Na barykadzie: Bieda-innowacje na wzór łódzki

Teraz ma być „motorem rozwoju miasta”. Poprężymy się np. w lipcu we Wrocławiu w ramach „Koalicji Miast dla Kultury” - dzięki dotacji miasta, które nie zdobyły tytułu Europejskiej Stolicy Kultury przygotowują prezentacje. Kilka z tych łódzkich ma wartość, ale wiele zrobiono wedle obiegowych, dających się nagiąć do konkursu o dotację „formatów” - podarki od mieszkańców można zatapiać w żywicy w Łodzi, jak i w Rzymie, i takie same pisać piosenki, i komiks narysować. To nie koniec. Samorządy pospotykają się w ciągu roku, szukając „innowacyjnych rozwiązań służących rozwojowi kultury w samorządach”. Czego Łódź będzie uczyć innych - nie wiadomo, ale brzmi nieźle, gdy widzi się jak urzędnicy stawiają kulturę na głowie. W wywiadzie, który drukowaliśmy tydzień temu, Zbigniew Brzoza, do niedawna dyrektor festiwalu Łódź Czterech Kultur, wskazał, że Łódź płaci, gdy nie trzeba, np. projektantom, by pokazali się na naszej imprezie, choć tam, gdzie moda naprawdę się liczy, to oni płacą.

Idźmy dalej: Łódzkie Centrum Wydarzeń dotuje pokazy uliczne cyrkowo-iluzjonistycznych zwane festiwalem „Hokus-Pokus”, choć w innych miastach facet połykający miecz po prostu dostaje kawałek chodnika i za pensję ma to, co uzbiera do kapelusza. Przy okazji magistrat twierdzi, że to pierwsza taka impreza w Łodzi, ignorując idący w lata dorobek festiwali Teatru „Arlekin”. Jak miło, instytucje mają się starać o dotacje od ministra i z Unii Europejskiej, a ludzie z ulicy dostają dużą dotację bez wysiłku. Teatr „Pinokio”, który odpowiada za łódzką prezentację w ESK, od lat ma taki budżet, że bez dotacji z zewnątrz niemal nie robiłby premier. Idźmy dalej: Łódź Top Festiwal z „legendami rocka”. ŁCW daje mu dotację wieloletnią (!) z podatków łodzian, choć to wydarzenie czysto komercyjne i dałoby sobie radę, gdyby np. po kosztach dać mu stadion. Jeśli tak ma wyglądać „innowacyjność”, to może lepiej zostańmy w domu.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 13-19 czerwca 2016 roku