Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jazdy po pijanemu nie daruję nikomu!

Paweł Gołąb
Piotr długo czekał na wyrok, ale ten go usatysfakcjonował
Piotr długo czekał na wyrok, ale ten go usatysfakcjonował Fot. Paweł Gołąb
Piotr Andrzejak z Sieradza, który wsławił się tropieniem pijanych kierowców, a po naszych publikacjach z racji swojej nieugiętej postawy został okrzyknięty mianem "mściciela", doprowadził przed oblicze sądu drugiego delikwenta.

Mężczyzna, którego wyłapał, gdy ten jechał autem, praktycznie śpiąc na kierownicy, długo nie będzie mógł usiąść nie tylko za kółko, ale też choćby na rower. Dostał bezwzględny zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów przez trzy lata.

- Dla mnie jeżdżący pod wpływem alkoholu to pospolici mordercy i z takiego paragrafu należałoby ich osądzać. Może to w końcu wpłynęłoby na trzeźwość umysłu kierowców, by nie siadali za kółkiem po kielichu - uzasadnia swoją nieugietą postawę Piotr Andrzejak. - Wziąłem to sobie za punkt honoru choćby ze względu na moje kilkunastoletnie doświadczenie ratownika medycznego. Widziałem zbyt dużo wypadków, spowodowanych przez pijanych, w których ginęły też dzieci. Dlatego nie toleruję zachowań sprawców.

Ostatnią osobą, która się o tym przekonała, był 60-letni Kazimierz P. Zamroczony alkoholem sieradzanin ponad rok temu w pewne niedzielne popołudnie prawie staranował samochód Piotra Andrzejaka. Gdy ten zobaczył, że kierowca praktycznie leży na kierownicy, natychmiast zadzwonił na policję i pojechał za delikwentem. Ryzykował nawet mandatem, przejeżdżając na czerwonym świetle przez skrzyżowanie, by nie zgubić opla Kazimierza P. Ten zaparkował pod swoim blokiem i wtedy zatrzymali go policjanci. Miał w organizmie 2,7 promila. Do tego jechał bez dokumentów.

Piotr Andrzejak hobbystycznie opisuje swoje przygody i sukcesy. Na portalu Wiadomości24.pl opisał jak doprowadził to zatrzymania pierwszego pijanego kierowcy. Za swoje dokonania, w lutym bieżącego roku dostał nagrodę człowieka miesiąca w Łodzi.

Na rozprawie, na którą przyszło czekać ponad rok, Kazimierz P. tłumaczył, że feralnej niedzieli pijany się nie czuł. Bo tego dnia alkoholem się nie raczył, tylko przez kilka dni wcześniejszych. W taką "kumulację" promili sąd jednak nie uwierzył.

- Te stwierdzenia trzeba przyjąć z dużą dozą ostrożności. 2,7 promila to stan upojenia alkoholowego - podkreślał sędzia Maciej Leśniowski i prócz trzyletniego zakazu prowadzenia pojazdów orzekł 1 tys. zł grzywny.

Kazimierz P. nie chciał komentować sprawy. Potwierdził tylko, że nie będzie się odwoływał. Wcześniej z wyrokiem musiał pogodzić się inny sieradzanin, Jacek R., który również o mało co nie staranował auta Piotra Andrzejaka, jadącego z kolegą. Ci musieli ratować się ostrym hamowaniem, by uniknąć zderzenia. Zadzwonili na policję i zatrzymali delikwenta, który czmychnął na pobliski parking. Przed sądem Jacek R., u którego stwierdzono ponad 2 promile, również próbował się wykpić od kary, ale w bardziej bezczelny sposób. Przyznał, że był pijany, ale samochodem... nie jechał, tylko chował w nim klucze od swojego warsztatu. Sąd mu nie uwierzył, dał trzyletni zakaz, 1,5 tys. zł grzywny i skazał na osiem miesięcy prac społecznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki