Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: Młodzież ze Stoków lżona z ambony

Magda Szrejner
Autorami dosadnych słów są rodzice uczniów gimnazjum przy ulicy Janosika
Autorami dosadnych słów są rodzice uczniów gimnazjum przy ulicy Janosika fot. Krzysztof Szymczak
Prostytutki, gwałciciele, narkomani - o tym, że mieszkają w takim sąsiedztwie, dowiedzieli się mieszkańcy łódzkiego osiedla Stoki. Stało się to podczas niedzielnej mszy w parafii Matki Bożej Różańcowej.

15 listopada ksiądz odczytał z ambony list napisany przez rodziców uczniów z Gimnazjum nr 33. Piszą w nim, że są przerażeni faktem, że ich dzieci chodzą do szkoły z wychowankami Pogotowia Opiekuńczego przy ul. Krokusowej, zdemoralizowanymi młodocianymi przestępcami, "którzy w zeszłym roku dopuścili się rozbojów, gwałtów, kradzieży i wymuszeń".

Rodzice, którzy nie chcą wychowanków Pogotowia Opiekuńczego, napisali list otwarty do wiceprezydent Marii Maciaszczyk. Jego kopia trafiła do proboszcza pobliskiej parafii. A ten nieoczekiwanie odczytał list na mszy. Wierni usłyszeli, że do Gimnazjum nr 33 chodzą prostytutki i gwałciciele. Byli zszokowani. Zaczęli wydzwaniać do terenowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Łodzi.

Elżbieta Borowska, dyrektorka Pogotowia Opiekuńczego, z trudem opanowuje wzburzenie. - Nie dostałam kopii listu, słyszałam jednak, że nazywa się w nim moich podopiecznych prostytutkami i gwałcicielami. Otóż oświadczam, że wśród wychowanków pogotowia nie ma młodzieży, na której ciążyłyby takie zarzuty. Nie wiem, skąd rodzice uczniów z Gimnazjum nr 33 czerpią wiedzę na temat przeszłości naszej młodzieży. Przecież dokumenty znajdują się w Pogotowiu Opiekuńczym, a ich zawartość objęta jest tajemnicą - dodaje Elżbieta Borowska.

Dlaczego proboszcz zdecydował się na odczytanie listu z ambony?

- Zostałem o to poproszony przez rodziców gimnazjalistów - mówi ks. Antoni Głowa, proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej. - Nie mnie oceniać treść listu. Powinniśmy się wszyscy modlić o rozwiązanie tego problemu.

Problem w tym, że instytucje już się młodzieżą z Krokusowej zajęły. We wrześniu dyrektorka Gimnazjum nr 33 zabiegała w wydziale edukacji, żeby dla dzieci, które chodzą do jej szkoły, a są podopiecznymi Pogotowia Opiekuńczego, utworzyć odrębną klasę w Szkole Podstawowej nr 145. Podstawówka znajduje się na terenie pogotowia i chodzą do niej młodsi wychowankowie tej placówki. Prośbę motywowano tym, że w ubiegłym roku 20 gimnazjalistów, wychowanków pogotowia, nie zdało do następnej klasy. Głównie z powodu nieobecności. Gdy w październiku pytaliśmy o jej zabiegi, twierdziła, że jej szkoła nie jest przygotowana do radzenia sobie z trudną młodzieżą, nie ma na etacie nawet psychologa, a w podstawówce, działającej przy pogotowiu, pracują wyspecjalizowani nauczyciele i pedagodzy.

Szef wydziału edukacji UMŁ Jacek Człapiński zgodził się na przeniesienie klasy gimnazjalnej na teren SP 145 . Ale w połowie października w wydziale postanowiono, że w podstawówce zostanie w przyszłym roku utworzony zespół szkół, do którego chodziliby podopieczni pogotowia. Do tego czasu gimnazjaliści mają się nadal uczyć w SP 145. Jednak kilka dni po tej decyzji, dyrektorka gimnazjum przeniosła całą gimnazjalną klasę z powrotem do budynku swojej szkoły. Twierdząc, że podstawówka nie stworzyła im prawidłowych warunków do nauki. Dyrektor wydziału edukacji nie znalazł wczoraj czasu na rozmowę.

Patrycja Wójcik, radna PO, która zajmuje się sprawą, za oburzające uważa zmiany decyzji. - Ciągłe przenoszenie dzieci to skrajna nieodpowiedzialność. Poproszę o wyjaśnienia - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki