Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak łatwo być ekspertem, gdy budowa w toku

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Krzysztof Szymczak/archiwum
Po raz kolejny zastanawiam się jak to się dzieje, że najzagorzalsze debaty o dużych inwestycjach rozpoczynają się gdy przedsięwzięcia już są zakończone, a w najlepszym razie rozpoczęte. Tak jak to się działo w przypadku trasy W-Z . O tym jak powinna wyglądać ta trasa, jakie wypełniać zadania najwięcej dyskutowano gdy rozpoczęła się budowa.

Wcześniej nie analizowano wielu pomysłów i projektów, które się pojawiały. A okazji było sporo, bo od czasu gdy rozpoczęto przygotowania do inwestycji, władze miasta zmieniały się kilkakrotnie. I takich spraw można by wymieniać mnóstwo. Przyczyna wydaje się prosta. Najłatwiej "wyrobić" sobie zdanie, mieć opinię gdy już coś powstaje, jak można się temu "przyjrzeć". Wtedy łatwo uchodzić za eksperta.

Właśnie trwa dyskusja o zmianach, które dzieją się przy ulicy 6 Sierpnia. Od kilku tygodni są tam zasadzone drzewa, kończy się układanie drogi, miejsc do spacerowania i odpoczynku. Nic już tutaj nie da się zmienić. A dyskusja trwa. O ile jest sens rozmawiania o tym czy podobne funkcje tak zwanego woonerfa powinna przejąć ulica Traugutta, to debatowanie o celowości przekształcania 6 Sierpnia w "prawie deptak" wydaje się być pozbawione sensu.

Wielkie emocje budzi cena drzewek , które tam są posadzone. Jestem gotów się założyć, że gdyby wybrano drzewka tanie, bez opieki i gwarancji ogrodników, to podniósłby się jeszcze większy krzyk, że rachityczne, tandetne, że szpecą ulicę. Zresztą pamiętam takie dyskusje z przeszłości. Może będzie to mało polityczne, ale uważam, ze w pobliżu takiej ulicy jak Piotrkowska powinno dbać się przede wszystkim o estetykę i jakość, także jeśli chodzi o zieleń. A dotychczasowe próby przywracania jej na reprezentacyjnej ulicy Łodzi kończyły się fiaskiem.

Teraz rozpoczyna się kolejna debata dotycząca wycofania się inwestora, który miał na kupionej od miasta działce za 40 milionów złotych wybudować Bramę Miasta według projektu Daniela Libeskinda. To miała być jedna z wizytówek Nowego Centrum Łodzi . Jak to często bywa w naszym mieście, najbardziej domagają się realizacji inwestycji ci, którzy ją najbardziej krytykowali. Bo projekt nie taki, bo interesy "szemrane" itp. Zresztą teraz możemy już tylko mówić o historycznym projekcie. Według mnie bez względu na to, czy projekt się podoba, czy nie, bardzo źle się stanie, że nie będzie zrealizowany. To mógłby być impuls dla kolejnych inwestorów i realizacji kolejnych przedsięwzięć wokół Dworca Fabrycznego.

Na razie wygląda na to, że oprócz dworca i zrewitalizowanego EC 1 niewiele przez najbliższe lata będzie się tu działo. Fiasko Bramy Miasta to także czytelny sygnał, że liczenie na to, iż deweloperzy, firmy z dużym kapitałem będą tu się garnąć, jest zbyt optymistyczne. Łódź jest wciąż trudnym rynkiem, warto zastanowić się nad tym, dlaczego tak dobre lokalizacje jak Dom Buta stoją puste, mimo że wiele lat temu pojawili się kupcy na te budynki. Jeśli nie inwestują w te nieruchomości, to może po prostu to się w Łodzi jeszcze nie opłaca.

Boję się, że jeśli będą pojawiać się kupcy na działki w nowym centrum, to będą tylko inwestować w ziemię i czekać na koniunkturę. Brama Libeskinda mogła być impulsem przyśpieszającym decyzje o inwestycjach. Bez niej proces może sporo się opóźniać. Działki w dobrej cenie w okolicach dworca mającego dobre połączenie z Warszawą, to może być zbyt mało, żeby wygrywać z Warszawą i innymi miastami wyścig o inwestycje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki