klasy.

- Przez trzy lata szkoły zawodowej przechodziłem kilka razy dziennie pod jej domem. Ani razu się nie spotkaliśmy - wspomina Marcin.

Chłopak skończył szkołę i poszedł do pracy.

- Pewnego razu zauważyłem, że Emilia idzie ulicą w towarzystwie dwóch osób. Nie zdążyłem jej jednak zaczepić. Może byłem zbyt nieśmiały?- zastanawia się.

Marcin nigdy nie przestał myśleć o Emilii. Cały czas miał ją przed oczami. To była jego pierwsza miłość. Zastanawiał się, co ona teraz robi, gdzie pracuje, jak jej się wiedzie. Z żadną dziewczyną nie udało mu się ułożyć życia.

- To niepowodzenia miłosne skierowały mnie na internetową stronę portalu randkowego - wspomina chłopak.

Marcin zarejestrował się na stronie sympatia.pl.

- Nie traktowałem tego zbyt poważnie. Jednak gdzieś w duszy miałem nadzieję, że może właśnie tutaj znajdę prawdziwą miłość - mówi chłopak.

Któregoś dnia Marcin wrócił zmęczony po pracy. Usiadł przy komputerze, zalogował się na portalu randkowym. I wtedy zobaczył zdjęcie Emilii.

- Zastanawiałem się czy to ona, czy nie ona. Przełamałem się i postanowiłem coś do niej napisać. Zapytałem od czego zaczyna każdy nowy dzień - wspomina chłopak.

Następnego dnia przyszła odpowiedź. Marcin przeczytał: "Masz na imię Marcin, chodziłeś do Szkoły Podstawowej nr 1, a twoja siostra ma na imię Beata i prowadziła naszą drużynę harcerską".

Chłopak nie mógł uwierzyć w ten zbieg okoliczności. To naprawdę była Emilia! Uśmiechnął się sam do siebie.

Potem była wymiana e-maili, rozmowy przez internet. To trwało rok. Wreszcie przyszedł czas na pierwszy telefon. Zadzwonił on.

- Tak się zdenerwowałem, że bardzo szybko zakończyłem rozmowę - przyznaje chłopak. - A przecież chciałem jej tak wiele opowiedzieć...

Odważył się w ruinach klasztoru

Wreszcie spotkali się. Marcina paraliżował strach. Umówili się na przystanku autobusowym. Marcin przyniósł czerwoną różę. Poszli na kawę, a potem odwiózł ją do domu.

Każdego wieczoru do siebie pisali.

- W końcu udało mi się zabrać ją w ruiny starego klasztoru na szczycie góry - wspomina chłopak.

To tam przyszedł czas na wyznania. Po spacerze, kiedy schodzili w dół, Marcin powiedział Emilii, jak bardzo mu na niej zależy i ile ona dla niego znaczy. Czekał na jej reakcję. Po chwili powiedziała, żeby odwiózł ją do domu. Nie odzywała się do niego przez tydzień.

Potem Marcin dowiedział się, że w życiu Emilii był wtedy inny mężczyzna. Doszli do porozumienia, że będą spotykać się nadal, ale tylko jako przyjaciele.

Po prawie roku Emilia wysłała do Marcina wiadomość. To był poniedziałek wielkanocny. Napisała, że przestała się spotykać z tamtym mężczyzną.

Marcin nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Od razu pojechał do niej. Od tego czasu przyjeżdżał codziennie. Po dwóch miesiącach zamieszkali razem. Rok później wzięli ślub. To był kwiecień 2010 roku. Chłopak jest pewien, że to miłość jego życia.

Czekał na Emilię prawie 17 lat, ale niczego nie żałuje.

Wyprowadził się, kiedy zaszła w ciążę

Historia Małgosi i Pawła momentami przypomina brazylijską telenowelę. Jednak wydarzyła się naprawdę.

Poznali się w liceum, byli idealną parą. Przynajmniej tak oceniali ich znajomi. Na studiach zamieszkali razem i nie rozstawali się ani na krok. Po obronie pracy magisterskiej wzięli ślub. Była biała sukienka, welon i setka gości.

Małgosia znalazła pracę w szkole. Uczyła matematyki. A Paweł otworzył własną firmę. Niczego im nie brakowało. Firma rozwijała się świetnie. Już po dwóch latach stać ich było na kupno własnego domu.

Małgosia z zapałem szukała firanek i dywanów. Wybierała meble kuchenne i kolor ścian w łazience. Wszystko musiało być perfekcyjne. I takie właśnie było.

- To był naprawdę piękny dom - wspomina Małgosia.

Zaczęło się psuć tuż po jej 30. urodzinach. Małgosia bardzo chciała mieć dzieci. Dla Pawła wciąż było na nie za wcześnie. Rozmowy o dzieciach zawsze kończyły się awanturą. Małgosia nie chciała dłużej czekać, aż Paweł się zdecyduje. Zaszła w ciążę.

Kiedy powiedziała Pawłowi, że będą mieć dziecko, mąż trzasnął drzwiami.

Wrócił nad ranem tylko po to, aby zabrać swoje rzeczy. Wyprowadził się z domu.

Małgosia została sama.

- Powiedział, że czuje się oszukany i że on nie chciał mieć dzieci - wspomina.

To był bardzo trudny czas dla Małgosi. Wiedziała jednak, że musi być silna. Dla siebie i dla dziecka. Paweł wniósł pozew o rozwód.

- Zgodziłam się na rozwód bez orzekania o winie - opowiada. - Chciałam, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Byłam w ciąży, nie mogłam się denerwować.

Przyjeżdżał do dziecka i zatęsknił za rodziną
Małgosia i Paweł dostali rozwód już na pierwszej rozprawie. Zdecydowali, że sprzedadzą wspólny dom i kupią dwa mieszkania.

- Nie wiem, czy bardziej mi było szkoda małżeństwa, czy naszego domu - przyznaje Małgosia. - Sprzedawałam go z bólem serca, jeszcze trudniej było mi się wyprowadzić. Kawał serca włożyłam w jego urządzenie.

Kupili mieszkania w dwóch różnych częściach Łodzi, by się nawet przypadkiem nie widywać. Paweł zaczął się z kimś spotykać, Małgosia cały czas była sama....

Tuż po rozwodzie urodził się Jaś. Małgosia była najszczęśliwszą mamą na świecie. Ani razu nie żałowała swojej decyzji. Syn stał się najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Dla niego mogła góry przenosić...

Paweł zobaczył po raz pierwszy dziecko, kiedy Jaś skończył miesiąc, gdy przyjechał do Małgosi. Wypili razem kawę. Przywiózł dla syna wózek.

Wtedy po raz pierwszy poczuł, że coś jest nie tak, że może źle postąpił. Nie mógł oderwać wzroku od maleństwa.

Od tego czasu Paweł odwiedzał Jasia w każdy piątek. Bawił się z nim, zabierał na spacery. Czasami na plac zabaw chodzili we trójkę, razem z Małgosią. Z zewnątrz wyglądali na szczęśliwą rodzinę.

Wtedy Paweł postanowił rozstać się ze swoją dziewczyną.

Kiedy Jaś skończył rok, Paweł był już codziennym gościem w domu Małgosi. Wspólne przebywanie spowodowało, że zakochali się w sobie na nowo.

Paweł zaproponował, że wprowadzi się do niej. Zastanowiła się i wspólnie podjęli decyzję, że zaczną wszystko od początku.
Bez pretensji, wyrzutów i żalów o to, co było kiedyś.

- To nie była trudna decyzja - przyznaje Małgosia. - Ja nigdy nie przestałam kochać Pawła. Najtrudniejsze były jednak rozmowy z moimi przyjaciółmi i rodziną. Wszyscy próbowali przekonać mnie, że Pawłowi nie warto ufać. Nie chcieli zrozumieć tego, że mu wybaczyłam, że chcę dać mu szansę. I nadal tego nie rozumieją. Niektórzy znajomi przestali mnie odwiedzać, od kiedy wprowadził się do mnie Paweł.

Małgosia i Paweł zdecydowali, że sprzedadzą dwa mieszkania i kupią jedno duże dla całej trójki.

- Może kiedyś zamienimy to mieszkanie na dom? Na razie musimy nauczyć się od początku ze sobą żyć - mówi Małgosia.

Teraz wspólnie meblują nowe mieszkanie.

- To jest dla mnie najtrudniejsze. Wybierając nowe tapety przypominam sobie nasz stary dom i wszystko to, co się w nim wydarzyło. Ale mam nadzieję, że to minie - mówi Małgosia. - Widzę, jak Paweł się zmienił, jak bardzo kocha Jasia. Zaczyna też coś wspominać o kolejnym dziecku. Znowu bywam szczęśliwa.

Małgosia i Paweł myślą , aby jeszcze raz wziąć ślub. Jednak na razie nie spieszą się do tego.

- Na wszystko przyjdzie czas - mówi ostrożnie Małgosia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki