W czerwcu w zaparkowany w pobliżu bloku samochód pani Joanny uderzyło inne auto. Gdy łodzianka zakwestionowała wysokość kosztorysu naprawy auta, towarzystwo odmówiło wypłaty świadczenia, twierdząc, że... takie zdarzenie w ogóle nie miało miejsca. Firmy nie przekonuje nawet to, że właściciel drugiego samochodu przyznał się do spowodowania zajścia i został przez policję ukarany mandatem oraz punktami karnymi.
- Pod koniec czerwca o nasz zaparkowany przed blokiem samochód otarło się inne auto i zarysowało zderzak, listwę ochronną, reflektor, błotnik - mówią Joanna Filipczak i jej partner Waldemar Klimek. - Za wycieraczką była kartka z numerem rejestracyjnym i adnotacją, że to właśnie ten pojazd uszkodził nam samochód. Wezwaliśmy policję, a w międzyczasie sprawca też zostawił nam wiadomość o szkodzie z numerem telefonu.
Z drugim kierowcą skontaktowała się policja. Kierowca przyznał się do nieuwagi, otrzymał mandat i punkty karne. Pani Joanna wystąpiła do firmy Generali, w której sprawca był ubezpieczony, o wypłatę gotówki. Otrzymała kosztorys na kwotę niespełna 1.700 zł. Kobieta uznała, że to nie wystarczy na pokrycie wszystkich kosztów i złożyła odwołanie.
- Firma uznała wówczas, że takie zdarzenie w ogóle nie miało miejsca - denerwuje się pani Joanna. - Mają na to wskazywać oględziny obu aut. Nie rozumiem tego, przecież właściciel drugiego auta przyjął mandat, punkty karne, policja sporządziła notatkę z tego zajścia. Nikt tego nie kwestionuje oprócz firmy Generali. Wygląda na to, że traktują nas jako osoby, które chcą wyłudzić odszkodowanie. Nie rozumiem, dlaczego zmienili decyzję.
Joanna Skoczylas, rzecznik prasowy Grupy Generali, zaznacza, że samo przesłanie kosztorysu nie oznacza, że towarzystwo uznaje szkodę.
- Kalkulacja jest robiona na miejscu przez rzeczoznawcę, gdy nie zostaje jeszcze ustalona odpowiedzialność za zgłoszenie - tłumaczy Joanna Skoczylas. - Decyzja natomiast jest wydawana, gdy ta odpowiedzialność zostaje uznana. Na miejsce udają się pracownicy niezależnej firmy zewnętrznej. Nie zawsze jest też tak, że fakt ukarania kierowcy przez policję świadczy o jego winie.
Rzeczniczka zaznacza, że od każdej decyzji firmy ubezpieczeniowej klienci mają prawo się odwołać, a firma może zmienić decyzję, jeśli pojawią nowe okoliczności.
Zdaniem Krystyny Krawczyk z biura rzecznika ubezpieczonych, tego typu sytuacje nie należą do wyjątków.
- Właścicielka samochodu powinna zażądać od firmy ubezpieczeniowej przedstawienia dowodów dokumentujących decyzję - mówi Krystyna Krawczyk. - Powinna dowiedzieć się, czy ekspertyza została sporządzona przez osobę specjalizującą się w rekonstrukcji wypadków drogowych. Ubezpieczyciel ma obowiązek przedstawić te dokumenty. Notatka policyjna także ma swoją wagę, zakład powinien się do niej odnieść ze starannością. Krystyna Krawczyk zaznacza, że notatka policyjna może zostać podważona przez firmę ubezpieczeniową, gdyż nie ma dowodów niepodważalnych. Zaznacza, że przesłanie samego kosztorysu mogło wprowadzić w błąd właścicielkę.
Pani Joanna nie składa broni. Wysyła skargę do rzecznika ubezpieczonych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?