Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężki żywot frankowiczów

Piotr Brzózka
Eschaf CC
Jak żyje się z frankiem kosztującym 4 złote? Jak to jest, gdy po 7 latach spłacania kredytu jest więcej niż w chwili zaciągania pożyczki, a cena mieszkania spadła jednocześnie o 30 proc.?

Frank miał być dobrym kolegą. Dla wielu okazał się prześladowcą, obracającym życie w ruinę. Kredyt w szwajcarskiej walucie spłaca 550 tys. rodzin w Polsce. Jak sobie radzą w sytuacji, gdy z dnia na dzień kurs CHF wzrósł o 20 proc., a w niektórych przypadkach jest dwukrotnie wyższy niż w dniu zaciągnięcia pożyczki? Przyjrzeliśmy się sytuacji czworga kredytobiorców, spłacających kredyty we frankach szwajcarskich.

- Banki wciągnęły nas w jakąś grę. Każdego dnia mam poczucie, że gram z bankiem w ruletkę. Nie poszedłem po pożyczkę do firmy krzak, nie poszedłem grać o mieszkanie na giełdę ani do kasyna. Poszedłem do znanego banku. Ale trafiłem do kasyna - mówi rozżalony Robert Kuropatwa, informatyk z Łodzi.
Kredyt na kupno kawalerki zaciągnął w 2008 r., gdy kurs szwajcarskiej waluty wynosił 2,2 zł, a więc prawie dwa razy mniej niż obecnie. Zadłużenie nominalne pana Roberta wynosiło wtedy 177 tys. zł. Dziś, po 7 latach spłaty rat, dług mężczyzny osiągnął 260 tys. zł. Rata miesięczna na początku wynosiła ok. 700 zł, dziś to 1100 zł. A łodzianin i tak jest w tej szczęśliwej sytuacji, że jego bank przy ustalaniu oprocentowania uwzględnia tzw. stawkę LIBOR, która przez lata spadała, co częściowo amortyzowało wzrost kursu franka.

Wiele osób takiego szczęścia nie miało - niektóre banki dość swobodnie w ostatnich latach podchodziły do spadającego LIBOR-u. Tyle że, jak podkreśla Robert Kuropatwa, nie wysokość miesięcznej raty jest największym problemem.
- Pracuję i stać mnie na raty, ale zaczynam mieć świadomość tego, w jakiej jestem sytuacji. Myślę, co się może dziać z człowiekiem, gdyby stracił pracę albo zachorował - mówi łodzianin. - Poza tym, wiedząc, że po kilku latach będę miał spłaconą część kredytu, planowałem zamienić mieszkanie na większe. Dziś okazuje się, że jestem w tym mieszkaniu uwięziony na nie wiadomo jak długi czas. W tej chwili to mieszkanie jest niesprzedawalne. Mogę oczywiście je sprzedać, dziś pewnie dostałbym ok. 130 tys. zł, bo ceny nieruchomości  spadły, ale żeby zaspokoić roszczenia banku, musiałbym wyłożyć drugie tyle z własnej kieszeni - dodaje informatyk.

Łodzianin podkreśla, że rodząca się presja społeczna pokazuje, iż takie przypadki nie są jednostkowe, pokazuje także, że frankowicze to nie osoby, które brały pożyczki, żeby się dorobić na wynajmie mieszkań, tylko zwykli ludzie, którzy po prostu chcieli gdzieś mieszkać.

Takich historii są setki. Budując dom pod Łodzią, Paweł Olszewski w 2009 r. pożyczył 73 tys. franków po kursie 3 zł. Jego zadłużenie w polskiej walucie wynosiło 220 tys. zł. Dziś do spłaty zostało mu nieco mniej franków (66 tys.), za to dużo więcej złotówek - 266 tys.

- Jestem zdruzgotany. Ostatnią ratę spłacaliśmy w czarny czwartek, gdy kurs franka sięgał 5 zł. Wyniosła 1344 zł. W poprzednim miesiącu zapłaciliśmy 1150 zł - mówi pan Paweł. Choć dodaje, że i tak ma dużo szczęścia w porównaniu z kolegą, z którym wspólnie starali się o pożyczkę w tym samym banku. Pan Paweł nie miał wszystkich dokumentów, kredyt dostał później, gdy frank zdążył zdrożeć do 3 zł. Kolega był przygotowany, bank pożyczył mu pieniądze od ręki, jeszcze w 2008 r. Frank kosztował wtedy 2,50 zł...

Oczywiście są ludzie, którym frank nie rujnuje życia, niezależnie od tego, czy kosztuje 2, 3, czy 4 zł. Joanna Skrzydlewska, była eurodeputowana PO, a dziś członek zarządu woj. łódzkiego, 10 lat temu zapożyczyła się we frankach na kupno mieszkania. Dziś do spłaty zostało jej jeszcze 76 tys. franków, co dziś daje ok. 304 tys. zł. Czy żałuje tej pożyczki?
- Wciąż bardziej się opłaca mi się spłacać kredyt we franku. W wielu przypadkach jest przecież tak, że całkowita kwota do spłaty i tak jest na razie niższa, niż byłaby w złotówkach - mówi Skrzydlewska. Ona również kredyty w CHF porównuje do gry w kasynie, do którego chodzi się, by wygrać. Tylko czy osoby przegrywające w kasynie powinny się od kogoś domagać zwrotu straconej kwoty?
Łódzka działaczka PO dodaje, że byłaby w stanie spłacić kredyt w całości, założyła, że zrobi to, jeśli kurs CHF spadnie do ok. 3 zł. Po dzisiejszym kursie jest to całkowicie nieopłacalne.

We frankach zadłużył się także Łukasz Magin, łódzki radny klubu PiS. Po ostatnim skoku kursu franka rata wzrosła mu z 1000 do ok. 1200 zł. Tyle że Magin pieniądze pożyczył na zakup mieszkania przeznaczonego pod wynajem. - W związku z tym łzy związane z różnicą kursową są mniejsze, bo mam dochody z tytułu najmu tego mieszkania - mówi Magin.

Jak widać, sytuacje są bardzo różne. Osoby znajdujące się w najcięższej sytuacji z pewnością z uwagą przyglądają się propozycjom przedstawionym w ubiegłym tygodniu przez wicepremiera Janusza Piechocińskiego. Nie są one radykalne, nie ma w nich słowa o przewalutowaniu po kursie z dnia zaciągnięcia, jest za to mowa o przeliczeniu kredytu na złotówki po kursie NBP z dnia przeprowadzenia operacji. Kolejną propozycją są 3-letnie wakacje kredytowe. Piechociński chce też, by banki respektowały obowiązującą obecnie ujemną stawkę LIBOR, co znacznie może złagodzić szok związany ze skokiem kursu.

http://www.strefabiznesu.dzienniklodzki.pl/wideo/janusz-piechocinski-o-sposobach-ulzenia-frankowiczom

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki