Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Stanisław "Warszyc" Sojczyński, żołnierz wyklęty, którego mogiły szukamy do dziś. Nasz wywiad

Marcin Darda
Marcin Darda
Stanisław "Warszyc" Sojczyński został skazany na śmierć wyrokiem sądu kontrolowanego przez komunistów. Wyrok wykonano 19 lutego 1947 r. W Łodzi. Pochowano go w anonimowej mogile na poligonie Brus. Jego ciała dotąd nie odnaleziono.
Stanisław "Warszyc" Sojczyński został skazany na śmierć wyrokiem sądu kontrolowanego przez komunistów. Wyrok wykonano 19 lutego 1947 r. W Łodzi. Pochowano go w anonimowej mogile na poligonie Brus. Jego ciała dotąd nie odnaleziono. Dziennik Lodzki
„Skoro nie ma pełnej niepodległości, czyli nie osiągnięto celu, o który walczył ze swoimi żołnierzami, to walkę musi kontynuować, bo nic ich z przysięgi i walki nie zwalnia” – mówi o kapitanie Stanisławie „Warszycu” Sojczyńskim, żołnierzu wyklętym i jednym z najwybitniejszych dowódców Konspiracyjnego Wojska Polskiego, doktor Tomasz Toborek, historyk z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Dziś 1 marca, Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, a także kolejna rocznica śmierci „Warszyca”, czyli kapitana Stanisława Sojczyńskiego, najwybitniejszego dowódcy Konspiaracyjnego Wojska Polskiego w centralnej Polsce. Sąd pod kontrolą komunistów skazał go na śmierć, a wyrok wykonano na trzy dni przed wejściem amnestii. Odebranie mu życia miało być ważnym symbolem dla komunistów, czy też była to zwykła zemsta?

Trudno powiedzieć, czy wyrok został wykonany w pośpiechu przed amnestią. Wydaje się, że w przypadku Sojczyńskiego był on i tak przesądzony. „Warszyc” był dla nowej władzy tak oczywistym i znienawidzonym przeciwnikiem, że nie wyobrażam sobie innego rozwiązania. Takich ludzi eliminowano w pierwszej kolejności. Właściwie nikomu z dowódców pokroju Sojczyńskiego, które zdecydowały się na otwartą walkę z nowym systemem, nie udało się przeżyć. Wszyscy oni skończyli z wyrokami śmierci orzeczonymi przez komunistyczne sądy.

Był znienawidzony przez swoje spektakularne akcje, jak ta ze zdobyciem aresztu Urzędu Bezpieczeństwa w Radomsku, która zresztą była powtórzeniem akcji z 1943 roku, kiedy jako oficer AK odbił ten sam areszt Niemcom?

Fakt, że „Warszyc” pozostał w konspiracji w styczniu 1945 roku, to konsekwencja jego poglądów i tego, co robił przez całe swoje życie, w szczególności podczas II wojny światowej. Był już wówczas lokalnym bohaterem, właśnie za sprawą słynnej akcja na areszt w Radomsku w 1943 roku. Jeszcze wcześniej jego żołnierze wykonali wyrok na szefów Gestapo w tym mieście. W styczniu 1945 roku okazało się, że zamiast bohaterami żołnierze Armii Krajowej są „zaplutymi karłami reakcji” a cel, o który walczyli nie został osiągnięty. Niepodległość nie została osiągnięta z powodów od „Warszyca” i jego żołnierzy niezależnych - Polskę znalazła się po prostu w sowieckiej strefie wpływów. Po wejściu do Polski Sowietów Sojczyński uznał więc, że ma do czynienia z nową okupacją. Skoro nie ma pełnej niepodległości, czyli nie osiągnięto celu, o który walczył ze swoimi żołnierzami, to walkę musi kontynuować, bo nic ich z przysięgi i walki nie zwalnia. Znamienne i symboliczne jest, że żołnierze „Warszyca” po trzech latach musieli rozbijać ten sam radomszczański areszt uwalniając swoich towarzyszy broni – tym razem z rąk polskich funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

A skąd się brał – oprócz oczywistych aspektów, jak uległość rządu londyńskiego wobec komunistów – ten radykalizm w działaniu Sojczyńskiego? To przecież nie były jakieś leśne potyczki, a skuteczne działania sporych, dobrze wyszkolonych oddziałów.

Są chyba dwa główne powody takiej postawy. Po pierwsze: cechy osobiste Sojczyńskiego – bardzo surowe podejście do życia i własnych obowiązków, wysokie wymagania stawiane siebie i swoim podkomendnym. „Warszyc” był człowiekiem niesłychanie przywiązanym do takich wartości, jak praworządność, porządek czy karność. Widać to już w działalności wojennej, gdy był zastępcą komendanta Obwodu Radomsko Armii Krajowej. Po wojnie chyba jeszcze bardziej dbał o wizerunek swoich żołnierzy, bo trzeba się było przeciwstawić komunistycznej propagandzie oczerniającej żołnierzy podziemia. Radykalizm w poglądach przejawiał się zresztą w różny sposób. Sojczyński przeciwstawiał się np. polityce dowództwa AK u schyłku wojny. Nie godził się na, jego zdaniem, zbyt łagodną politykę w stosunku do władz komunistycznych i do wkraczających do Polski Sowietów. Krytykował demobilizację oddziałów zimą z 1944 na 1945 roku, nie akceptował rozgrywek wewnętrznych w szeregach Armii Krajowej i wykorzystywania w nich zwykłych żołnierzy. Nie wahał się zwracać w tych sprawach na piśmie do dowództwa, za co grożono mu interwencją żandarmerii. Ten radykalizm w oczywisty sposób przełożył się na ocenę rozkazu o rozwiązaniu Armii Krajowej. Drugi powód radykalizmu Sojczyńskiego to oczywiście obserwacja tego, co działo się wraz z wprowadzeniem w Polsce nowego „porządku”: represje, aresztowania byłych żołnierzy AK jako potencjalnych wrogów nowego porządku, samowola funkcjonariuszy UB i MO.

Dlaczego po aresztowaniu Sojczyńskiego, KWP straciło na znaczeniu? To był efekt tego, że zabrakło jego charyzmy, czy też w tym samym czasie wydarzyło się coś jeszcze?

Jest prawdą, że „Warszyc” miał ogromny autorytet i to jego osobowość scalała tę organizację. Zbudował Konspiracyjne Wojsko Polskie od podstaw i dowodził nim przez blisko półtora roku. Na przełomie wiosny i lata 1946 r. nadszedł jednak czas bardzo intensywnej rozprawy komunistów z podziemiem. Były to zarówno działania agenturalne jak i pacyfikacje terenu. Mieczysław Moczar, wówczas szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi, wysłał w Radomszczańskie silne jednostki operacyjne, które aresztowały m.in. uczestników akcji na areszt w Radomsku. Warto w tym miejscy wspomnieć o głośnym już „procesie siedemnastu”, który odbył się wówczas w Radomsku. Dwunastu żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego skazano bowiem na karę śmierci. Osób aresztowanych w tym czasie było jednak znacznie więcej. Nie było więc tak, że Konspiracyjne Wojsko Polskie rezygnowało z walki, bo aresztowano dowódcę ale po prostu organizacja poniosła w tym czasie tak duże straty, że nie była już w stanie się odbudować. Nie chodziło więc tylko o brak „Warszyca” i jego przywódczych cech. Trzeba też dodać, że przejęto wówczas archiwum organizacji, co otworzyło drogę do kolejnych aresztowań i zdziesiątkowało szeregi KWP. I jeszcze jedno - w aresztowaniu „Warszyca” brał udział Henryk Brzózka, łącznik jego sztabu, który okazał się zdrajcą i agentem. Niestety nie został on zdekonspirowany i wszedł także do drugiej komendy Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Dzięki temu komuniści mieli na bieżąco wgląd w to, co się dzieje w organizacji i czekali tylko na dogodny moment, by zlikwidować ostatecznie jej struktury.

Wspomniał Pan o Mieczysławie Moczarze. Nie kto inny jak właśnie Sojczyński wydał rozkaz zlikwidowania szefa WUPB w Łodzi. Dlaczego do tego nie doszło?

Rzeczywiście, Konspiracyjne Wojsko Polskie wydało wyrok śmierci na Moczara. Organizacja miała bowiem swój sąd, który skazywał najbardziej niebezpiecznych funkcjonariuszy reżimu. Nie wszystkie wyroki udawało się jednak wykonać, a w przypadku Moczara okazało się to po prosty zbyt trudne. Moczar był wysokim funkcjonariuszem aparatu bezpieczeństwa a struktury KWP w samej Łodzi były bardzo słabe by zrealizować takie zadanie. Łódzka komenda Konspiracyjnego Wojska Polskiego liczyła kilkanaście osób, a ponadto została szybko rozbita aresztowaniami. W archiwum IPN zachował się dokument z wyrokiem śmierci i ponaglenia „Warszyca” do jego wykonania. Samo zadanie okazało się jednak zbyt trudne.

Dlaczego komuniści otoczyli tak ścisłą tajemnicą miejsce pochówku Warszyca? Wiadomo tylko, że chodzi o Brus, miejsce w Łodzi, poligon, gdzie wcześniej swoje ofiary grzebali także Niemcy.

Nie była to praktyka dotyczący tylko Sojczyńskiego. On i inni „wyklęci” otoczeni legendą bohaterów byliby dla reżimu nadal w jakiś sposób niebezpieczni. Gdyby mieli jawne miejsce pochówku mogłoby się ono stać miejscem niepożądanych spotkań, manifestacji itp. Druga sprawa to po prostu prymitywna zemsta, która po śmierci dosięgnęła rodziny bohaterów, które nigdy nie poznały miejsca ich pochówków. Taka była motywacja ludzi tamtego systemu. Wszyscy najwięksi bohaterowie, nie tylko Sojczyński, ale także generał Fieldorf czy rotmistrz Pilecki zostali pogrzebani w miejscach nieznanych.

W tym roku poszukiwania szczątków Warszyca mają zostać wznowione. A co, jeśli się nie uda?

Wtedy najważniejsza jest pamięć - o Sojczyńskim i innych ludziach, którzy potrafili sprzeciwić się komunistycznemu reżimowi, bo chcieli Polski niepodległej. Pamiętajmy o nich w edukacji, oceniajmy rzeczowo i bez mitologizowania ich działalność. Mówmy uczciwie o sytuacji, w jakiej znaleźli się w 1945 r. Jeśli nie znajdziemy ich miejsc spoczynku to będziemy się musieli z tym pogodzić ale nie rezygnujmy z ich upamiętnienia w sposób w jaki możemy to zrobić.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki