Panie szalały za nim mówiąc „mój złoty kotku” i pragnąc coś więcej niż wpis wiersza do sztambucha. Jednak on - owszem - kochał się z nimi, ale wydaje się, że jedyną i prawdziwą miłością obdarzył... Tatry. Nigdy się nie ożenił, zaś jego życie nie było usłane różami.
Choroby, pusty portfel i brak rodziny sprawiły, że ten dawny gwiazdor i celebryta umierał w samotności i zapomnieniu. O jego niezwykłych losach pisze Tadeusz Januszewski w biografii wydanej przez Iskry.
Autor „Lubię kiedy kobieta...”, którego Wyspiański uwiecznił jako Poetę w „Weselu”, miał kilka narzeczonych, ale z żadną nie stanął na ślubnym kobiercu. Jedną z nich była Jadwiga Szulcówna, córka przemysłowca krakowskiego. Pewnego dnia poeta wysłał jej bukiet róż, do którego dołączył żartobliwy wierszyk: „Dobranoc, kwiecie różany, obróć się czym chcesz do ściany”. Panna obraziła się i odesłała kwiaty. Tetmajer chciał przebłagać jej gniew, ale niczego nie wskórał, bowiem Jadwiga dowiedziała się, że ma nieślubne dziecko. Oddała mu więc pierścionek zaręczynowy i do mariażu nie doszło.
Bratem poety był malarz Włodzimierz Tetmajer z Bronowic, bratem ciotecznym znany tłumacz i literat Tadeusz Boy-Żeleński, a najbliższym przyjacielem Ferdynand Hoesik - „Dunio”, syn znanego księgarza warszawskiego. Ulubioną książką naszego bohatera było „Ogniem i mieczem”, zaś z poetów najbardziej cenił Mickiewicza przyrównując go do „potężnego dzwonu brązem i spiżem bijącego”.
Co ciekawe, wziął udział w polowaniu na bażanty u Marii i Ludwika Heinzlów w Łagiewnikach. O ile w epoce fin de sieclu Tetmajer był na wozie, to potem znalazł się pod wozem. Do kłopotów finansowych doszły urojenia i napady szaleństwa. Wydawało mu się, że ktoś czyha na jego życie. Dlatego zrywał się w nocy, chwytał za rewolwer i czatował na „zabójcę”.
Nic więc dziwnego, że trafił do zakładu dla obłąkanych. Potem z pomocą przyszedł mu znany arystokrata Seweryn książę Czetwertyński, właściciel Hotelu Europejskiego w Warszawie, w którym ofiarował poecie pokój do końca życia.
Mieszkał w nim do 13 stycznia 1940 roku, kiedy okupanci niemieccy nakazali wyprowadzić się wszystkim gościom. Schorowany 75-letni poeta znalazł się na bruku. Dosłownie. Znaleziono go na ulicy i zawieziono do szpitala, w którym wkrótce zmarł. „Dla świata umarł ćwierć wieku wcześniej. Cofnął się wtedy w jakąś mroczną głębię. Chodził po świecie daleki, obcy” - napisał Boy-Żeleński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?