Łodzianie przegrali we własnej hali z zajmującym trzynastą lokatę MOSM Tychy 4:7 (0:2, 2:1, 2:4) i nie pomógł nawet gol strzelony przez grającego po raz pierwszy po dłuższej przerwie Vaclava Rzihę. Do bramki gości trafili też Eduard Szybelbajn, Kirył Kasianczuk i Mikita Antanowicz, ale tyski zespół nie był ani przez moment zagrożony. Tyszanie mają więc 14 punktów, ŁKH - 10 i nie wydostał się z dna tabeli.
Wznowienie rozgrywek I ligi już w nowym roku - 7 stycznia.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?