Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Kik: Na lewicy powstała szalupa ratunkowa dla liderów

rozm. Marcin Darda
Kazimierz Kik: Palikot roztrwonił poparcie od 10 punktów procentowych do 1 punktu, a Miller od 13 do 3 punktów. W związku z tym hasło "jednoczymy lewicę" w oparciu o dwóch tak skompromitowanych polityków zakrawa na ironię i kpinę
Kazimierz Kik: Palikot roztrwonił poparcie od 10 punktów procentowych do 1 punktu, a Miller od 13 do 3 punktów. W związku z tym hasło "jednoczymy lewicę" w oparciu o dwóch tak skompromitowanych polityków zakrawa na ironię i kpinę Andrzej Wiktor/archiwum Polska Press
Rozmowa z profesorem Kazimierzem Kikiem, politologiem.

Od soboty mamy tzw. Zjednoczoną Lewicę, zbudowaną na bazie SLD i Twojego Ruchu. Przetrwa do październikowych wyborów?
Myślę, że przetrwa, bo zajrzała tym partiom w oczy śmierć polityczna. Od kilku lat mieliśmy do czynienia z wzajemnym czarowaniem się przez dwóch liderów tych partii, i wzajemnym obwinianiem, to była taka walka na wyczerpanie. Niemożliwe było porozumienie, kiedy każdy z nich na coś jeszcze mógł liczyć. Teraz groziła im porażka wyborcza, zrozumieli, że trzeba się połączyć, choć nie oznacza to połączenia lewicy. Tu chodzi o koalicję wyborczą, oni nie zlikwidują swoich partii. Zjednoczenie jest instrumentem do uratowania bytu w parlamencie obu liderów: Leszka Millera i Janusza Palikota. To zła praktyka, którą stosuje już PiS. Tak jak Jarosław Kaczyński schował się najpierw za Andrzeja Dudę, a potem za Beatę Szydło, tak Miller chowa się za innymi, inteligentnymi twarzami SLD za Pauliną Piechną-Więckiewicz i Krzysztofem Gawkowskim, a Palikot za Barbarą Nowacką. Dla obu tych polityków młode nazwiska stają się wehikułem, którym oni chcą się zabrać do Sejmu. To pomysł na przetrwanie, ale nie na zjednoczenie lewicy.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

"Idziemy razem". SLD w wyborach wystartuje w koalicji. Źródło: TVN24/X-news

Pytałem, czy przetrwają do wyborów, ponieważ za chwilę zaczną się kłótnie o jedynki na listach wyborczych.
Przetrwają. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby chodziło o zjednoczenie lewicy, czyli o sprawę. Wówczas część działaczy by się podporządkowała. Ale chodzi o przetrwanie liderów, dlatego spór o jedynki rozgorzeje z pewnością. Aspekt personalny jest zresztą zaprzeczeniem idei łączenia lewicy.

Ponieważ?
Ponieważ dotyczy osób, które poniosły klęskę. Palikot roztrwonił poparcie od 10 punktów procentowych do 1 punktu, a Miller od 13 do 3 punktów. W związku z tym hasło "jednoczymy lewicę" w oparciu o dwóch tak skompromitowanych polityków zakrawa na ironię i kpinę. Tym bardziej że warunkiem zjednoczenia lewicy i odzyskania przez nią znaczenia jest wiarygodność. Zatem powtórzę: nie chodzi tu o zjednoczenie lewicy, tylko o zbudowanie szalupy ratunkowej dla "trzymających władzę" w obu partiach. A przy okazji zabierze się z nimi kilku innych.

Ale oni, tworząc koalicję, biorą na siebie trudniejsze zadanie, bo w przypadku koalicji próg wyborczy to 8 proc., a nie 5 proc. jak w przypadku partii. A sondaże takiego wyniku im nie dają...
Tymczasem nie, ale w dłuższej perspektywie osiągną. Mają szansę z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że Polacy dokonują wyborów nie na podstawie przesłanek racjonalnych, ale emocjonalnych. Podłożem przesłanki emocjonalnej będą słowa "jedność" i "zjednoczenie", a Polacy w wyborach zawsze zgodę premiują. To, że to tylko gra, nie wszyscy kojarzą, ale socjotechnicznie i marke-tingowo to zostanie maksymalnie wykorzystane. I z tego wynika drugie: może dojść do jakiegoś oczarowania wyborców tą "zgodą", i to w takim stopniu, że oni dostaną więcej niż te kluczowe 8 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki