MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kampania wyborcza jest prowadzona "po coś". Nic przed wyborami nie jest rozstrzygnięte [ROZMOWA]

rozm. Marcin Darda
Jarosław Flis
Jarosław Flis Andrzej Banaś/Polska Press
Rozmowa z doktorem Jarosławem Flisem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Ostatni sondaż TNS a propos poparcia partii politycznych pokazuje 36 proc. dla Platformy Obywatelskiej, 34 dla Prawa i Sprawiedliwości, Sojusz Lewicy Demokratycznej spada zaś na próg wyborczy...
Niewątpliwie pokazuje to, że nie ma żadnego "efektu Magdaleny Ogórek", lub jeszcze trzeba na taki efekt poczekać, a trudno jednoznacznie wskazać, czy nie jest tylko "chciejstwo". Sondaż pokazuje stabilność polskiej sceny politycznej, bo te wahania są w granicach błędu statystycznego w porównaniu z poprzednimi sondażami. Nie pokazują ani żadnego czarnego konia w wyborach parlamentarnych, które już za parę miesięcy, ani żadnej katastrofy którejś partii, poza tym, że są sporym zawodem dla SLD. SLD, w którym już zapewne myśleli, że po upadku partii Janusza Palikota odzyskają chociażby taką siłę, jaką Sojusz dysponował w 2007 r. Tymczasem nic z tego.

Wspomniał Pan o wahaniach w granicach będu statystycznego. Opublikowany w tym samym niemal czasie sondaż CBOS pokazał prawie 20 pkt. proc. różnicy między PO a PiS. Skąd aż tak wielka różnica? Przypomina bardziej sondażowe notowania kandydatów na prezydenta obu tych partii, tymczasem chodzi o poparcie partii politycznych.
To jest pytanie o metodologię badań, a konkretnie co CBOS robi z tymi respondentami, którzy odmawiają odpowiedzi. Z tego co wiadomo, dotyczy to wyborców PiS. Kwestia jest tylko taka, czy kwalifikować ich jako osoby w ogóle nie głosujące, czy też tak jak prawdopodobnie robią to inne sondażownie - przypisać te odpowiedzi innym komitetom, co zazwyczaj prowadzi do polepszenia wyników PiS. To jest prawdopodobna przyczyna.

Ale to oznacza, że te sondaże pokazują coś zupełnie innego...
Oczywiście. Sondaż CBOS pokazuje tych, którzy mówią ankieterom na kogo chcą głosować, a sondaże innych pracowni próbują na podstawie odpowiedzi oszacować, na kogo ludzie będą głosowali i w jakich proporcjach się to będzie odbywać. Ale okazuje się, że tak subtelna różnica w metodologii może prowadzić do zupełnie innych wyników.

Ciekawe badanie podaje portal "300polityka", który dotarł do wewnętrznych badań PiS, ale dotyczących wyborów prezydenta. W PiS szczycą się tym, że "już 71 proc. elektoratu PiS chce głosować na Andrzeja Dudę, a tylko 18 na Bronisława Komorowskiego", dodajmy kandydata Platformy Obywatelskiej.
Według mnie to nie jest tak, jak się to próbuje przekazać, że "to tylko 18 procent" elektoratu PiS popiera kandydata Platformy na prezydenta. To nie jest "tylko", ale "aż" 18 procent. Nawet jeśli możemy w tej sytuacji mówić o zmianie, o coraz lepszych wynikach Andrzeja Dudy wśród elektoratu jego własnej partii, to mimo efektywnego startu kampanii wyborczej i objazdu Polski, oznacza to, że kandydat nie zdołał jak dotąd przekonać do siebie całego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. To jest z pewnością sygnał, że ta kampania wcale nie będzie taka łatwa dla PiS. Poza tym takie wewnętrzne badanie pokazuje po raz kolejny, że "osoba kandydująca" i "opcja polityczna" to są dwa czynniki, które się ze sobą mieszają w bardzo nieoczywisty sposób. To też dowód na to, że kampania wyborcza jest prowadzona "po coś", że nic przed wyborami nie jest rozstrzygnięte.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki