MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jan Tomaszewski: Chciałem rekomendować Kropiwnickiego na prezydenta Łodzi [WYWIAD]

Marcin Darda
Jan Tomaszewski: człowiek, który zatrzymał Anglię, a nie zatrzymał Kopcińskiej
Jan Tomaszewski: człowiek, który zatrzymał Anglię, a nie zatrzymał Kopcińskiej Grzegorz Gałasiński
Z posłem Janem Tomaszewskim, który właśnie wystąpił z klubu PiS, rozmawia Marcin Darda

Słyszał Pan jak interpretuje się powody pańskiego odejścia z klubem PiS? Odszedł Pan, bo nie jest kandydatem PiS na prezydenta Łodzi...
Coś takiego mógł wymyślić tylko człowiek, którego tuż po urodzeniu dla wywołania pierwszego okrzyku uderzono w główcię, zamiast w pupcię. Prawda jest taka, że chciałem być emisariuszem między Jarosławem Kaczyńskim a Jerzym Kropiwnickim. To jego chciałem rekomendować prezesowi jako kandydata na prezydenta Łodzi, którego mógłby poprzeć PiS. W kwietniu, gdy premier Kaczyński przemawiał w Pałacu Poznańskich, był tam i Jerzy Kropiwnicki. Podszedłem do niego i pytam: "Panie Jurku, czy będzie pan kandydował na prezydenta Łodzi?". Odpowiedź: "To wszystko zależy od pana szefa", czyli wiadomo kogo. Powiedziałem mu wówczas, że spróbuję o tym porozmawiać z panem Kaczyńskim, ale od 14 kwietnia prosiłem o spotkanie z premierem Kaczyńskim. Nie doczekałem się.

A dlaczego chciałby Pan, aby to Jerzy Kropiwnicki kandydował na prezydenta Łodzi?
Gdybym go wsparł, to tylko on i ja moglibyśmy dyskutować z kandydatką PO, czyli prezydent Zdanowską na temat finansów miasta, bo od nich wszystko zależy. Pan Kropiwnicki i ja jako wspierający go, mielibyśmy pełne prawo przycisnąć Zdanowską o finanse miasta, bo nikt z radnych PiS, ani Joanna Kopcińska, która jest kandydatką PiS na prezydenta Łodzi, takiego prawa nie ma.

Dlaczego?
Poparli budżet Zdanowskiej, to jakże mieliby ją atakować za stan finansów miasta?

Mówią, że nie poparli budżetu Zdanowskiej, tylko projekt z poprawkami PiS na ponad 50 mln zł. Marek Michalik to ostatnio przypomniał.
Pan Michalik myli odwagę z odważnikiem. To jedyna opozycja na świecie, która popiera budżet rządzących. Gdy powiedziałem o tym w Warszawie, Beata Szydło nie mogła uwierzyć, stwierdziła dosłownie, że trzeba tych radnych wypieprzyć. A tłumaczenie pana Michalika obraża inteligencję łodzian, bo jeśli Zdanowska przy opłakanym stanie finansów miasta przedstawiła swój budżet, który i tak jest nie do zrealizowania, to radni PiS tylko mydlą ludziom oczy tymi 50 mln zł w swoich poprawkach, bo dzięki nim budżet jeszcze bardziej jest nierealny. Co to za sukces? Przecież Zdanowska genialnie ich podpuściła. Gdyby wyrzucili jej projekt, a tylko swoje poprawki przegłosowali, zrozumiałbym i nie czynił zarzutów. Niech mi pan Michalik wytłumaczy jeszcze jedno: przed wyborami eurodeputowany Janusz Wojciechowski przytacza sondaże, z których wynika, że PiS w samej Łodzi wygra z PO 50 do 35 proc., dodając, że być może PiS będzie miał dwóch europosłów w okręgu łódzkim. Tak miało być. Po czym premier Kaczyński przyjeżdża do Łodzi pięć dni przed wyborami promować Wojciechowskiego i nagle znalazł się w ogrodzie pani Kopcińskiej rekomendując ją jako kandydatkę na prezydenta Łodzi z poparciem PiS! Tylko samobójca robi coś takiego. Nie mógł pięć dni po wyborach? Skoro w całym województwie Janusz Wojciechowski wygrał nieprawdopodobnie wysoko, to dlaczego PiS w Łodzi przegrał 26 do 48 proc.?

W PiS tłumaczą, że to i tak o 8 proc. więcej niż 5 lat temu, a że i PO straciła tyle samo, to zysk jest 16 proc.
Niech mnie nie rozśmieszają... Powinni łyknąć trochę inteligencji. W ostatnich wyborach parlamentarnych PO była 11 proc. przed PiS. W europejskich był remis ze wskazaniem na PO. Być może to intelektualnie przerasta pana Michalika, ale skoro PiS miał mieć w mieście Łodzi w eurowyborach 50 proc. do 35 nad PO, a przegrało 26 do 48 proc., to gdyby w Łodzi spełniły się prognozy, PiS pokonałby PO w całej Polsce.

A prognozy w Łodzi sprawdziłyby się, gdyby prezes przed wyborami nie przedstawił Joanny Kopcińskiej w roli kandydatki?
No brawo. Pan to rozumie, Marek Michalik nie. Zaczęło się od poparcia budżetu, w powietrzu wisiała porażka z pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, a pani Kopcińska była już tylko gwoździem do trumny. Przez pogrom w Łodzi PiS przegrał w całej Polsce.
A co dalej z Panem? Do wyborów nieco ponad rok...
Spokojnie. Na pewno do końca będę posłem niezależnym. Najpierw zawsze byłem posłem swoich wyborców, potem dopiero posłem PiS. Będę walczył o dobro Łodzi, choć moje możliwości jako posła niezależnego oczywiście będą mniejsze. Ale walczył będę w sejmowej komisji sportu. Jeśli jakieś ugrupowanie zapewni mi start w wyborach, bym w dalszym ciągu ten sport i Łódź promował, to oprócz PiS i Korwina-Mikke, jestem otwarty i przeanalizuję wszystkie propozycje. Jeśli propozycji nie otrzymam, to nie będę startował. Teraz między PO a PiS jest remis, a gdy ja startowałem na posła było minus 11 proc. Gdybym siedział cicho i legalizował tę patologię w Łodzi popierając panią Kopcińską, to reelekcję jako poseł miałbym zapewnioną. Ale nie ze mną te numery, nie akceptuję i nie akceptowałem patologii. Udział w wyborach wezmę, ale z pewnością nie zagłosuję na panią Kopcińską...

A na kogo?
Zostało jeszcze trochę czasu. Przeanalizuję programy kandydatów, a potem panu powiem, na kogo oddam swój głos.

PSL by Pana chciał. I co Pan na to? Start w barwach ludowców?
Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Ale do końca roku nie chcę podejmować żadnych decyzji, bo rany są jeszcze otwarte, a ja muszę nabrać dystansu.

Poseł Marcin Mastalerek mówi, że nie zazdrości komuś, kto Pana przyjmie, bo się Pan "do niczego nie nadaje" i jest "pomyłką".
Jarosław Kaczyński to jest dla mnie polityk klasy światowej, wielki autorytet i po jego słowach czuję okropny ból, jest mi po prostu przykro. Natomiast kompletnie nie mam pojęcia kto to jest pan Mastalerek, bo w życiu widziałem go ze dwa razy. Pojawił się na sejmowej komisji sportu, a zasłynął wyłącznie tym, że gdy tam przychodził, to pożyczał ode mnie długopis, by podpisać się na liście obecności i wyjść. Nigdy nie zabrał nawet głosu. To podobno szef PiS w Łodzi, ale razem z Jarosławem Kaczyńskim, którego bardzo szanuję, popełnili w Łodzi błąd. Piarowcy z PiS to coś jak piłkarska klasa C. Mnie z klubu PiS mogło usunąć tylko jego kierownictwo, a premier Kaczyński nie ma żadnej funkcji w klubie. Jest po prostu moim kolegą, szeregowym posłem jak ja. Ale obaj wyrzucili mnie z klubu, czyli tak jakby na meczu podszedł do mnie obrońca i kazał zejść z boiska, bo czuje się ważniejszy od trenera. To świadczy o tym, że pan Kaczyński jest co prawda wielkim politykiem, ale co chwilę wpuszcza go w maliny jego otoczenie, tak jak z przedstawieniem pani Kopcińskiej w Łodzi. Gdy słyszę, że jestem zakałą i czarną owcą, to jest mi tak po ludzku przykro. Tylko Adam Hofman zachował się na poziomie pisząc sms-a "Dzięki ci za wsparcie i pomoc w wyborach". Mogę dać im jeszcze szansę. Wycofam do piątku swoją decyzję o opuszczeniu klubu, a jak w piątek przyjdzie decyzja o wyrzuceniu mnie podpisana przez kogoś z kierownictwa klubu, to będą mogli mówić, że mnie rzeczywiście wyrzucili za "proputinowskie i antypolskie wypowiedzi". Tylko jak, skoro wszyscy są na urlopie? Wypada, żeby Putin postawił mi teraz kawę za te katusze, które przez niego tu przechodzę.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki