MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jego Magnificencja Poseł Rektor na czele rozpolitykowanego Uniwersytetu Łódzkiego

Piotr Brzózka
Prof. Włodzimierz Nykiel, rektor Uniwersytetu Łódzkiego, popierał już kandydatkę PO Hannę Zdanowską. Teraz sam będzie szukał poparcia jako kandydat Platformy
Prof. Włodzimierz Nykiel, rektor Uniwersytetu Łódzkiego, popierał już kandydatkę PO Hannę Zdanowską. Teraz sam będzie szukał poparcia jako kandydat Platformy Krzysztof Szymczak
Na Uniwersytecie Łódzkim nigdy od polityki nie stroniono. Ale przyjmując propozycję startu z pierwszego miejsca listy wyborczej PO, rektor Włodzimierz Nykiel podniósł poprzeczkę na poziom dotąd niewidziany. Sprawa budzi na uczelni ogromne kontrowersje.

Profesor Nykiel jest fachowcem, erudytą i dla wielu autorytetem, zatem jego start nie wzbudziłby większych kontrowersji, gdyby był on BYŁYM rektorem UŁ. Problem w tym, że jest rektorem urzędującym. Wybory, które wyłonią nowe władze uczelni, odbędą się dopiero w marcu. Iwona Śledzińska-Katarasińska mówi wprawdzie lekko żartobliwie, że Platforma nie może na profesora czekać do marca, ale bagatelizujący ton nie do końca wychodzi naprzeciw wątpliwościom. Jedynka na łódzkiej liście Platformy to niemal gwarantowany mandat, podstawowe dla społeczności akademickiej pytanie brzmi więc: czy profesor Nykiel zrezygnuje ze stanowiska rektora, czy też zamierza łączyć tę funkcję z pełnieniem mandatu posła. A jeśli zamierza, to czy jest to możliwe, czy jest to etyczne i jak się to ma do zasady apolityczności uczelni, której majestat reprezentuje właśnie rektor?

CZYTAJ TEŻ: Rektor UŁ "jedynką" listy PO w Łodzi, marszałek trzeci w Sieradzu

Kandydat ostatniej chwili

Profesor Nykiel propozycję kandydowania z pierwszego miejsca otrzymał dosłownie kilka dni przed tym, jak Ewa Kopacz ogłosiła wywrócenie list Platformy, wcześniej ustalonych przez zarządy regionów. Ofertę złożył rektorowi nie kto inny jak Cezary Grabarczyk, czyli polityk, który jedynkę na rzecz Nykiela stracił. Rektor, zapytany przez nas wprost, czy zrezygnuje z funkcji na uczelni, odpowiada, że nie.

- Jeśli dokładnie policzymy czas, to Sejm prawdopodobnie zbierze się po raz pierwszy w listopadzie, a najdalej pięć miesięcy później zostanie wybrany nowy rektor. Myślę więc, że mogę dokończyć tę kadencję. Zresztą są w Polsce przypadki łączenia tych funkcji. Rektorem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego jest profesor Ryszard Górecki. Wygrał wybory na rektora w 2012 roku, zasiadając już wtedy w parlamencie - mówi profesor Włodzimierz Nykiel.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego informuje, że żadne przepisy nie zabraniają łączenia funkcji, a zastrzeżenie jest tylko jedno - agitacji wyborczej rektorowi nie wolno prowadzić w miejscu pracy. Profesor Nykiel zapewnia, że w kampanii nie będzie wykorzystywał pozycji rektora, np. do organizacji spotkań wyborczych. Podkreśla, że w tej roli nie reprezentuje uniwersytetu, startuje wskutek osobistej decyzji. Problem w tym, że ciężko w umyśle wyborcy przeprowadzić operację wyabstrahowania Włodzimierza Nykiela z kontekstu pełnionej przez niego funkcji...

- Wygląda to nieładnie - mówi jeden z wykładowców UŁ. - Oczekiwałbym, że tuż po ogłoszeniu startu z listy PO, rektor poinformuje o rezygnacji z funkcji na uczelni, poprosi senat UŁ o możliwie szybkie przygotowanie przedterminowych wyborów. Tym bardziej że Uniwersytet to największy pracodawca w Łodzi, tym bardziej że rektor to funkcja z wyboru. Uczciwiej byłoby zawiesić funkcjonowanie w roli rektora już teraz, u progu kampanii. Nie wyobrażam sobie, jak może pełnić tę funkcję i być aktywnym w kampanii wyborczej, to z założenia brzydko pachnie. A już zupełnie nie wyobrażam sobie, że mógłby pełnić tę funkcję po wyborze na posła.

Oczywiście są w środowisku naukowym osoby, które decyzji rektora bronią, także tej o pozostaniu na uczelni.

- To nie jest człowiek, który ma aspiracje polityczne, nie pcha się do władzy, nie chce być liderem. Miał w przeszłości różne propozycje, między innymi proponowano mu tekę wiceministra, nie chciał. Teraz przyjął propozycję i chyba się z niej ucieszył, mimo iż rozumie, że wskazano go wskutek kłopotów, wywołanych przez walki frakcyjne w Platformie. Ja uważam, że właśnie takich ludzi potrzeba w Sejmie. Jest doskonałym prawnikiem, wybitnym specjalistą prawa podatkowego, stworzył centrum podatkowe, które ma renomę w całej Unii Europejskiej. A że nie chce zrezygnować z pracy na uczelni? Tak chyba będzie lepiej, bo przy dzisiejszym układzie nie widzę szans na wyłonienie dobrego rektora. Do marca pewnie nie będzie lepiej, ale zawsze jest nadzieja, że może coś się zmieni - mówi profesor, zwolennik rektora.

CZYTAJ WIĘCEJ: Prof. Nykiel nie opuści fotela rektora UŁ, jeśli zostanie posłem

Na granicy

Ci, którzy decyzję rektora uważają za naruszenie cienkiej granicy przyzwoitości czy też zasady apolityczności uczelni publicznej, przypominają, że to nie pierwsza tego typu wątpliwość - choć poprzednio kaliber był znacznie mniejszy, a profesor Nykiel nie występował solo, lecz w gronie innych rektorów łódzkich szkół państwowych. Chodzi rzecz jasna o poparcie, którego Włodzimierz Nykiel, a także Stanisław Bielecki (Politechnika Łódzka), Paweł Górski (Uniwersytet Medyczny) i Cezary Sanecki (Akademia Muzyczna) udzielili przed wyborami Hannie Zdanowskiej. Rektor UŁ przy tamtej okazji wyraził podziw, uznanie i szacunek dla Hanny Zdanowskiej. Jednemu z uczelnianych oponentów rektora wspomnienie tamtej sytuacji przywodzi na myśl wiernopoddańczy adres Sejmu Galicyjskiego do cesarza Austrii, ze słowami: "Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy". Ostro, jak na podwładnego, ale taka właśnie jest polityka, a rektor Nykiel, wchodząc w ten świat, musi wiedzieć, że sam zdejmuje znad siebie parasol ochronny.
Za mieszanie się do polityki rektor Nykiel wraz z innymi rektorami krytykowani byli zresztą już wcześniej - w 2012 roku, gdy w głośnym liście wyrazili dezaprobatę wobec referendum w sprawie odwołania Hanny Zdanowskiej. Niedługo potem, w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego", prof. Nykiel bronił swojego stanowiska, mówiąc, że dobrze się stało, iż do referendum nie doszło, bo ocenę wyborcy powinni formułować w czasie wyborów, instytucję referendum zostawiając na zupełnie wyjątkowe sytuacje. Przyznał, że podobną opinię miał w sprawie referendum, odwołującego Jerzego Kropiwnickiego na kilka miesięcy przed upływem kadencji.

Choć formalnego zakazu startu w wyborach nie ma, o bliskości etycznej granicy przekonują niektórych cytaty z kodeksu dobrych praktyk w szkołach wyższych, przyjętego w 2007 roku przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Czytamy w nim: "Rektor jako reprezentant uczelni (...) nie miesza interesów uczelni z osobistym zaangażowaniem w sprawy społeczne, ani nie korzysta z jej autorytetu dla budowania swego publicznego wizerunku. Tym bardziej nie może wykorzystywać swojej uczelni do prowadzenia jakiejkolwiek kampanii politycznej. (...) Mając na uwadze społeczną rangę uczelni, a zarazem właściwą jej apolityczność, rektor z jednej strony zachęca do wrażliwości społecznej pracowników i studentów uczelni, a nawet do aktywnego udziału w życiu publicznym, z drugiej jednak, przestrzegając zasady bezstronności i neutralności politycznej uczelni, chroni ją przed wykorzystaniem do celów politycznych".

Czy jest możliwe, by rektor ubiegał się o mandat posła, nie korzystając z autorytetu uczelni? W warstwie pojęciowej, skojarzeniowej - na pewno ciężko taki rozdział przeprowadzić i dla niektórych jest to wystarczający argument. Jeśli zaś chodzi o to, jak będzie wyglądać kampania wyborcza, tylko od wyczucia rektora zależy, jak ostatecznie oceniony zostanie krok, na który się zdecydował.

Kuźnie politycznych kadr

Uniwersytet Łódzki ma już jednego rektora w parlamencie, tyle że byłego - to właśnie ten jeden, istotny szczegół. Profesor Michał Seweryński, który uczelnią rządził w latach 1990 - 1996, jest senatorem Prawa i Sprawiedliwości. I, jak pamiętamy, nie jest to jego jedyne osiągnięcie w dużej polityce. Dekadę temu profesor Seweryński był szefem resortu nauki w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Ponadto dwa razy kandydował do europarlamentu: po raz pierwszy z komitetu Macieja Płażyńskiego, po raz drugi, w 2014 roku, z listy PiS. Wywodzi się z tego samego co rektor Nykiel Wydziału Prawa i Administracji, który jest jedną z dwóch głównych kuźni kadr, jeśli chodzi o UŁ. W ostatnim czasie z tego wydziału Cezary Grabarczyk ściągnął na stanowisko wiceministra w resorcie sprawiedliwości profesor Monikę Zbrojewską z Katedry Postępowania Karnego.

We wcześniejszych latach profesor Zbigniew Rau, kierownik Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych, był senatorem PiS, wybranym z okręgu piotrkowskiego w 2005 roku. Przez obrzeża dużej polityki przewinął się też profesor Wojciech Katner, szef Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego. W rządzie AWS był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, a wcześniej - wiceprezesem Najwyższej Izby Kontroli.

Drugą kuźnią kadr na UŁ jest Wydział Ekonomiczno-Socjologiczny. Nieżyjący już wybitny profesor Cezary Józefiak, były dziekan tego wydziału w latach siedemdziesiątych, wystartował w pierwszych wolnych wyborach, w jakich tylko można było wystartować w Polsce u progu transformacji. 4 czerwca 1989 roku, z ramienia Komitetu Obywatelskiego, kandydował do Senatu. W drugiej turze pokonał znanego z telewizji milicjanta Jana Płócienniczaka. Hasło wyborcze brzmiało "profesor w senacie, milicjant w komisariacie". Później jeszcze w 2004 roku, z listy Unii Wolności, Józefiak ubiegał się o mandat eurodeputowanego. Pozostawał w tym czasie czynnym wykładowcą.

Jeden z jego uczniów, profesor Stefan Krajewski, wówczas szef Instytutu Ekonomii, został w 2004 roku wojewodą łódzkim. Nominował go będący u szczytu politycznej kariery premier Marek Belka, inny wychowanek słynnej łódzkiej szkoły ekonomicznej, choć wtedy od lat niepracujący już na uczelni. Belka do dziś zachował w sobie pewne skłonności do politykowania, mimo że jest teoretycznie apolitycznym prezesem NBP.
A członkiem zarządu NBP jest Andrzej Raczko, były wiceminister finansów w rządach Leszka Millera i właśnie Belki, którego nazwisko znajdujemy w wykazie pracowników Katedry Funkcjonowania Gospodarki UŁ. Obok nazwiska m.in. Jarosława Bauca, który w swej karierze zajmował fotel ministra finansów w rządzie Jerzego Buzka.

Wieloletni pracownik Katedry Historii Myśli Ekonomicznej i Historii Gospodarczej UŁ profesor Wiesław Piątkowski związał się z kolei z ludowcami - w latach 1993 - 1997 był posłem z ramienia PSL, zasiadał nawet we władzach krajowych tej partii.

I wreszcie jest doktor Jerzy Kropiwnicki, który ma piękną kartę opozycyjną i rozległą działalność polityczną w III RP. W 1990 roku zaangażował się w budowę ZChN, rok później został wiceprezesem tej partii, a u jej schyłku - nawet prezesem. Rozmaite akcje wyborcze dwukrotnie dały mu mandat poselski: w 1991 roku do Sejmu wszedł z listy Wyborczej Akcji Katolickiej, a w 1997 roku - Akcji Wyborczej Solidarność. W rządzie Hanny Suchockiej był szefem Centralnego Urzędu Planowania, a u premiera Jana Olszewskiego - ministrem pracy i polityki socjalnej. Premier Jerzy Buzek mianował go zaś w 2000 roku ministrem rozwoju regionalnego i budownictwa. Oczywiście tę litanię uzupełniają niemalże dwie kadencje w fotelu prezydenta Łodzi, zakończone w lekkiej niesławie wskutek referendum. Koledzy z Instytutu Ekonomii podkreślają, że pozostawał w tym czasie pracownikiem UŁ, tyle że urlopowanym.

Pozostałe wydziały UŁ są mniej rozpolitykowane, choć np. Wydział Biologii wydał jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich polityków ostatniego ćwierćwiecza - profesora Stefana Niesiołowskiego. Wciąż są wyborcy, których jest w stanie zadziwić fakt, iż odgrywający rolę pitbulla Platformy Niesiołowski, w życiu naukowym interesuje się muchówkami z rodzin Simuliidae Empididae, Psychodidae i Thaumaleidae... O ile sława naukowa ograniczona jest do wąskich kręgów, o tyle w polityce Niesiołowski to człowiek-instytucja. W czasach PRL - działacz opozycji i więzień polityczny, jeszcze na długo przed powstaniem Solidarności. W wolnej Polsce należał z początku do czołowych tenorów ZChN, po czym przeszedł długą polityczną drogę, by w końcu na dłużej przystanąć w Platformie. W Sejmie spędził pięć kadencji, a za moment będzie się ubiegał o szóstą. Reprezentował: Komitet Obywatelski, Katolicką Akcję Wyborczą, AWS i PO. W międzyczasie był też senatorem PO.

Natomiast z Wydziału Stosunków Międzynarodowych i Politologicznych do polityki ciągnie doktora Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. W przedwyborczych układankach, w ramach dzielenia skóry na niedźwiedziu przez środowiska związane przez PiS, zaczął być obsadzany na stanowisku szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego - choć jak mówią jego przyjaciele takiej propozycji by nie przyjął. Żurawski vel Grajewski dał jednak podłoże do spekulacji, jawnie opowiadając się za PiS, ba, w 2014 roku wchodząc do rady programowej tej partii, razem z takimi postaciami jak: Piotr Gliński, Ryszard Bugaj, Andrzej Zybertowicz czy Zdzisław Krasnodębski.

(Nie)polityczna Politechnika

Na tle bogatego politycznego dorobku UŁ Politechnika Łódzka wypada dość skromnie. W ostatnich latach szczęścia w polityce próbował czterokrotny rektor PŁ (1990 - 1996 i 2002 - 2008) profesor Jan Krysiński. Rok po zakończeniu ostatniej kadencji na uczelni ubiegał się o mandat eurodeputowanego z list PO, nie odniósł jednak sukcesu. Krysiński również poparł starającą się o prezydenturę Hannę Zdanowską, ale uczynił to z pozycji byłego rektora, a więc człowieka, który znacznie swobodniej może zarządzać swoim wizerunkiem.

Marek Bartosik, profesor Wydziału Elektrycznego PŁ, został posłem PZPR w Sejmie X kadencji, później był członkiem SLD. W rządach Leszka Millera i Marka Belki był wiceministrem w Komitecie Badań Naukowych, a potem Ministerstwie Nauki i Informatyzacji.

I jest jeszcze profesor Dominik Sankowski, szef Instytutu Informatyki Stosowanej PŁ, który nie raz i nie dwa poznał smak kampanii wyborczej. O mandat posła starał się w 2001 roku z listy Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy - lista ta jednak nie przekroczyła progu wyborczego (choć w Łodzi znalazły się na niej duże nazwiska, takie jak Jerzy Kropiwnicki, Marek Markiewicz czy Stefan Niesiołowski). W 2010 roku ubiegał się o fotel prezydenta Łodzi, reprezentując Ruch Przełomu Narodowego. Ostatniego dnia kampanii wycofał się, popierając Witolda Waszczykowskiego. I wreszcie w roku 2011 został przez PiS wystawiony jako kandydat na senatora. W jego przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka nie sprawdziło się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki