MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"DekAmore": opowieści zakazane w Teatrze "Arlekin" [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Aktorki dwoją się i troją, animują nawet lalki Barbie i Kena
Aktorki dwoją się i troją, animują nawet lalki Barbie i Kena Teatr Arlekin / mat. prasowe
Pierwszą w sezonie premierą Teatru "Arlekin" w Łodzi dla dorosłych był "DekAmore", na kanwie "Dekameronu" Giovanniego Boccacia.

Związek "DekAmore" z literackim pierwowzorem jest niewielki. Ani od strony kompozycji, ani przez uwzględnienie kontekstu snutych opowieści (po prostu go tu nie ma) nie można mówić o nawiązaniu do mających niezbywalne miejsce w europejskiej kulturze, stanowiących podwaliny współczesnej beletrystyki, nowel Giovanniego Boccaccia.

"DekAmore" w reżyserii Bogdana Nauki wykorzystuje cztery ze stu nowel, ale wydobywa je z okowów epidemii dżumy, a z Toskanii przenosi na scenę kabaretu z gatunku Moulin Rouge. Narratorkami są frywolnie ubrane aktorki łódzkiego "Arlekina" i animujące w każdej opowieści inne typy lalek. Historie, które w oryginale służyły uciekinierom w utrzymywaniu się "w porządku i wesołości" i przywracały obraz miasta-świata sprzed kataklizmu, w "Arlekinie" służą rozrywce dla dorosłych, opowiadając o rozkoszach ciała i potędze chuci, która najlepiej czuje się bez przysiąg małżeńskich i rzuca na kolana nawet pobożnego mnicha.

Boccaccio był jednak bardziej zróżnicowany, nie odrzucał uczuć platonicznych, chwalił ludzką zmyślność. W przeniesionych na scenę nowelach schadzki czyniące z mężów rogaczy możliwe są dzięki umysłowej tępocie tych ostatnich. Był też Boccaccio mniej bezpośredni, jego bohaterowie opowiadali z wdziękiem, przysłaniając to co cielesne kotarą niedomówień. "DekAmore" wykłada natomiast kawę na ławę, ale Naukę tłumaczyć może rewiowa otoczka.

Reżyser wpada jednak w pułapkę monotonii. Zadziwiająco szybko, jak na jedynie cztery opowiastki i bez względu na zmieniające się typy lalek i zaangażowanie aktorek (Agata Butwiłowska, Patrycja Czyszpak, Katarzyna Pałka, Emilia Szepietowska, Klaudia Sikorska, Karolina Zajdel). Animując tintamareski czy marionetki do zbudowania historii wykorzystują one też udanie elementy garderoby. Najciekawsze efekty daje zamienienie rąk i nóg w twarze i ciała lalek. Aktorki grają w języku angielskim i, niestety, swoboda w posługiwaniu się nim na scenie, co zakłada naturalność interpretacji, nie jest dana wszystkim w równym stopniu.

Wspomnianą monotonię mówienia o "tym", chwilami przełamują napisane według najlepszych literackich wzorców piosenki Davida Malcolma (o kobiecych pieszczotach, łechtaczce, punkcie G), poety, tłumacza i literaturoznawcy, które pełnią rolę interludiów. Właściwy im humor i lekkość dopełnia interpretująca teksty pomysłowa choreografia Joanny Wolańskiej.
Przedstawienie "DekAmore" jest w tej formie raczej próbą stworzenia formy widowiska dla dorosłych. Nie do końca spełnioną, bo zawieszoną w ramie rewii, a na razie ku niczemu nie prowadzącą.

To kolejna w tym sezonie premiera Teatru "Arlekin" (obok "Mistrza i Małgorzaty") adresowana do widza dorosłego, któremu proponuje głównie goliznę, choć mogł aby mu dać znacznie więcej.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki