Podczas pamiętnego, poszlakowego procesu w Sądzie Okręgowym w Łodzi 60-letni Krzysztof W., któremu za zabicie żony Urszuli groziło dożywocie, został uniewinniony. Nie było mocnych dowodów jego winy. Prokuratura z Pabianic, która była przekonana, że emerytowany nauczyciel jest zabójcą, nie pogodziła się z takim wyrokiem i złożyła apelację. Jej argumenty były na tyle mocne, że Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił wyrok uniewinniający i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd niższej instancji. Jednak do ponownego procesu nie dojdzie.
CZYTAJ: Nauczyciel z Pabianic zabił nożem żonę?
- Oskarżony zmarł. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. W tej sytuacji, decyzją Sądu Okręgowego w Łodzi, sprawa została umorzona - powiedziała nam Lidia Jóźwiak, szefowa Prokuratury Rejonowej w Pabianicach.
Proces był poszlakowy, ponieważ nie było świadków zdarzenia ani wyraźnego motywu zabójstwa. Na dodatek z opinii biegłego wynikało, że kobieta mogła sobie sama zadać cios nożem. Jednak w mieszkaniu nie znaleziono zakrwawionego noża, co oznacza, że ktoś go wymył i wstawił do stojaka. Wątpliwe, by zrobiła to ciężko ranna kobieta. Jednak wątpliwości w tej sprawie zostały rozstrzygnięte na korzyść oskarżonego, który odpowiadał z wolnej stopy. Podczas procesu Krzysztof W. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Twierdził, że to nie on zadał żonie śmiertelny cios w serce.
Do tragedii doszło wieczorem 10 sierpnia 2011 r. w kamienicy przy ul. Zamkowej w centrum Pabianic. Tego dnia małżonkowie Krzysztof i Urszula W. wrócili z wczasów. Pojechali do sklepu, kupili m.in. alkohol i trochę wypili.
- W pewnym momencie zabrałem żonie okulary - mówił w śledztwie emerytowany nauczyciel. - Zaczęła krzyczeć, ja także. Uderzyła mnie, ale jej nie oddałem. Potem wyszła z pokoju. Oznajmiła, że idzie po papierosy. Gdy nasz pies zaczął szczekać, wszedłem do kuchni. Żona oddychała chrapliwie. Uderzyłem ją kilka razy lekko dłonią w twarz. Nie reagowała. Położyłem ją na podłodze i wtedy zauważyłem krew na bluzce. Podciągnąłem ją. Okazało się, że pod lewą piersią żona miała ranę. Potem zadzwoniłem po pomoc. Nie miałem noża w ręku - zeznał mężczyzna.
Na miejsce przyjechała karetka pogotowia, której załoga przystąpiła do reanimacji kobiety. Niestety, rana okazała się śmiertelna. O godz. 22.20 ratownicy stwierdzili zgon. Wcześniej zawiadomili policjantów, którzy zatrzymali oskarżonego. Był nietrzeźwy. Miał 0,8 prom. alkoholu w organizmie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?