- Przepisy godzą w naszych podopiecznych - mówi Elżbieta Budny, prezes łódzkiej Fundacji na Rzecz Dzieci z Chorobą Nowotworową "Krwinka". - Przecież rodzice chorych dzieci nie dostają pieniędzy na luksusowe wczasy, tylko na leczenie, które jest bardzo kosztowne.
Zagraniczne operacje dzieci, na które zazwyczaj zbierają pieniądze, kosztują od 50 do 150 tys zł. A dziś rodzice chorych dzieci muszą zapłacić 12 procent podatku, jeśli pomoc finansowa przekroczy zaledwie 4.902 zł. Przy najniższej kwocie wychodzi to około 600 zł.
Płacić trzeba nawet jeśli pomoc pochodzi ze wsparcia ludzi przekazujących 1 procent podatku. - Państwo pobiera podatek od podatku. To paranoja! - dodaje Elżbieta Budny.
Szefowa Fundacji "Krwinka" uważa, że jeżeli minister finansów nie pozwoli na zniesienie podatku od pomocy przekazywanej przez stowarzyszenia i fundacje, to chociaż warto się starać o wymuszenie na nim podniesienia progu, od którego trzeba odprowadzić podatek.
- Myślę, że 30 tysięcy złotych to minimum - mówi Budny. - Teraz rodzice muszą płacić podatek, jeśli kwota przekroczy kilka tysięcy złotych.
Podobnego zdania jest Piotr Sroczyński, ojciec 11-letniego Michałka. Chłopiec 4 lat temu dotkliwie się poparzył, przeszedł wiele kosztownych operacji. Leczenie dziecka było możliwe tylko dzięki pomocy organizacji pożytku publicznego, między innymi łódzkiej fundacji Gajusz.
Część stowarzyszeń próbuje omijać bezduszne przepisy. - Staramy się nie przekazywać rodzinom pieniędzy. Kupujemy leki, maści - tłumaczy ks. Piotr Kosmala z Katolickiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Archidiecezji Łódzkiej. - Ale to nie załatwia problemu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?