Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarz powyborczy

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Niestety - wykrakałem. Mieszkańcy naszego regionu dużo rzadziej niż mieszkańcy innych miejsc w kraju zdecydowali się głosować w niedzielnych wyborach i efekt, niestety, mamy - tylko dwóch europosłów.

Tracimy kolejny mandat i być może większy wpływ na decyzje dotyczące regionu łódzkiego. Optymistyczne w tej kampanii jest to, że wyborcy głosowali świadomie. Porażki Ewy Wójciak i Weroniki Marczuk to nie tylko efekt kiepskiego wyniku lewicy, ale także tego, że szczególnie przy tak niskiej frekwencji wyborcy głosują świadomie i szukają nazwisk ludzi związanych z miejscem, z którego pochodzą. Sądzę, że obie panie o Łodzi bardzo szybko zapomną.

Pocieszające jest to, że w całej Polsce w większości mało trafione okazało się umieszczanie na listach tak zwanych cele brytów, których popularność medialna miała zapewnić dodatkowe głosy. Najczęściej przepadli także ci, którzy gwałtownie zmieniali poglądy i ci, którzy bardzo chętnie bywali w mediach, ale pożytku w europarlamencie za dużego z nich nie było. Doskonale przewidzieli to faworyci w województwie łódzkim. Jacek Saryusz - Wolski i Janusz Wojciechowski w kampanii za bardzo się nie wysilali, a i tak osiągnęli jedne z najlepszych wyników w kraju. W Brukseli będziemy mieć polityków doświadczonych i będzie można mówić o kontynuacji. Pozostaje liczyć na to, że dwóch panów w tej kadencji osiągnie więcej w sprawach ważnych dla regionu, niż troje posłów w poprzedniej kadencji.

Po wyborach w mediach przetacza się debata, w której przegrani szukają winnych, a wygrani mówią o nich, że odchodzą w niebyt. Słyszymy o końcu pewnych polityków. W takich opiniach za bardzo bym się nie zapędzał, bo historia pokazuje, że niebyt politycznego projektu wcale nie musi oznaczać końca kariery polityka. Dlatego przedwcześnie jest mówić o tym, że na zawsze znikają ze sceny politycznej Janusz Palikot, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin. Wystarczy przypomnieć, że najważniejszymi politykami w państwie są ludzie, których niebyt polityczny już nieraz ogłaszano.

Po klęskach Porozumienia Centrum i Kongresu Liberalno-Demokratycznego z polityki znikali Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Wrócili z nowymi projektami i od lat rozdają karty w polskiej polityce. Gdy Leszek Miller przegrywał wybory jako kandydat Samoobrony z Łodzi i zakładał nowe ugrupowanie, którego nazwy nikt już dziś nie pamięta, zapewne był jedynym człowiekiem w Polsce, który wierzył, że powrót do wielkiej polityki jest możliwy. A teraz rządzi trzecią polityczna siłą w Polsce. Prawda jest też taka, że wspomniana trójka należy do tego pokolenia, które nie wychowało godnych siebie następców. Bo trudno wyobrazić mi sobie kogokolwiek z pokolenia trzydziesto-, czterdziestolatków, kto mógłby ich równie skutecznie zastąpić w polityce.

Największym wygranym niedzielnych wyborów jest Janusz Korwin-Mikke. To kolejne ostrzeżenie dla rządzących od lat ugrupowań, że mają coraz mniej wyborcom do zaoferowania. Wykorzystał ten fakt trzy lata temu Janusz Palikot. Niepokoi mnie, że tak bez większej reakcji można wygłaszać publicznie poglądy o obalaniu demokracji i odbieraniu praw wyborczych kobietom i zbijać na tym kapitał polityczny. Ciekaw jestem, czy przed wyborami parlamentarnymi pojawi się ugrupowanie w rodzaju Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Przykłady europejskie dowodzą, że miałaby szansę. A zapewne niewielu łodzian pamięta, że posłem partii piwa z Łodzi był młody aktor Krzysztof Ibisz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki