Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak odrabiamy lekcje historii

Jacek Grudzień
Bardzo dużo mówi się w ostatnim czasie o historii, o polskiej pamięci. Praktycznie nie ma dnia, żeby ludzie decydujący o naszym kraju nie dzielili się pomysłami na to, żeby świat docenił i poznał naszą historię.

Ostatnio wyczytałem o pomyśle tworzenia filmowych superprodukcji, w których główne role polskich bohaterów będą grali gwiazdorzy pokroju Toma Cruisa i Mela Gibsona. Łatwo sobie wyobrazić tłumy stojące przed kasami w Nowym Jorku, Paryżu, Rzymie. Z drugiej strony równie łatwo może nadejść inna myśl. Takich prób robienia widowisk na zamówienie nawet z wielkimi nazwiskami było w historii kina sporo i w pamięci widzów zostało niewiele. I słowo niewiele też jest pisane na wyrost. Bo chyba rzadko udają się projekty, gdy wiadomo kto zagra główną rolę, a nie wiadomo kogo, nie ma scenariusza, literatury itp.

Gdy popatrzymy na historię polskiego kina, to łatwo wskażemy filmy robione za wielkie pieniądze o wspaniałych Polakach, niezwykłych wydarzeniach, które m.in. dzięki Polakom zmieniały bieg historii i nikt o nich nie pamięta, także w naszym kraju. Zapewne gdyby powstał świetny film o bitwie warszawskiej, wiedza o tym wydarzeniu nie tylko w Polsce byłaby dużo większa. Bitwa pod Grunwaldem była z pewnością jednym z najważniejszych wydarzeń w naszej historii, ale jaka byłaby dziś o niej wiedza gdyby nie świetna literatura i miliony widzów w kinach i przed telewizorami ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza, którą wyreżyserował Aleksander Ford. Wiedza o Powstaniu Warszawskim to także w dużej mierze trafiony projekt artystyczny. Myślę o płycie zespołu Lao Che poświęconej powstaniu, która jak mało które przedsięwzięcie w ostatnich latach potrafiła zainteresować tym tematem. Tu też nie były potrzebne światowe gwiazdy, tylko dobry konsekwentnie zrealizowany projekt.

Mało który kraj ma tak pasjonującą, pełną niezwykłych wydarzeń historię. I jednocześnie mało kto o tej historii wie. Jak wiedza może działać na wyobraźnię świadczy twórczość Normana Daviesa, jednego z najbardziej zasłużonych ludzi dla popularyzacji polskiej historii w świecie. Ale także twórczość szwedzkiego zespołu metalowego Sabaton, który teksty piosenek poświęca m.in. bohaterskim żołnierzom spod Wizny i obrońcom Warszawy. Tylko ich twórczość wynika z pasji, którą ktoś mądrze im „zaszczepił”.

Zastanawiam się nad naszą ogólnonarodową dyskusją i myślę, że dużo jest w niej emocji, symboli i mało wiedzy. Jak gwiazdy światowego kina grające polskich bohaterów narodowych wpływają na wyobraźnię Polaków w XXI wieku możemy łatwo sprawdzić. W 1977 roku sir Richard Attenborough wyreżyserował jedno z najwybitniejszych dzieł dotyczących II wojny światowej: „O jeden most za daleko”. Występowali tam m.in. Robert Redford, Sean Connery, Michael Caine, Anthony Hopkins. Rolę dowódcy polskich spadochroniarzy generała Stanisława Sosabowskiego zagrał wielki gwiazdor Gene Hackman. Mimo prawie 40 lat od premiery to cały czas znakomite kino. Może warto je przypominać w telewizjach, zaprosić Hackmana do Polski. Wykorzystać na początek to, co już mamy i co mało kto w naszym kraju kojarzy. Tak jak praktycznie anonimową postacią jest generał Sosabowski, który w Polsce cały czas czeka na właściwe upamiętnienie w świadomości Polaków. A jest to jedna z takich postaci, którą możemy pokazywać w świecie, bo ani Anglicy, ani Amerykanie, tym bardziej Francuzi takimi ludźmi chwalić się nie mogą. Losy generała to także powinien być „wyrzut sumienia” Europy i przypomnienie jak ludzi, którzy zmieniali bieg wojny a byli Polakami po jej zakończeniu potraktowano.

O Sosabowskim powstał znakomity film dokumentalny: „Honor generała”. Zaledwie 10 tys. odsłon na youtubie świadczy o tym, że w propagowaniu polskiej historii nadal nie udaje się wykorzystywać tego co już powstało. Myślę, że każdy kto poznał historię życia Sosabowskiego, widział Hackmana w jego roli, nigdy tej postaci nie zapomni. I na koniec gorzka refleksja, którą powtarzam co roku na przełomie września i października w tekstach pisanych w DŁ. Mija kolejna rocznica Bitwy o Anglię. Znów praktycznie nieodnotowana. A moim zdaniem świętowanie nie tylko w Polsce wielkiego heroizmu polskich lotników, którzy przyczynili się do odwrócenia losów II wojny światowej powinno być ogólnonarodowym świętem. Tu też mamy znakomite kino „Bitwa o Anglię”, wspaniałe książki Bohdana Arcta, Arkadego Fiedlera i asa nad asy polskiego lotnictwa Witolda Urbanowicza. Sądzę, że wielu młodych ludzi tych książek nie czyta, bo o nich nie wie. A pewnie wielki medialny szum dotyczący wznowień tych książek dokonałby więcej niż niejeden film.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki