Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyktando Mikołajkowe 2016 na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego [ZDJĘCIA,FILM]

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Grzegorz Gałasiński
Koło Naukowe Językoznawców Uniwersytetu Łódzkiego zorganizowało w siedzibie Wydziału Filologicznego tej uczelni coroczne Dyktando Mikołajkowe.

Dyktando odbyło się po raz trzeci. Jego tekst dotyczył zbliżającego się otwarcia stacji Łódź Fabryczna.

Zobacz też:Dyktando mikołajkowe na Uniwersytecie Łódzkim [TEKST DYKTANDA + ZDJĘCIA]

W ortograficznej zabawie mógł wziąć udział każdy chętny. Tekst przeczytał głośno Mirosław Henke, aktor i wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi.

TEKST DYKTANDA NA NASTĘPNEJ STRONIE

TEKST DYKTANDA MIKOŁAJKOWEGO:

Koziegłowy, o których mój ponaddwudziestodwuipółletni przewodnik niewiele wspominał, witały mnie donośnym krzykiem kszyka i złowróżbnym dżdżem. Na prastarym dworcu, wymalowanym w niejedne esy-floresy, przechadzali się w tę i we w tę chimeryczni podróżni, gotowi w każdej chwili przedzierzgnąć się w nieokiełznany tłum, którego można by, niebezpodstawnie zresztą, zacząć się obawiać. Na nienisko położony peron raz-dwa wjechał, skądinąd nie najnowocześniejszy, pociąg napędzany dieslowskim silnikiem. Zajmując swoje miejsce, do szczętu zziajana, przywitałam siedzącego na wprost mnie zwarzonego niezgułę. Kontemplację krajobrazu przerywały odgłosy horrendalnej dysputy nie najmłodszego sierżanta z pamiętającą peerelowskie czasy starowinką. Gdy dotarłam na stację Księżomierz, do mojego superekskluzywnego przedziału zaczął wtranżalać się pięćdziesięcioparoletni mieszkaniec Krynicy-Zdroju. Uraczył mnie arcyciekawą teorią o nadchodzącej niezadługo megakatastrofie, wynikającej z eksplozji supernowej. Następnym przystankiem mojego pięcioipółgodzinnego wojażu był Łowicki Park Etnograficzny w Maurzycach, w którym dostałam ekstrazniżkę od super-Polki Sylwii. W skansenie zwiedziliśmy ultramarynowe chałupy oraz kościół z Wysokienic, z którego wieży wyleciała pójdźka. Nasz przewodnik bez wahania opowiedział nam arcyciekawą historię o kurhannikach sokotrzańskich. Ukontentowana, podążyłam następnego ranka dalej – przez Pułtusk. Przez szybę spostrzegłam hożą pułtuszczankę o bachusowym śmiechu, która sprzedawała trykotaże. Ni stąd, ni zowąd dojechaliśmy do Niemyje-Ząbków. Tam, czekając na pociąg InterCity do domu, spotkałam na obskurnym, dawno nieremontowanym dworcu chichoczącą wniebogłosy top modelkę, która rozmawiała z antyfanką o nieprzeciętnych efektach cud-diety. Wspomniała także o krwistoczerwonych hybrydach sprzed co najmniej półtora miesiąca założonych w walentynki przez ulubioną fryzjerkę-kosmetyczkę z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dodała też kilka słów o stop-klatkach z udziałem eks-Amerykanki i jej ekspartnera zza wielkiej wody. Uff! Na szczęście w okamgnieniu nadjechał mój żelazny dyliżans.
Koniec podróży! U celu meganowoczesna, długo wyczekiwana maksistacja – dworzec Łódź Fabryczna! Przyprószona już gdzieniegdzie z rzadka śniegiem ponaddwumiliardowa inwestycja z hiperpostindustrialnym wykończeniem, którego nie powstydziłyby się zachodnioamerykańskie Chicago i chiński Paryż Wschodu, czyli Szanghaj. Zdobiona nie tylko samoruszającymi się schodami, lecz także, co dla lodzermenscha nierzadki widok, wielokolorowymi muralami kaukaskiej streetarterki.

*Dyktando zamieściliśmy w wersji lektorskiej, która nie uwzględnia form obocznych ani rozbieżności interpunkcyjnych - [przyp. red]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki