Równie ważne jak nowoczesne sale dydaktyczne, kompetentni wykładowcy, stają się warunki do parkowania samochodów. Jedna ze słuchaczek dzwoniących do radia zwierzała się, że ona i mąż podróżują tramwajami, a ich syn, który właśnie zaczął studia kupił z tej okazji samochód. I żeby było jasne - nie widzę w tym nic złego, że młodzież akademicka masowo korzysta z aut. To jeden z dowodów na to, że jesteśmy w Europie, a co za tym idzie, że samochód przestał być dobrem luksusowym. To niestety także dowód na to, że komunikacja miejska nie jest jeszcze konkurencyjna wobec samochodów. Bo kto jak kto, ale studenci są na tyle pragmatyczni, że z pewnością jeździliby komunikacją miejską, gdyby oznaczało to dużo szybsze przemieszczanie po mieście.
Zapewne pamiętają państwo protesty, gdy miasto wprowadzało opłaty za parkowanie w okolicach kapmusu Politechniki. A to, że biedni studenci, a to, że gdzie maja zostawiać auta. Zapominano wtedy o tym , że tu najważniejszy jest interes miasta. Czyli tam gdzie dużo aut, tam wprowadza się opłaty. Ciekaw jestem, czy podobna sytuacja powtórzy się przy Pomorskiej, jednym z najbardziej zatłoczonych samochodami miejsc w mieście.
Może to jest pochopny wniosek, ale to powszechne zmotoryzowanie żaków może być jedną z przczyn, że tak mało z miastem się identyfikują. Pamiętam z moich studenckich czasów wiecznie zatłoczone "86", chyba najbardziej "akademicki" autobus. Narzekałem przed chwilą na komunikację, ale jeśli chodzi o punktualne kursowanie, to teraz jest rewelacyjnie w porównaniu z tamtym czasem. Nie było wtedy telefonów komórkowych i w autobusach się rozmawiało. Informacje o imprezach, które się dzieją w mieście mieliśmy w małym palcu, bo na trasie wlokącego się autobusu było bardzo dużo słupów i tablic z informacjami o imprezach. I nikt nie narzekał na to, że nic się nie dzieje, chociaż oferty kulturalnej dzisiejszym studentom można tylko zazdrościć.
Pamiętam ze studenckich podróży koksowniki wystawiane zimą na przystankach (bo nigdy nie było wiadomo, kiedy 86 przyjedzie), wiecznie zatłoczony plac Dąbrowskiego i mnóstwo znajomości, które się wtedy zawierało, bo po mieście się chodziło. Dziś z życiem studentów jest trochę tak, jak z osiedlami mieszkaniowymi. Ludzie nie maję potrzeby interesowania się niczym co się dzieje poza ich mieszkaniem. Niestety często mam okazję się przekonać, że młodzi ludzie po czterech, pięciu latach studiów nie potrafią nic powiedzieć o Łodzi. Ani o jej historii, ani o zabytkach, ani o wydarzeniach kulturalnych.
Zastanawiam się, czy ten stan się pogłębi po przeprowadzce Wydziału Filologicznego ze śródmieścia na Lumumbowo. Śródmieście Łodzi z pewnością na tym straci i w głowach miejskich strategów już teraz powinny powstawać pomysły jak sprawić, żeby studenci wybierali po zajęciach na przykład Piotrkowską i aktywniej uczestniczyli w życiu miasta. Bo jeśli w czasie studiów nie będą się z nim czuli związani, to nie będą mieli motywacji, żeby tu zostać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?