Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Facebook: Kocham Real, kocham Barcelonę

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Są dwa rodzaje kibiców piłkarskich. Lokalni trzymają kciuki za drużyny ze swego miasta, a światowi modlą się o sukcesy swoich drużyn nie zważając na to, że istnieją w innej rzeczywistości gdzieś kilka tysięcy kilometrów dalej. Byleby wygrywały!

Lokalni kibice w Łodzi opowiadają się za miłością za ŁKS lub Widzewem, a co robią światowi? Wybierają między Barceloną i Realem, bo to dzisiaj najmodniejsze marki. Kibicowanie hiszpańskim drużynom dobrze prezentuje się na facebooku. Jest się wtedy trendy. Przecież na FB nikt nie napisze, że był na wczasach w Grotnikach, a każdy napisze, że był na Wyspach Kanaryjskich.

Jakoś nie spotkałem kibica, który przejmowałby się wynikami Nottingham Forest, Deportivo La Coruna czy Arminii Bielefeld. Pewnie dlatego, że nikt nie chce być niemodny. Nottingham zdobył dwa razy Puchar Europy, ale już nie jest na topie. Jego wynikami pochwalić się nie można. Co innego chwalenie się Realem i Barceloną.

Real i Barcelona to też wielkie pieniądze, a dobrze jest w towarzystwie forsy się pokazywać.

O nagrodach liczonych w milionach dolarów, szczerozłotych koliach, bentleyach wręczanych za zwycięstwo, pałacach za medale - marzą wybitni sportowcy z pierwszych stron gazet. Ale dla równowagi są też sportowcy może nie mniej utalentowani, ale mniej szczęśliwi i uprawiający gorzej opłacane dyscypliny. W niedawnym Cafe Futbol usłyszałem taką oto mniej więcej wypowiedź piłkarki nożnej z czołowego polskiego klubu: „Marzymy o tym, by nasi działacze wynajmowali na wyjazdowe mecze duże autokary, bo wtedy zajmujemy po dwa miejsca i możemy rozłożyć nogi!” Jak niewiele brakuje do szczęścia. Takich sportowców też trzeba mocno oklaskiwać.

Podróże kształcą, bez względu na to, czy autokarem na mecz ligowy piłki nożnej kobiet, czy samolotem na Maltę na szczyt Unii Europejskich. Po zamieszaniu z wizytą polskiej delegacji na Malcie mam taki oto pomysł. Skoro na unijnym szczycie mógł nas reprezentować premier Czech, to może powinniśmy pójść dalej - niech drużyna Czech reprezentuje Polskę dajmy na to w mistrzostwach świata w hokeju na lodzie. Sukces murowany.

Idąc jeszcze dalej, niech rugbiści Nowej Zelandii reprezentują Polskę w Pucharze Świata. Zagrać z nimi nie możemy, to przynajmniej w ten sposób zrekompensują nam brak kontaktu ze światowym rugby. Z tą dyscypliną sportu zawsze jest ciekawie. W każdej innej dyscyplinie Polska może zagrać z mistrzem świata, ale nie w rugby! Dlaczego? Bo mistrzowie grają tak agresywnie, tak dynamicznie, że mogliby pozabijać na boisku naszych reprezentantów.

To mniej więcej tak, jakbym założył łyżwy i wyjechał na lód na mecz NHL lub założył rękawice i wyszedł do ringu z moim imiennikiem Michalczewskim... Tygrys też stał się modny i jako juror w telewizji ocenia śpiewających i tańczących.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki