Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatyczna historia gwiazdora disco polo. Pochodził ze Zgierza

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Krzysztof Rutkowski, Tarzan Boy
Krzysztof Rutkowski, Tarzan Boy Archiwum prywatne/You Tube
Do dziś Polacy bawią się przy jego przebojach. „Tarzan boy”. „Promienie” czy „Samoloty” królują na wielu weselach, imieninach czy urodzinach. Ich autorem jest łodzianin Krzysztof Rutkowski.

Śpiewał hity disco polo

To on przed laty założył zespół „Tarzan boy” i był jego liderem. Został jednym z gwiazdorów świata disco polo. To „Tarzan boy” śpiewał takie piosenki jak „Tarzan”, „Kaligula”, „Promienienie”, „Samoloty” czy „Żółty ananas”. Na YouTube ich przeboje słucha po kilka milionów ludzi.

Dom dziecka w Romanowie

Krzysztof Rutkowski urodził się w 1960 roku w Zgierzu, ale wiele lat mieszkał w Łodzi.
Nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Między jego rodzicami się nie układało. On znalazł się w domu dziecka. W Romanowie, na przedmieściach Aleksandrowa Łódzkiego.

- Teraz w tych okolicach jest duże osiedle mieszkaniowe – mówił nam - Ale domu dziecka w którym mieszkałem już nie ma. Nie lubię wspominać tamtych czasów.

Gitara i perkusja

Ale to właśnie w domu dziecka poważnie zainteresował się muzyką, choć zawsze dla niego była ważna.

Pamiętam jak w telewizji pokazywali recital ABBY – wspominał. - Siedziałem przed telewizorem jak zaczarowany i gapiłem się w ekran. Nic dla mnie wtedy nie istniało! Muzykę lubiłem więc zawsze. Marzyłem, by grać śpiewać. Głos zawsze miałem dobry.

Kiedyś do domu dziecka przyszedł pan z domu kultury w Aleksandrowie Łódzkim. Grał bardzo dobrze na gitarze. Krzysztof zaczął marzyć, by też grać na tym instrumencie.

- Zacząłem prosić, bym mógł chodzić na zajęcia muzyczne do domu kultury – opowiadał. - Udało się. Ten pan, który przychodził do naszego domu dziecka bardzo mi pomógł. Nauczyłem się grać nie tylko na gitarze, ale też na perkusji. Z czasem nawet ta gra na perkusji lepiej mi wychodziła.

Został krawcem

Jednak życie to nie tylko muzyka. Krzysztof wiedział, że nie ma warunków, pieniędzy, by rozpocząć studia. Musiał przede wszystkim zdobyć zawód, który pozwoli mu się utrzymać, normalnie żyć. Poszedł więc do szkoły krawieckiej. Został dyplomowanym krawcem.

- Bardzo poważnie podszedłem do nauki zawodu. - tłumaczył. - Chciałem zostać jak najlepszym fachowcem. Szyłem kożuchy, kurtki skórzane, spodnie, marynarki.

Rozwoził węgiel

Nadszedł czas wojska. Krzysztof włożył mundur i dostał możliwość zrobienia prawa jazdy. W wojsku zdobył wszelkie możliwe uprawnienia do kierowania pojazdami.

- Stwierdziłem, że nie mogę robić nic innego tylko zostać kierowcą! - wspominał. - Po prostu zakochałem się w tym zawodzie. Nie wyobrażałem sobie, że mogę robić co innego. Postanowiłem otworzyć własny biznes, bo zawsze lubiłem pracować na swoim. W tamtych czasach nie było to proste, mieliśmy jeszcze komunę. Można było założyć własną firmę transportową i rozwozić węgiel. Kupiłem więc ciężarówkę i woziłem ten węgiel.

Wybrał miłość

Nie zapominał o muzyce. Razem z kolegami założyli zespoły muzyczne. Pierwszy nazywał się „Kruks”, drugi „Traf”. Grali na weselach, na zabawach w okolicy Łodzi. W Woli Rakowej, Andrespolu, Kurowicach, Brójcach. Krzysztof grał na perkusji, śpiewał. Miał jednak cały czas marzenie. Kochał muzykę, tak jak kierowanie samochodami, chciał więc zdobyć odpowiednie wykształcenie. Postanowił więc zacząć się uczyć w łódzkiej szkole muzycznej. Zdał już egzaminy, ale pojawiły się problemy.

- Pierwszym było to, że mogłem w tej szkole uczyć się grać na instrumentach dętych – tłumaczył. - Nie za bardzo mi to odpowiadało. Poza tym pomysł nauki w szkole muzycznej nie podobał się mojej ówczesnej żonie i jej rodzicom. Nie chcieli, bym był „artystą”. Byłem wtedy jednak zakochany. Zależało mi bardzo na mojej żonie, która była dziewczyną z dobrego domu. Ze szkoły muzycznej zrezygnowałem. Wybrałem miłość.

Przygoda z Tarzan Boy

Dalej grał ze swoim zespołem po weselach, zabawach. W międzyczasie wybuchł szał na punkcie disco polo. Znał już wtedy Przemka Haka.

- Przemek jest z Łodzi, ale mieszka w Warszawie – wyjaśniał Krzysztof. - Hak to jego pseudonim. To on zaproponował, by nagrać kilka utworów, wydać płytę.

W 1996 roku powstał „Tarzan Boy”. To Przemek Hak wymyślił tę nazwę. Jest także autorem największych przebojów zespołu. Takich chociażby jak „Promienie”.

- Nie ma chyba wesela na której nie grano by tej piosenki! - zapewniał solista „Tarzan Boy”. - Jej refren zaczyna się od słów: Dla mnie luty, dla ciebie maj...Na wielu imprezach ludzie dalej bawią się przy „Samolotach”, „Żółtym ananasie” czy „Tarzanie”. Bo „Kaligula” to taka piosenka w rytmie marsza..

.
Krzysztof Rutkowski i „Tarzan Boy” stali się znani, pojawiali się w discopolowych programach, które emitował „Polsat”. Ale wielkich pieniędzy nie zarobili. Krzysztof obwinia za to wytwórnię z którą współpracowali.

Bardzo żałuje, że nie graliśmy teledysku do „Samolotów” - mówił. - Zrobił to inny zespół, choć nawet nie zapytał czy może korzystać z naszej piosenki. W pewnym momencie zostałem zakopany przez wytwórnie jak topór wojenny. Tak więc wielkich pieniędzy na disco polo nie zarobiłem. Nie grałem po kilka koncertów dziennie, jak trafił się jeden w miesiącu to było dobrze

.

Taksówkarz i kierowca MPK

W międzyczasie dla disco polo nadeszły ciężkie czasy. Krzysztof zaczął pracować jako taksówkarz, w korporacji 919. Nie raz ludzie go poznawali. Dziwili się, że człowiek, który śpiewał tyle przebojów jeździ taksówką.

- Tej pracy nie wspominam jednak miło – mówił. - Gdy człowiek nie ma jakiegoś innego źródła utrzymania to trudno się z pracy taksówkarza utrzymać. Ledwo starczy na ZUS i inne opłaty tego typu.

Potem pracował w łódzkim MPK. Został kierowcą autobusów. Woził łodzian po mieście.

- Teraz patrzę jak pięknie poukładały się kariery moich kolegów – Zenka Martyniuka, Marcina Millera – mówił. - Dalej im kibicuje, cieszą mnie ich sukcesy.

Zaczęło się od wyrostka

Krzysztof pracował, na nowo układało się mu życie osobiste. Poznał Adriannę, która jest pielęgniarką. Tak było do 2012 roku. Wtedy zoperowano mu wyrostek robaczkowy.

- Operacja się udała, ale nie dostałem od lekarzy opisu choroby, ani wskazówek do dalszego leczenia – opowiadał Krzysztof Rutkowski. - A już wtedy było podejrzenie nowotworu. Lekarze powinni mi od tym powiedzieć, a oni tego nie zrobili. Mam o to do nich wielkie pretensje.

Mijały miesiące od operacji, a Krzysztof nie czuł się dobrze. Bolało go podbrzusze. Miał od lat przepuklinę pępkową więc zaczął przypuszczać, że ona daje o sobie znać.

- Nie zamierzałem jej operować – wyjaśniał. - Ale mam dobrego kolegę, który też jest kierowcą w MPK, a jego siostra i szwagier lekarzami. Namówił mnie, bym zoperował sobie tę przepuklinę u jego szwagra, w szpitalu położonym 150 kilometrów od Łodzi.

Walczył z rakiem

Krzysztof Rutkowski jadąc na tę operację nawet nie przypuszczał co go spotka...Liczył, że szybko wróci do domu, dolegliwości miną.

Chirurg otworzył brzuch i wyleciały z niego dwa wiaderka śluzu – wspominał. - Nic nie mógł zrobić. Musiał zaszyć mnie z powrotem. Okazało się, że mam nowotwór nazywany śluzakiem otrzewnej!

Krzysztofowi zawalił się świat. Nie mógł zrozumieć, że to jego spotkał taki cios,

Zawsze dbałem o siebie! - zapewniał. - Nie piłem, nie paliłem. I mnie dopadło coś takiego. Nie mogłem tego zrozumieć.

Zaczął sobie przypominać, że badania operacją nie wyszły najlepiej. Zaczął chudnąć. Ale nawet wtedy nie pomyślał o najgorszym.

- Żonie w końcu udało się odebrać opis choroby ze szpitala w którym operowano mi wyrostek robaczkowy – mówił Krzysztof Rutkowski. - I już wtedy wspominano o podejrzeniu śluzaka otrzewnej...

Krzysztof zaczął chemioterapię. Zbierał pieniądze na drogie leczenie...Niestety zmarł 23 lutego 2017 roku. Został pochowany na cmentarzy w Zgierzu. Pozostały po nim przeboje..

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki