Tak twierdzi prokuratura. W sprawie tej afery na ławie oskarżonych zasiądzie siedem osób. Wśród nich są m.in.: 29-letni Paweł W., który przed zatrzymaniem prowadził działalność gospodarczą oraz jego rówieśnik Łukasz M. będący z zawodu informatykiem. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.
Handlowali bez koncesji materiałami wybuchowymi
Listę oskarżonych otwiera Paweł W. Śledczy zarzucili mu, że działając w Łodzi, Rąbieniu i innych miastach Polski, a także w Niemczech i Holandii brał udział w zorganizowanej grupie przestępczej kierowanej przez Tomasza L. Proceder polegał na tym, że nie mając koncesji grupa handlowała w internecie „materiałami wybuchowymi w postaci materiałów pirotechnicznych o wysokiej sile rażenia”.
Gang działał w Polsce i niemal we wszystkich krajach UE.
Śledztwo w tej sprawie wszczął łódzki oddział Prokuratury Krajowej w oparciu o materiały Centralnego Biura Śledczego. Ustalono, że gang działał w Polsce i niemal we wszystkich krajach UE. Jego członkowie przez sklepy internetowe sprzedawali materiały wybuchowe. Do klientów docierały one za pomocą firm kurierskich. Te nie chciały słyszeć o przewożeniu materiałów wybuchowych i zdecydowanie odmawiały tego typu zleceń. Dlatego oskarżeni używali fortelu i nie informowali, co tak naprawdę zawierają wysyłane przez nich paczki. Oczywiście jako nadawców podawano zmyślone nazwiska lub firmy.
Zmasowana akcja policja rozbiła grupę przestępczą
I tak się kręcił ten interes. Został przerwany w dniach 14 – 17 listopada 2018 roku, kiedy doszło do zmasowanej akcji policji. Dokonano ponad stu przeszukań i zatrzymano 34 osoby, z których wyłączono siedem i ich sprawy skierowano do osobnego rozpoznania. Stąd ten akt oskarżenia.
Oskarżony Paweł W. wyjaśnił w śledztwie, że gdy był kibicem ŁKS spotkał Tomasza L., który sprzedawał race i flary. Nawiązali współpracę. Tomasz L. zaczął zlecać Pawłowi W. nadawanie przesyłek z materiałami pirotechnicznymi, po czym zatrudnił go w swoim magazynie.
O dużych wpływach Tomasza L. wśród kibiców ŁKS najlepiej świadczy następująca historia. Według prokuratury, gdy Paweł W. wpadł w tarapaty finansowe, zaczął zaciągać długi, których nie spłacał. Dlatego został pobity. Zapewne z obawy przed wierzycielami wyjechał z Łodzi i zaszył się u dziadka na Podlasiu. Mimo to utrzymał kontakty z Tomaszem L., który – jak zaznaczają śledczy – dzięki współpracy ze środowiskiem pseudokibiców ŁKS sprawił, że Paweł W. przestał być nękany, mimo że nie oddał długu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?