Na razie pozostaje lato w mieście. A my, łodzianie, przyzwyczailiśmy się do tego, że bez względu na liczbę wydarzeń i letnią ofertę mówimy: "w Łodzi nic się nie dzieje". Na szczęście przybywa ludzi, którzy odkładają telewizyjnego pilota i szukają ofert, których po raz kolejny latem nie brakuje.
Kina plenerowe to już znak firmowy naszego miasta, oferta jest wyjątkowo bogata. Zazdrościmy Polsce letnich festiwali, a w Łodzi tylko w tych dniach w Fabryce Sztuki wystąpi legendarny duet muzyków z Wrocławia - Skalpel, a w Muzeum Włókiennictwa Anna Maria Jopek. Jej występ jest częścią cyklu Geyer Music Factory, imprezy, która robiona od lat bardzo konsekwentnie, stała się dowodem na to, że da w Łodzi się latem robić niezwykłe przedsięwzięcia muzyczne.
Nawet ci, którzy się nie interesują jazzem, mogą się świetnie bawić podczas Letniej Akademii Jazzu, kolejnym z sukcesem przeprowadzanym przedsięwzięciu. Kolory Polski, o których pisałem w ubiegłym tygodniu nie są z pewnością samotną wyspą. A to tylko pierwsze z brzegu przykłady, które przychodzą mi do głowy.
W czwartek miałem okazję spędzić kilkadziesiąt minut w Art Inkubatorze przy Tymienieckiego - jednej z najpiękniej zrewitalizowanych fabryk jakie widziałem. Do hotelu Andels doszedł kolejny pofabryczny kompleks, którym możemy się chwalić na całym świecie. Gdy obserwowałem najemców, którzy przygotowywali się do przeprowadzki do nowych lokali, trochę poczułem się jak na wakacjach. To miejsce z niesamowitą atmosferą, o czym będzie można się przekonać podczas wspomnianego już koncertu Skalpela.
Przez lata narzekałem, że w sprawie Księżego Młyna w Łodzi się rozmawia, a w Katowicach w sprawie Nikiszowca działano. Mam nadzieję, że i wreszcie Księży Młyn zacznie przyciągać ludzi. Tu także dzieje się coś, co nie jest akcją, tylko konsekwentnym działaniem. Tu wreszcie pojawili się ludzie, którzy działają i z niepowodzeń wyciągają wnioski. Powodzenie kiermaszy i coraz większa liczba ludzi, którzy tak po prostu przyjeżdżają tu na spacer jest tego dowodem. I tu możemy mówić o dobrym przykładzie tego jak zaczyna działać rewitalizacja społeczna. Spaceruję ostatnio często po Piotrkowskiej.
Ludzie wracają na ulicę. Gwar jak za dawnych lat, ławeczki wykorzystywane przez spacerowiczów, a nie przez "żuli". Kawiarniane ogródki nawet w okolicach południa pełne ludzi. Rozmawiam z kolegą, mówię mu: - Zobacz jak fajnie tu się zrobiło. Ten szybko odpowiada: - Ale jest brudno, widziałeś te plamy po kebabach?
I sam nie wiem, czy ja jestem nadmiernym optymistą, czy kolega malkontentem. Rzeczywiście szkoda, że Łódź nie wyciągnęła wniosków z doświadczeń warszawskich jeśli chodzi o nawierzchnię. Powtórzę zdanie, które wypowiadałem w związku z drzewami sadzonymi na Pietrynie: w przypadku takich ulic nie można oszczędzać. I przerażają mnie wypowiedzi ludzi z elit tego miasta, którzy uważają, że Piotrkowską należy traktować tak jak inne ulice w mieście, czyli bez specjalnych przywilejów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?