Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej platform w łódzkiej Platformie

Jolanta Sobczyńska
Jolanta Sobczyńska
Jolanta Sobczyńska Grzegorz Gałasiński
Za oknem jesień, a w łódzkiej polityce letnia gorączka. Do wyborów samorządowych jeszcze dwa lata, ale wygląda na to, że układanie list w Łodzi ruszyło pełną parą. Czy wrzenie w polityce wywołało wyrzucenie radnego Witolda Rosseta z klubu radnych PO? Niekoniecznie. To może być jedynie konsekwencja innych, wcześniejszych wydarzeń.

Wydaje się, że poruszenie zaczęło się od niedocenionej przez wielu informacji, że liczba mieszkańców Łodzi spadła poniżej 700 tysięcy. Smutna to informacja. A najsmutniejsza... dla łódzkich radnych. Co to bowiem oznacza? Że w najbliższych wyborach samorządowych, czyli jesienią 2014 roku łodzianie wybiorą już nie 43, a tylko 40 swoich przedstawicieli do Rady Miejskiej.

Coraz mniej jest więc do dzielenia na listach. Mówiło się nawet o wprowadzeniu okręgów jednomandatowych od nowych wyborów. Wtedy Łódź mogłaby czekać sytuacja, jaką mamy w Senacie. Wybory do Senatu pokazały, że w takiej sytuacji ludzie głosują na partyjne chorągiewki (w tym wypadku na PO). Okręgi jednomandatowe, owszem, wejdą do głosowania w samorządzie w 2014 roku, ale nie w miastach na prawach powiatu. A takim miastem jest Łódź.

Tak czy inaczej przedwyborczą ruchawkę widać już wyraźnie. Dokładnie tak samo jak widoczne było to, że Witold Rosset, były już członek klubu radnych PO, przez wiele dni, a nawet tygodni sam aż się prosił, by go z klubu wyrzucono. Formalnie poszło o to, że władze miasta, w osobie wiceprezydenta Radosława Stępnia, uparły się, że połączą zoo z ogrodem botanicznym i miejskimi lasami, a więc stworzą tzw. Zarząd Zieleni Miejskiej.

Gdy pomysł wszedł w fazę decydującą, czyli gdy władze miasta zaczęły przekonywać, że dla - mniej lub bardziej pewnego - miliona czy dwóch oszczędności w miejskim budżecie warto łączyć instytucje, radny Rosset rozdarł szaty jak Rejtan i ogłosił, że miasto chce "z zoo zrobić fermę" i że "on do tego ręki nie przyłoży". Podczas głosowania nad Zarządem Zieleni ogłoszono dyscyplinę partyjną. Tuż po tym, jak Witold Rosset podniósł rękę "przeciw" łączeniu zoo i botanika - został wyrzucony z klubu radnych. Rosset nigdy członkiem PO nie był. Ale też nie należał do radnych pokornych.

Jako przewodniczący komisji finansów rady miejskiej już rok temu, opiniując finanse Łodzi, opisał je tak, że włodarzom miasta musiało pójść w pięty. Reperkusji jednak nie było. Jednak przy Zieleni "argument siły" zwyciężył nad "siłą argumentów" (cytując samego zainteresowanego). Pytanie, czy Zieleń była aż takim języczkiem u wagi, czy tylko pretekstem. A koledzy z PO pokazali Rossetowi argument siły już kilka tygodni wcześniej. Mówi się, że radny Rosset miał usłyszeć, że PO nie widzi go na swoich listach w przyszłych wyborach samorządowych... Witold Rosset to polityk z 20-letnim stażem. Łatwo się wygryźć nie da.

Ale musiał zacząć grać na siebie. Pod znakiem zapytania stoi jego fotel szefa komisji finansów. Jego byli koledzy z PO mówią, że póki nie będzie wykorzystywał go do lansowania swojej własnej osoby - zostanie na nim. Ale Witold Rosset nie jest jedynym radnym, któremu PO pokazała środkowy palec.

Kilka tygodni temu fotel wiceprezesa miejskiej spółki MPO straciła życiowa partnerka radnego PO Jacka Borkowskiego, Monika Kern. Co było najdziwniejsze w tym wszystkim, dwa lata temu obydwoje ostro pracowali przy kampanii wyborczej prezydent Hanny Zdanowskiej (PO). Radny Borkowski jakby dostał w twarz. Ale szybko się otrząsnął i ogłosił, że zakłada koło liberalne w strukturach łódzkiej PO.

Twierdzi, że swoja propozycję skieruje do ludzi, którym coraz bliżej jest do Ruchu Palikota, niż do idącej w stronę konserwatywną PO. A co, jeśli zarząd regionu PO powie "nie" dla nowego koła? Radny, który chce "wspierać związki partnerskie, in vitro oraz działać przeciwko dyskryminacji" oraz mówi o "legalizacji miękkich narkotyków", coraz bardziej skręca w stronę Ruchu Palikota. Za rok Ruch będzie zapraszał w swoje szeregi apostatów z innych partii. Ramiona Ruchu będą otwarte dla takich ludzi jak np. Borkowski. Już silnie podzielona wewnętrznie łódzka PO może mieć problem. Albo zacierać ręce, bo będzie mniej chętnych do konfitur...

Jolanta Sobczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki