Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Manufaktury. Od pałacu Izraela Poznańskiego przez Poltex do Manufaktury

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Krosna w „Polteksie” zamilkły wiele lat temu. Gdyby dziś do Łodzi powrócił Izrael Poznański, nie poznałby swojej fabryki. Znajduje się tu wielkie centrum handlowo-rozrywkowe. Manufaktura, wizytówka współczesnej Łodzi, świętuje właśnie swoje 10. urodziny.

Janina Siwecka dawno skończyła siedemdziesiąt lat. Mieszka przy ulicy Legionów. Do Manufaktury ma niedaleko. Często tu przychodzi, bardziej popatrzeć, niż zrobić zakupy, bo renta nie jest za duża. Ale lubi wejść do „Auchan”, bo czasem coś się kupi na promocji.

- Bardzo lubię tu przychodzić, zwłaszcza w ciepłe dni - mówi pani Janina. - Usiąść sobie na ławeczce, na rynku Manufaktury, patrzeć jak woda z fontann leci, jak ludzie siedzą w kawiarniach, a młodzi się bawią.

Nie może uwierzyć, że w miejscach, gdzie stały maszyny są teraz sklepy, restauracje, muzea. - Tyle lat tu przepracowałam! - opowiada Janina Siwecka. - Tutaj pracowała też moja mama, babcia. One zaczynały jeszcze u Poznańskiego. Miałam 16 lat, gdy mama dostała robotę „u Marchlewskiego”. Poznałam też tutaj męża, potem pracę tu dostali moja córka i zięć. Pracowałam na przędzalni. Dziś jest w niej hotel andel’s. Czasami to nawet nie wierzę w to, co widzę! Nigdy bym nie przypuszczała, że w mojej fabryce powstanie takie cudo!

Z Aleksandrowa Łódzkiego do centrum Łodzi

Aby opowiedzieć historię Manufaktury trzeba się cofnąć do dziewiętnastego wieku. Pewnie to centrum handlowo-rozrywkowe nie powstałoby nigdy, gdyby nie Izrael Kalmanowicz Poznański. To jedna z najważniejszych postaci w historii naszego miasta. Może gdyby nie on i kilku innych fabrykantów Łódź byłaby dziś co najwyżej kilkunastotysięcznym miasteczkiem? Krążą legendy mówiące, że młody Izrael jeździł starym wózkie m ciągniętym przez psy i zbierał stare szmaty. W innej wersji tej opowieści psy zastępowała chuda szkapa. Jednak nie wydaje się, by była to prawdziwa historia. Kiedy w 1834 roku rodzina Poznańskich osiedliła się w Łodzi, jego ojciec Kalman był już bardzo zamożnym człowiekiem.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:10. urodziny Manufaktury w Łodzi

Kalman, ojciec Izraela, był synem kramarza w Kowalu, na Ziemi Kujawskiej. W tym miasteczku urodził się w 1885 roku. Po drugim zaborze pruskim wszystkim Żydom zaczęto nadawać nazwiska. Tak Kalman stał się Kalmanem Poznańskim. W 1825 roku Kalman i jego żona Małka z pięciorgiem dzieci (w sumie mieli piętnaścioro) przeprowadzają się do Aleksandrowa Łódzkiego. Kalman ima się różnych zajęć. Jest kramarzem, tasiemkarzem, farbiarzem. Ale szybko postanawia, że swą przyszłość zwiąże z kupiectwem.

Jeszcze w Aleksandrowie Łódzkim, 25 sierpnia 1833 roku na świat przychodzi Izrael. Rok później Poznańscy mieszkają już w Łodzi. Dokładnie w żydowskim rewirze na Starym Mieście, przy ulicy Podrzecznej 24.

Kalman otrzymuje prawo handlu tak zwanymi towarami łokciowymi (mierzonymi na łokcie), czyli lnem i bawełną. Otwiera sklepy na Starym Rynku, na rogu z ulicą Drewnowską. Wkrótce staje się bardzo zamożnym człowiekiem. Ale nie zapomina o wykształceniu swych dzieci.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Łódź: poznaj kulisy powstawania Manufaktury

Choć jest pobożnym Żydem, przestrzega wszystkich świąt, w domu rozmawia się tylko w jidysz, to posyła Izraela do Powiatowej Szkoły Realnej Niemiecko-Rosyjskiej, która mieściła się na Rynku Nowego Miasta (dziś plac Wolności). Nie po żydowskiej stronie miasta. Ucząc się w niej Izrael występował pod imieniem Izydor.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Izrael, choć był najmłodszym dzieckiem Kalmana, wykazywał duże zdolności biznesowe, dlatego chętnie pomagał ojcu w handlu. - W rodzinie Poznańskich doszło do tragedii - mówił nam Cezary Pawlak, historyk z Muzeum Miasta Łodzi, które mieści się w pięknym pałacu wybudowanym przez przemysłowca. - W Łodzi wybuchła epidemia cholery. Umarła na nią Małka, żona Kalmana, a także jeden z ich synów. Załamany Kalman na skutek tej tragedii wycofuje się z interesu.

Ślub z zamożną arystokratką z Warszawy

Jest rok 1852. Od roku Izrael jest już żonaty. Ślub też był dobrym interesem. Ożenił się bowiem z Leonią z Hertzów, córką sekretarza żydowskich szpitali w Warszawie. Można by dziś powiedzieć, że Leonia była przedstawicielką żydowskiej arystokracji. Do małżeństwa wniosła w posagu sklep w Warszawie warty 750 rubli. A posag jej męża stanowiła manufaktura tkacka złożona z kilku warsztatów. Była warta 500 rubli.

- Leonia była nie tylko zamożna, ale przede wszystkim umożliwiła Poznańskiemu kontakty ze środowiskiem warszawskim - dodaje Cezary Pawlak.

Kalman dzieli majątek między dzieci. Część niezbędną do prowadzenia interesu przekazuje Izraelowi. Zresztą od kilku lat był on przygotowywany do prowadzenia interesu. Zna rosyjski, niemiecki, mówi bardzo dobrze po polsku i w jidisz. Jednak niewiele brakowało, a Łódź straciłaby tego przedsiębiorcę. Pewnie za namową żony Leoni w 1853 roku Izrael ubiegał się o uzyskanie statusu stałego mieszkańca Warszawy. Ale nie dostał go i musiał wrócić za rodziną do Łodzi.

Z czasem Izrael Poznański przestał zadowalać się tylko handlem. Pod koniec lat pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku rozpoczął produkcję tkanin. W 1859 roku jego zakład wyprodukował tkaniny wartości 6 tysięcy rubli. W ciągu zaledwie dziesięciu lat wartość produkcji wzrosła blisko czterokrotnie do ponad 23 tysięcy rubli.

PRZECZYTAJ TEŻ: 10. Urodziny Manufaktury. Koncert Kombii w Manufakturze w Łodzi [ZDJĘCIA]

W 1877 roku Izrael kupił od niejakiego Frydrycha dom stojący na rogu skrzyżowania ulic Ogrodowej i Stodolnianej. Ten dom stał się zaczątkiem dzisiejszego pałacu. Poznański od dawna marzył, by stworzyć wielki kompleks przemysłowo-mieszkalny, który miał się składać z dzielnicy robotniczej, fabryki i rezydencji. Tę ostatnią zaczął budować na końcu. Kiedy już pełną parą pracowała tkalnia i przędzalnia.

Fundator, filantrop i budowniczy szpitali

- Dom stojący na rogu ulic Stodolnianej i Ogrodowej był murowany, piętrowy, ale nie otynkowany - mówił Mirosław Jaskulski z Muzeum Miasta Łodzi, - W nim mieszkał z rodziną Izrael Poznański. Ten właśnie budynek stał się zalążkiem dzisiejszego pałacu.

W 1871 roku Poznański rozpoczął trwające przez ponad dwadzieścia lat skupowanie działek przy ulicy Ogrodowej na której wybudował potem wielki kompleks fabryczny. Już w 1872 roku na jednej z nich zbudował tkalnię mechaniczną w której pracowało dwieście mechanicznych krosien. Potem wzniósł przędzalnię. Dziś w tym budynku znajduje się hotel andel’s. Wybudował również: bocznicę kolejową, własną elektrownię, gazownię i utworzył własną, zakładową straż pożarną. Łącznie Pozański zatrudniał kilka tysięcy robotników. Miał plantacje bawełny w: Kazachstanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie. - Miał też sieć sklepów na wschodzie - w Petersburgu, Odessie, Charkowie - mówi Cezary Pawlak.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Teatr Wielki w Łodzi i Manufaktura podpiszą umowę. Efektem będzie widowisko operowe

Z czasem zaczął zajmować się działalnością charytatywną i filantropijną. Wybudował w Łodzi dwa szpitale. Jeden przy ulicy Drewnowskej, przeznaczony dla polskich robotników. Drugi przy dzisiejszej ulicy Sterlinga, żydowski, z koszerną kuchnią. Daje pieniądze na budowę Politechniki Warszawskiej. W dużej mierze to on sfinansował budowę Wielkiej Synagogi przy ulicy Spacerowej, dzisiejszej alei Kościuszki. Na jej tyłach znajdowała się kamienica Poznańskich przy ulicy Piotrkowskiej. To dzięki Izraelowi Poznańskiemu z placu Kościelnego przeniesiono na ulicę Ogrodową zabytkowy kościółek. To on sfinansował posadzkę w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Był też jednym z fundatorów łódzkiej cerkwi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W czasach PRL-u krążyły opowieści o krwiopijczych fabrykantach nękających robotników. Także o Izraelu Poznańskim. Mówiono, że najmniej płacił robotnikom. W 1883 roku w jego fabryce wybuchł strajk. Robotnicy protestowali przeciwko warunkom pracy. Musieli pracować przez 16 godzin, a jeszcze kazano im przychodzić do pracy w dni świąteczne. Kto uchylał się od pracy w te dni musiał płacić trzy ruble kary. Strajk spacyfikowali kozacy.

W fabryce Poznańskiego obowiązywał regulamin. Poznański wypłacał odszkodowania robotnikom za uszkodzenia ciała podczas pracy. Jeśli robotnik zmarł przy maszynie to jego rodzina dostawała wynagrodzenie o równowartości dwóch tysięcy dniówek. To tak jakby ktoś dostał pensję za ponad sześć lat pracy.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Światowy Dzień Świadomości Autyzmu w Łodzi. Manufaktura rozbłysnęła na niebiesko [ZDJĘCIA]

Izrael Kalmanowicz Poznański zmarł 29 kwietnia 1900 roku, dożywszy 57 lat. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na Nowym Cmentarzu Żydowskim. Dzień przed śmiercią przyjechał z Nicei pociągiem. Od dłuższego czasu leczył się tam. Miał problemy z płucami, układem oddechowym. Ówczesne gazety donosiły, że rodzina Izraela Poznańskiego zapłaciła duże pieniądze, by wyłożyć ulicę słomą. Tak by turkot kół dorożek i wozów konnych nie przeszkadzał choremu Izraelowi.

W spadku zostawił rodzinie pokaźny majątek - 7 milionów rubli w złocie. - Jego fabryka była spółką akcyjną i każdy z synów był w niej dyrektorem - opowiada Cezary Pawlak. - Tyle, że stery przedsiębiorstwa trzymał najstarszy z nich, Ignacy. Został dyrektorem generalnym Towarzystwa Akcyjnego Wyrobów Bawełnianych I.K. Poznańskiego. Pod jego kierownictwem rodzinny majątek powiększył się do jedenastu milionów rubli w złocie. To właśnie on doprowadził do zakończenia budowy pałacu przy ulicy Ogrodowej. Jemu zawdzięcza obecny kształt.

Marchlewski zastąpił Poznańskiego

Czas po zakończeniu pierwszej wojny światowej nie był dobry dla rodziny Poznańskich, ani innych łódzkich fabrykantów. Włoski bank przejął fabrykę za długi. Poznańscy wyjechali z Łodzi. Prawdopodobnie, dzięki temu przeżyli wojnę?

PRZECZYTAJ TAKŻE: 10. urodziny Manufaktury. Urodzinowe atrakcje dla dzieci [ZDJĘCIA]

Po drugiej wojnie światowej fabryka Izraela Poznańskiego została przejęta przez państwo. Nazwisko jej założyciela wymawiano z wielką pogardą. Patronem jego fabryki został Julian Marchlewski, który miał kiedyś tutaj pracować. W latach siedemdziesiątych XIX wieku dodano handlową nazwę „Poltex”. Był to drugi co do wielkości, po „Unionteksie”, zakład włókienniczy w Łodzi.

Pod koniec lat pięćdziesiątych minionego wieku zakład zatrudniał blisko 10 tysięcy ludzi. Pod koniec lat osiemdziesiątych „Poltex”, jak większość łódzkich zakładów włókienniczych zaczął upadać. Jego organ założycielski, którym był wtedy minister przemysłu zarządził wszczęcie postępowania likwidacyjnego.

Dziś Manufaktura jest dumą Łodzi, ale mało kto pamięta, że jej powstanie nie wszystkim się podobało. Interesowali się tym kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli oraz Prokuratura Apelacyjna w Łodzi. Zastrzeżenia budził proces restrukturyzacji zakładów. Byli tacy, którzy przekonywali, że przekształceń dokonano tylko po to, by oddłużyć zakład i już bez obciążeń oddać go zagranicznemu inwestorowi. Mieczysław Michalski, likwidator „Polteksu”, prezes jego zarządu, przeżył wtedy piekło. A jest to człowiek, któremu trzeba podziękować. Gdyby nie jego upór i konsekwencja pewnie Manufaktury w Łodzi dziś by nie było.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Przed laty pan Mieczysław opowiadał nam, że już prezydent Grzegorz Palka chciał, by miasto przejęło nieodpłatnie tereny „Polteksu”. Łódź miała wówczas konkurować z Poznaniem o miano miasta targowego. Planowano, że powstaną tam tereny wystawienniczo-targowo-handlowe. Jednak organ założycielski, czyli ministerstwo przemysłu uznało, że nie odda działek jednemu z wielu wierzycieli.

Likwidator „Polteksu” dalej działał. Wysłał setki ofert. Liczył, że ktoś zainteresuje się tym terenem. Bez rezultatu. Był to bowiem obiekt zabytkowy i nie było chętnych do przeprowadzenia rewitalizacji. Poza tym nie można było dzielić go na części.

Zgłosił w końcu się inwestor izraelsko-niemiecki, ale stwierdził, że rozpocznie rozmowy, gdy zostaną wyburzone wszystkie budynki. W końcu pojawiła się propozycja Cypriana Kosińskiego. To kolega Mieczysława Michalskiego z czasów studenckich. Pod koniec lat pięćdziesiątych grali razem w siatkówkę w łódzkim Akademickim Zespole Sportowym. Potem Kosiński, absolwent Politechniki Łódzkiej wyjechał za granicę. Działał w Kongo i Francji. Z panem Mieczysławem spotkał się przypadkowo w Muzeum Miasta Łodzi podczas wizyty delegacji francuskiego miasteczka Nohant. Obiecał, że znajdzie grupy finansowe zdolne do podjęcia takiej inwestycji. Miał liczne kontakty, znał się na budownictwie.

Przypadkowe spotkanie początkiem zmian

Inwestycji podjęła się firma Apsys Polska. Potem już wszystko potoczyło się szybko. W 2003 roku rozpoczęły się prace budowlane na terenie dawnej fabryki Izraela Poznańskiego. Po trzech latach, 17 maja 2006 roku nastąpiło uroczyste otwarcie Centrum Manufaktura. Jak twierdzą goście przyjeżdżający do Łodzi takiego miejsca nie znajdzie się w żadnym miejscu w Europie, a nawet na świecie.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: 10. Urodziny Manufaktury. Koncert Kasi Wilk w Łodzi w Manufakturze [ZDJĘCIA]

Dawna fabryka została tak zrewitalizowana, że połączono historię z nowoczesnością. Idąc na zakupy można podziwiać ceglane mury dawnej fabryki, ale też zachwycać się przeszkloną fasadą centrum handlowego.

Zaprojektowała to designerska firma Virgile&Stone z Londynu współpracująca z biurem architektonicznym z Lyonu - Sud Architectes. Jak zapewniają dziś właściciele Manufaktury, jej pracownicy zamieszkali w Łodzi. Obserwowali jej mieszkańców. Poznawali ludzi, kulturę, nauczyli się polskiego. I stworzyli Manufakturę.

Dawną fabrykę przebudowano tak, by odczuć atmosferę dziewiętnastowiecznej Łodzi, hali fabrycznej. Więc Manufaktura to głównie stare, pofabryczne budynki, z nieotynkowanej, czerwonej cegły. - Odrestaurowano w sumie 90 tysięcy metrów kwadratowych zabytkowych wnętrz - mówią zarządzający Manufakturą. - Wybudowano parkingi na 3,5 tysiąca samochodów, posadzono 600 drzew. Cała inwestycja pochłonęła około 200 milionów euro!

Jadwiga Kluska cieszy się, że Manufaktura powstała na Bałutach i ktoś zagospodarował dawną fabrykę.

- Gdyby nie to pewnie dziś stałaby tu ruina - mówi łodzianka. - Wystarczy popatrzeć co dzieje się z dawnym „Unionteksem”. Ruina! A przecież tam był sam papież! Pamiętam jak z dziewczynami z mojej fabryki zazdrościłyśmy tym z „Obrońców Pokoju”, że do nich Jan Paweł II pojechał, a nas ominął!

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Pani Jadzia nie chodzi często do Manufaktury, choć niedawno zabrał ją wnuk. Bardzo się wtedy wzruszyła. Wróciły wspomnienia. Miała 17 lat, gdy poszła pracować do dawnej fabryki Izraela Poznańskiego.

- Trzydzieści pięć lat w „Marchlewskim” przepracowałam - wspomina pani Jadzia. - Piękne były czasy... Gdy je sobie przypomnę, to chce mi się płakać! Przez cały czas na przędzalni pracowałam! Chcieli mnie przenieść do biura, do rachuby, ale nie zgodziłam się. Na przędzalni były wyższe zarobki. Jak skończyłam 18 lat to zaczęłam też pracować na noce. Zwolnienia nie brałam nawet jak byłam chora! Tak mnie do tej pracy ciągnęło.

PRZECZYTAJ TEŻ: Manufaktura przejmie parking przy Pałacu Poznańskiego w Łodzi na piętnaście lat

Dziś właścicielem Manufaktury jest Union Investment Real Estate AG. Jak czytamy w wydawnictwach promocyjnych, to wiodąca międzynarodowa firma inwestycyjna specjalizująca się w otwartych funduszach nieruchomości dla inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych. Union Investment zarządza aktywami o wartości 18 miliardów Euro w sześciu funduszach nieruchomości.

Zarządcą Manufaktury jest zaś dziś firma Apsys. Zarządza w sumie 21 centrami handlowymi w Polsce, o łącznej powierzchnii 720 tysięcy metrów kwadratowych. Znajdują się w 14 miastach naszego kraju.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: 10. Urodziny Manufaktury. Michał Szpak w Łodzi w Manufakturze [ZDJĘCIA]

Manufaktura to dziś najpopularniejsze miejsce w Łodzi. Nadal wszyscy znają i cenią ulicę Piotrkowską, ale to właśnie Manufaktura jest najczęściej odwiedzana przez łodzian. Przyjeżdżają tu mieszkańcy nie tylko okolicznych miast i wsi. Na terenie Manufaktury znajdą wiele atrakcji. Jak na przykład MS2, czyli nowa przestrzeń łódzkiego Muzeum Sztuki. Znajduje się w budynku dziewiętnastowiecznej tkalni. Prezentowana jest tam kolekcja sztuki pochodząca z XX i XX I wieku.

Na terenie Manufaktury nie mogło też zabraknąć Muzeum Fabryki. Pomaga wyobrazić sobie jak wyglądało życie w dziewiętnastowiecznej Łodzi, praca w działających wtedy fabrykach. Przybliża też życie Izraela Poznańskiego. Przy Manufakturze działa też Teatr Mały, prowadzony przez Mariusz Pilawskiego. A tuż obok niej, w przepięknym pałacu Izraela Poznańskiego znajduje się Muzeum Miasta Łodzi. Odwiedzając Manufakturę można też iść do kina, skorzystać ze ściany wspinaczkowej, latem zagrać w siatkówkę, a zimą pojeździć na łyżwach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki