MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dr Dolittle w Teatrze Nowym gardzi kapitalizmem [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Aktorzy sposobem poruszania się i gestem tworzą temperamenty zwierząt doktora Dolittle'a
Aktorzy sposobem poruszania się i gestem tworzą temperamenty zwierząt doktora Dolittle'a Janusz Szymański / mat. teatru
Właśnie tak postępuje w ostatnich latach teatr adresowany do młodego widza - odczytując klasyczne utwory wyłuskuje wątek lub temat, najlepiej aktualny, i na nim skupia uwagę, z niego wyprowadza formę przedstawienia. Takim tematem mógłby być w "Doktorze Dolitlle i przyjaciołach" kapitalizm. Ale nie jest. Przedstawienie, które na motywach książki H.J. Loftinga w Teatrze Nowym im. K. Dejmka w Łodzi wyreżyserował Konrad Szachnowski, zanurzone jest w myśleniu tradycyjnym, teatrze mniej więcej sprzed dekady.

Pierwsze, co dociera do widza nim na scenie pojawią się aktorzy, to muzyka Jerzego Stachurskiego i to ją upływ czasu najbardziej zdezaktualizował - zwłaszcza instrumentację, np. wprowadzające w akcję gitarowe melodie pozbawione są rockowego "pazura". Bliżej im do weselnej aranżacji, które nie mogą drażnić ucha biesiednika. Podobne "klimaty" wracają też później. Podczas wykonywania piosenek aktorom nie sprzyjają jednak mikroporty.

W planie akcji dostajemy adaptację jednej trwającej rok przygody. Doktor Dolittle (Przemysław Dąbrowski daje postaci angielską wytworność, ale mniej tu dobrotliwości) i jego zwierzęta wyruszają do Afryki, bo bocian Kle-Kle (Artur Gotz) przyniósł wieść o epidemii wśród małp (gdy pod koniec minionego sezonu przedstawienie pokazywano przedpre-mierowo, epidemia wirusa Ebola nie budziła jeszcze niepokoju). Scenariusz Bogumiły Szachnowskiej wychodzi od sportretowania zwierząt żyjących w domu Dolitlle'a i reguł w nim panujących, na czym mija połowa pierwszej części.

Brak tu, jak i w całym spektaklu, pogłębionych relacji między postaciami, a dramaturgia sprowadza aktorstwo do czasem pełnego humoru, ale jednak "odhaczenia" następujących zdarzeń, przez co np. finansowe problemy Dolittle'a nie budzą obawy jego o los. Od początku wszystko wskazuje, że finał będzie i tak szczęśliwy. Nawet rozkrzyczany i zafascynowany mechanizmem parasola król tubylców (udana rola Adama Kupaja) nie zagrozi przyjaciołom. Będą tylko musieli - w ramach fabularnej klamry - dać mu się powtórnie uwięzić, a potem przepłynąć statkiem przez ocean, by zdmuchnąć nie jedną już, jak na początku, ale dwie świeczki na urodzinowym torcie, świętując drugi rok przyjaźni. Ta klamra, obok płaskiej jak stół dramaturgii, to dla widza starszego największe wyzwanie. Widz młodszy da się pewnie porwać radosnej krzątaninie, bo na tym polu atrakcji nie brakuje. Ciekawie udaje się wykorzystać elementy teatru cieni, scenograficzne triki do oddania kraksy okrętu u brzegów Afryki, a animując dwie maski Artur Gotz z zachowaniem pełnej iluzji tworzy dwugłowego Tu-Tama.

Atutem jest też zespołowa kreacja aktorów "Nowego". Grając głównie zwierzęta, czynią to bardziej gestem, sposobem poruszania się i grą ciała nawiązującymi do ich charakterystycznych ruchów i temperamentów, niż aluzyjnymi kostiumami. Nie wszyscy mieli równą szansę zaprezentowania się, ale na uznanie zasłużyli Monika Buchowiec (jako zarządzająca całym bestiarium papuga Polinezja), Gracjan Kielar (płaczliwy Krokodyl o dobrym sercu), Magdalena Kaszewska (małpka Czi-Czi), sięgający po popisy rodem z klaunady Paweł Audykowski (jako nadpobudliwe prosię Geb-Geb), a w niewielkim epizodzie Kamila Salwerowicz i Adam Kupaj - jako Krowa i Koń (z pożytkiem dla akcji byłoby rozwinięcie wątku pozostania w domu tej pary. Potencjał jest).

Morały są dwa. Pierwszy: ponad kłopoty z pieniędzmi i jego zwodniczą siłę stawiajmy przyjaźń, uczucie etc. Drugi: tresowanie zwierząt na potrzeby cyrku jest złe. A dla teatru - dobre? Bo paradoksalnie w pewnym momencie na scenie znajduje się tresowany kundel Henio, który w mig zagarnia całą uwagę dzieci. Że mały tego nie dostrzeże? Na pewno?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki