Powodów do radości nie mieli zwłaszcza pierwszego dnia targów - piątkową frekwencję trudno uznać za satysfakcjonującą. Ale już w sobotę Centralnego Muzeum Włókiennictwa, gdzie targi się odbywały, opuszczały osoby z torbami pełnymi książek.
Główny organizator IV. Salonu Ciekawe Książki, Międzynarodowe Targi Łódzkie, wymyślił, że magnesem na odwiedzających będą postaci o randze celebrytów, jak Ilona Felicjańska czy Alicja Rezich-Modlińska, które nie tyle są pisarkami (nie uprawiają literatury pięknej) co autorkami książek. Trzeba jednak przyznać, że fatalnym i pozbawionym wyobraźni pomysłem było ulokowanie spotkań z gośćmi SCK we wnękach za schodami.
Targi były w tym roku połączone z inauguracją VIII. Festiwalu "Puls Literatury", który "wypożyczył" targom kilku pisarzy, w tym Jurija Andruchowycza, dobrze znanego w Polsce ukraińskiego poetę, publicystę i performera współpracującego z wrocławskim zespołem eksperymentatorskim Karbido. Andruchowycz promował w Łodzi kilka książek, obok "Leksykonu intymnych miast" także najnowszy wywiad-rzekę "Szcze ne wmerła i nie umrze" (obie wydało "Czarne").
Opowiedział m.in. o "wyspie liberalizmu", za jaki uchodził też w czasach jego studiów (1990-1991) Instytut Literatury w Moskwie, który przyjmował wielu wywrotowo myślących Ukraińców.
- W 1991 roku czuło się już potężny ruch demokratyczny. Sam uczestniczyłem w antygorbaczowskich pochodach, na które przychodziło 300-400 tysięcy ludzi - wspominał Andruchowycz. - Czuło się, że ZSRR upadnie, myślało o tym w perspektywie pięciu, sześciu lat, ale nie kilku tygodni.
Inaczej niż wystawcy i klienci widzą Salon Ciekawej Książki łódzcy księgarze.
Czytaj więcej w poniedziałkowym (1 grudnia) papierowym wydaniu "Dziennika Łódzkiego".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?