Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy ksiądz spotyka tirówkę... [WYWIAD]

Joanna Leszczyńska
Ks. Marek Poryzała
Ks. Marek Poryzała Łukasz Sobieralski
Z ks. Markiem Poryzałą, duszpasterzem prostytutek, rozmawia Joanna Leszczyńska:

Czy rzeczywiście można księdza nazwać duszpasterzem prostytutek?
Media tak mnie okrzyknęły, a ja zaakceptowałem. Czasami używam określenia kapelan tirówek. Władze kościelne przyjęły inne określenie: duszpasterz ludzi młodych, zagubionych moralnie. Pod tym określeniem kryją się też różne uzależnienia.

Hierarchom nie podobało się: kapelan prostytutek?
Na pewno było to dla nich zaskoczenie. Siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia pomagają m.in. dziewczynom, które popadły w prostytucję, siostry pasterki też się tym zajmują, zatem to nie jest nic nowatorskiego. Poważnie traktuję to, co robię. Studiuję w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej seksuologię kliniczną.

Mówi ksiądz: "Jestem duchowym alfonsem prostytutek". Brzmi to kontrowersyjnie...
Dla biskupów też to tak zabrzmiało, nie używam już tej nazwy. Alfons kojarzy się z kimś, kto pobiera coś od tych kobiet, ja od nich też pobieram w tym sensie, że się od nich uczę pokory i umiejętności bycia z ludźmi, którzy zabagnili swoje życie.

Dlaczego ksiądz się tym zajął?
Idę według ducha ewangelizacji Jana Pawła II, zgodnie z którą Kościół powinien stwarzać człowiekowi możliwości naprawienia zła, jakie wyrządził. Po raz pierwszy zetknąłem się z tym problemem, kiedy jeszcze byłem świeckim katechetą. Kiedy spotykałem tirówki na drodze, podchodziłem lekceważąco do tych kobiet. Żartowałem, proponowałem podwiezienie. Przełom nastąpił w nowicjacie Misjonarzy Ducha Świętego w Bydgoszczy. Potem pojechałem do Portugalii i Francji. Uczyłem się, jak nawiązywać kontakty z takimi osobami na ulicy, jak z nimi rozmawiać, poznawałem ich problemy. Przyglądam się działalności księdza Guy Gilberta, który stworzył sieć ośrodków dla ludzi z marginesu.

Pamięta ksiądz swoje pierwsze rozmowy z prostytutkami?
To było w październiku 2009 roku, w przeddzień Matki Bożej Różańcowej. Ruszając w drogę czerwonym citroenem z napisem grzechy.com zabrałem poświęcone medaliki z Matką Bożą z Jasnej Góry. Dziś jeżdżę czarną dacią, trochę mafijną (śmiech). Puściłem kaczkę do alfonsów, że mi dziewczyny kupiły auto za półtoraroczną posługę religijną. Byli wstrząśnięci. Sprawdzali dziewczyny, czy to prawda.

Jak reagują, kiedy zatrzymuje się samochód i wysiada mężczyzna?
Nie wysiadam, przez okno rozmawiam, namawiam, by wsiadły. Czasami dziewczyna od razu wsiada, bo myśli, że jestem klientem i zaczyna od kwoty, jakiej ode mnie oczekuje. Są zdziwione, kiedy mówię, kim jestem, bo nie chodzę w sutannie. Zaczynam od błogosławieństwa. Z Polkami modlę się koronką do Bożego Miłosierdzia.

Kobiety na polskich drogach jakiej są narodowości?
60 procent to Bułgarki, 20 procent Ukrainki, 15 procent Rumunki, a reszta - Polki. Bywa, że mają nawet pięcioro dzieci, które zostawiły za granicą. Utrzymują nie tylko siebie, ale i rodzinę. Zwykle brakuje im odpowiedzialnego partnera, bo jest np. alkoholikiem. W swoim kraju nie uprawiają prostytucji, bo się nie opłaca. Tam dostają 15 złotych za "loda", u nas 50 złotych.

Ksiądz poucza? Umoralnia? Co ksiądz może im zaoferować, jeśli ten styl życia im odpowiada?
Z moich obserwacji wynika, że tylko 20 procent tirówek to seksoholiczki, które mają z tego przyjemność. 80 procent przymusza się do tego z powodów ekonomicznych. Niektóre są depresyjne, bo nie dość, że mało klientów, to jeszcze wiedzą, że robią źle. Większość chce z tego wyjść, czuje wstręt do siebie. Mają myśli samobójcze. Sama rozmowa jest już dla nich terapią. Niekiedy pytają, kiedy znów będę przejeżdżał.

Wiele wysiada, trzaskając drzwiami i mówiąc "Wariat"?
Barówki wsiadają do auta, aby je podwieźć pod bar, gdzie spotykają się z klientem. Im szkoda czasu na rozmowę z księdzem. Tirówki - nie. Tylko jedna mi odmówiła, była z Norwegii.

Z Norwegii?
Tak! Nie jestem nachalny, często zaczynam od zwykłego ludzkiego gestu: podaję jabłko przez okno, kubek z kawą. Mówię: "Poczęstuj się, bo zmarzłaś". Ten gest dużo znaczy, otwiera człowieka. Następnym razem taka dziewczyna wsiądzie do samochodu. Wiele z nich boi się, bo są pilnowane przez alfonsów nawet w lesie. Stosunek alfonsów do tych dziewczyn jest bardzo zły. Jak nie zarabiają, są bite. Czasem któryś wmawia, że ją kocha. Ma żonę, dzieci, a jest z tirówką.

Dlaczego ksiądz nie jeździ w sutannie?
Kiedyś jeździłem, aby zniechęcać klientów. Wysiadałem i stawałem przy aucie. Teraz jeżdżę w cywilu, żeby nie deprymować kobiet.

Ksiądz wystawia się na pokusy. Jak sobie z tym radzić?
Musi być przygotowanie, taki rodzaj "impregnacji" duchowej. Trzeba się uodpornić na wszelkie zło, czyli - spowiedź generalna, przyjęcie komunii świętej, dużo modlitwy i ścisły post przez kilka dni. A wie pani, że czasem te dziewczyny mnie sprawdzają, czy nie przyjechałem po seks? Jedna mnie złapała kiedyś za krocze.

Czuje ksiądz lęk przed zemstą alfonsów?
Teraz już nie, ale kiedyś - tak. Wiem, że mogę się liczyć z połamaniem kości, nawet strzałem w głowę. Byłem kiedyś śledzony od Wejherowa aż do Warszawy, kiedy jechałem na pierwszy wywiad na żywo do Polsatu. Jechał za mną samochód na pruszkowskiej rejestracji. Pewnie mafijny. Trzy razy do mnie podjeżdżali. Dostałem trzy telefony z pogróżkami, żebym odstąpił od tego, co robię. Powiem szczerze, miałem wtedy trochę doła. Powiedziałem w telewizji "Alfonsi, ja tylko chcę zabrać wam dla Pana Boga 7 procent tych dziewczyn, dajcie mi spokój, bo liczę się, że taki może być efekt mojego działania. Nie wszystkie wam zabiorę". Pozostałe nie dadzą się nawrócić, będą to robić aż do ostatecznego upodlenia, czasem aż do samobójstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki