Gdy tylko wylądował po tournee w Stanach Zjednoczonych, od Łodzi, nie Warszawy, rozpoczął on cykl koncertów ze świetnym aranżerem i pianistą Krzysztofem Herdzinem, dobrze znanym w Łodzi dzięki Festiwalowi Muzyki Filmowej, i Orkiestrą "Sinfonia Viva". I co?
Połowa widowni pusta. Wstyd. Nie jest wytłumaczeniem, że Patyra mieszka w Hanowerze, gra głównie na Zachodzie, więc u nas nie jest znany. Jest, bo tłum osób próbował dopchać się do jego garderoby po autograf. Puste rzędy to nie jest nowość.
To był jeden z problemów zdiagnozowanych w 2010 r. na Regionalnym Kongresie Kultury. Powstały więc strategie rozwoju i promocji tego i owego, a remedium miały być specjalne programy edukacyjne, którymi obrodziło, że hej. I guzik z pętelką.
Patyra to nie wyjątek. Może zapytać o frekwencję organizatorów niedawnego 19. Forum Kina Europejskiego "Cinergia"? Oduczono łodzian obcowania z ambitną, mającą smak ekskluzywności sztuką, która każe ruszać mózgownicą. "Kiedy pan znowu przyjedzie?" pytano Patyrę po koncercie. Nie odpowiedział. Może już nigdy.
"Łódź to trudny teren" mówią organizatorzy i ta opinia ugruntowuje się w kraju. Jeśli trudny, to może nie warto. Po co narażać się na straty? A może Patyra przyjedzie, ale na zamknięty, opłacony przez kogoś koncert?
Z jednej strony więc się edukuje, a z drugiej przyzwyczaja ludzi do bezwysiłkowego uczestnictwa, do zbędności choć symbolicznej opłaty, czym budzi przekonanie, że mogą to sobie odpuścić. Bez wstydu.
I że pójście np. na Festiwal Kinetycznej Sztuki Światła, nota bene pozbawiony jakiejś myśli kuratorskiej, załatwia uczestnictwo w kulturze. Bo, panie, tam sztuka to już przecież w nazwie, co nie? A juści!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?