Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca na skrzyżowaniu z... narciarskim wyciągiem

Krystian Arecki
Kierowca musi być przygotowany na wszystko, także na skrzyżowanie z... wyciągiem narciarskim. A co dopiero przeżywa narciarz, który w drodze na szczyt stoku natknie się na samochód? Takich niespodzianek nie ma? Są, np. w Szpindlerowym Młynie.

Szpindlerowy Młyn (Špindlerův Mlýn) jest malowniczym czeskim miasteczkiem. Godzina drogi dzieli je od granicy z polską (miastem granicznym jest Lubawka na Dolnym Śląsku, powiat kamiennogórski). Znane jest z bogatej oferty dla narciarzy.

To tam – wśród hoteli, pensjonatów, ośrodków wypoczynkowych – jest ta szczególna droga, ta która krzyżuje się z narciarskim stokiem i wyciągiem narciarskim.

Sam stok nie jest ogromnym wzniesieniem rozbudowanego ośrodka narciarskiego. To tzw. ośla łączka, na której stawiane są pierwsze narciarskie kroki lub doskonalona jazda na początkowym etapie nauki jazdy na nartach. Wyciąg to zwykły orczyk.

Ruch na stoku nie jest wielki, jednak co rusz ktoś wciąga się na górę trasy albo zjeżdża. A tu... samochód. Publiczna droga przecina stok mniej więcej w jego połowie. Tym samym krzyżuje się także z wyciągiem.

Z jednej i drugiej strony o tym niespotykanym rozwiązaniu komunikacyjnym informują żółte znaki, jednak natknięcie się – przynajmniej za pierwszym razem – przez kierowcę na narciarza przejeżdżającego przez drogę publiczną lub na samochód przez narciarza jest zaskoczeniem i wielkim przeżyciem.

Kto wybiera się na ferie musi być przygotowany także i na takie niespodzianki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki