Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli Łódź chce być silnym graczem, musi wyjść z własnego podwórka

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu) archiwum prywatne
Alan Berube, dyrektor w Brookings Institution's Metropolitan Policy Program, twierdzi, że XXI wiek to powrót miast do korzeni i ich kluczowej roli w globalnym handlu, przynależnym im od czasów Jedwabnego Szlaku do ukształtowania się silnych państw narodowych na przełomie XIX i XX wieku. Daniel Bell, profesor na National University of Singapore oraz Tsinghua University w Pekinie, wskazuje natomiast na globalną zmianę identyfikacji mieszkańców, którzy coraz silniej identyfikują się z swoim miastem właśnie.

Te dwa zjawiska trafnie opisane przez obu ekspertów zajmujących się tematyką miejską mają daleko idące konsekwencje zarówno dla sposobu zarządzania państwami, jak i miastami oraz dla zmieniającej się mapy świata i rosnącej liczby graczy oraz podmiotów na arenie międzynarodowej. Władze państwowe będą musiały radzić sobie nie tylko z rosnącą siłą ogromnych korporacji, wpływami rynków finansowych, instytucji ponadnarodowych - ale również z kolejnymi coraz silniejszymi podmiotowymi i dynamicznymi graczami, czyli metropoliami.

Miasta wolą handel od wojen

Te wielkie miasta, coraz częściej zyskują swoich wyznawców, których więź z miejscem zamieszkania staje się ważniejszym wyznacznikiem tożsamościowym niż przynależność narodowa. Wydaje się, że ten trend będzie się nasilał. Niesie on w sobie wiele pozytywnych implikacji. Według Bella lokalny miejski patriotyzm, nie ma w sobie tyle tych agresywnych cech, co narodowy nacjonalizm, (choć bojówki osób określających się mianem kibiców są tego zaprzeczeniem) budzi więc nadzieje na bardziej harmonijne współistnienie różnych społeczności. Po drugie miasta ze swojej natury, struktury i potencjału, historycznie były raczej nastawione na gospodarkę i handel, a nie na konflikty zbrojne.

Ważkim pytaniem jest jednak, które miasta będą świadome zmieniającej się sytuacji, potrzeby modyfikacji podejścia do wielu problemów. Potrzeby wyjścia z lokalnego podwórka i próby "rozpychania" się łokciami na globalnym rynku. Miasta powinny dziś kopiować zachowania technologicznych start upów, które z natury rzeczy nie myślą tylko o rynkach lokalnych, ale starają się dostarczać produkty na coraz silniej ujednolicony językowo i technologicznie rynek globalny. Miasta powinny silniej myśleć o sobie, jako o podmiotach handlu międzynarodowego.

Podkreśla to Alan Berube, który wskazuje, że strategie dotyczące handlu międzynarodowego wypracowuje się już nie tylko na poziomie stolic, na spotkaniach WTO w Waszyngtonie, ale również w miastach, które jeszcze do niedawna nie miały takich ambicji. Wskazuje na przykład Portland gdzie burmistrz Sam Adams we współpracy z organizacją Greater Portland, Inc., (to publiczno-prywatna organizacja, której celem jest animowanie działań na rzecz rozwoju ekonomicznego i kreowania miejsc pracy w tym mieście), rozpoczął współpracę, której celem jest opracowanie strategii handlowej i eksportowej dla metropolii.

Łódź to miasto, które wyrosło na eksporcie, handlu międzynarodowym i otwartych dla nas rynkach w XIX wieku. Warto wykonać wysiłek, aby powrócić do tego mechanizmu w odświeżonej formie w XXI wieku. Nie jesteśmy stolicą, nie jesteśmy atrakcją turystyczną, nie mamy zasobów naturalnych - musimy wytwarzać.

W poszukiwaniu koła zamachowego

Pierwszym krokiem jest zapewne to, co opisuje Alan Berube, czyli zmiana sposobu myślenia lokalnych władz, biznesu i elit o roli, jaką pełni miasto. W tych zmieniających się okolicznościach, w perspektywie zakończenia lub ogromnej redukcji transferów finansowych z Brukseli do Polski około roku 2020, powinniśmy szczególną wagę przyłożyć do opracowania strategii handlowej i eksportowej dla miasta.

Dziś z racji na specyfikę relacji Unia Europejska - Polska i transferów w ramach programów unijnych jesteśmy zbyt skoncentrowani na inwestycjach, które w długiej perspektywie nie przyniosą dla miasta dodatkowego zysku. Obiekty sportowe, kulturalne, drogi itp. są oczywiście potrzebne, ale nie są kołem zamachowym rozwoju ekonomicznego. Tego typu priorytety są w ostatnich latach powszechne we wszystkich polskich samorządach. Jednak prawdziwy długofalowy wyścig metropolii wygrają te miasta, które będą przygotowane na zmianę priorytetów po zakończeniu okresu współfinansowania inwestycji przez UE. Bez polskie miasta, a więc też Łódź, utkną za 10 lat w scenariuszu hiszpańskiego czy portugalskiego kryzysu ekonomicznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki