Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Reginia-Zacharski: Sikorski i Rostowski mogli zjeść obiad w stołówce sejmowej

Marcin Darda
Jacek Reginia-Zacharski
Jacek Reginia-Zacharski Krzysztof Szymczak
Z dr. Jackiem Reginia-Zacharskim, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Marcin Darda.

Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji, opłaca z publicznych pieniędzy rachunek w restauracji po obiedzie z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, a jego wysokość to minimalna płaca w Polsce. Miało być tanie państwo...

Nie możemy mówić w tej sytuacji o złamaniu prawa, ale o nieładnych standardach już tak. Przez ostatnie 2-3 lata żyliśmy w atmosferze słowa "kryzys". Co prawda teraz Polska, przynajmniej w oficjalnej retoryce, z kryzysu wychodzi, ale zapewne ta kolacja obu ministrów to nie był jakiś odosobniony przypadek. To jest bulwersujące, choć przecież nikt nie powie, że ministrowie muszą jeść obiady za 1,20 zł, ale dobrze to nie wygląda.

Mówimy o dwóch ministrach z jednego rządu i kolegach z jednej partii. Czy nie mogą po prostu spotkać się w gabinecie jednego z nich? Bo przecież można mieć niemal pewność, że chodzi po prostu o wydanie publicznych pieniędzy.

Równie dobrze mogliby się spotkać w dotowanej stołówce sejmowej, bo tam też są miejsca, w których można rozmawiać chyba dużo bezpieczniej niż w restauracji Sowa i Przyjaciele. To dosyć oczywiste, niemniej jednak naruszony został dobry obyczaj. Myślę, że ta sytuacja pokazuje poziom alienacji polskiej klasy politycznej i nie chodzi tylko o ministrów, bo przecież posłowie z publicznymi czy partyjnymi pieniędzmi też potrafią różne dziwne rzeczy robić. Oczywiście politycy wyalienowani od społeczeństwa byli zawsze, przede wszystkim w wymiarze finansowym. Kiedy ten poziom alienacji wychodzi na jaw, to zawsze jest to bulwersujące.

Czy to może być kolejny gwoździk do trumny Platformy Obywatelskiej? Przecież na ciężką hipokryzję zakrawa fakt, że ta partia wypominała PiS zapłacenie 9 zł za dorsza z publicznych pieniędzy.

Rozmawiamy o faktach, a one są jakie są i nie ma co o nich dyskutować. W tym przypadku istotną kwestią będzie, jak ten temat będzie żył medialnie. Całą tę aferę możemy nazywać i określać jak chcemy, ale tak naprawdę ma ona kilka wektorów narracyjnych. Jeżeli zatem ta minimalna płaca za obiad byłaby leitmotivem w mediach masowego rażenia, to rzeczywiście wyszłaby z tego sprawa bardzo dla PO kłopotliwa. Ale tak naprawdę poza Sejmem, gdzie kwoty też nie padały, natomiast skupiono się na szczegółowym menu, to ten temat właściwie w mediach nie istnieje. A jeżeli ten temat w mediach o dużej mocy rażenia nie zaistnieje, to w kategoriach reakcji elektoratu w obliczu nadchodzących jednych czy drugich wyborów nie odegra większej roli. Być może ten temat powróci gdy ostygną inne, uważane za ważniejsze, ale póki co tego nie widzę.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki