18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kordian Kolbiarz: 2800 zł na bezrobociu

Piotr Brzózka
Kordian Kolbiarz, dyrektor urzędu pracy w Nysie.
Kordian Kolbiarz, dyrektor urzędu pracy w Nysie. archiwum
Wydrukowaliśmy listę bezrobotnych z każdej gminy powiatu, wśród nich byli tacy, którzy są zarejestrowani po 5, 6, a nawet 7 lat. Każdemu z nich po kolei, bez wyjątku, wysłaliśmy wezwanie do pracy w ramach robót publicznych. No i zaczęły się cyrki. Połowa nie była zainteresowana. Jak się tłumaczyli? Najczęściej w ogóle się nie tłumaczyli, bo nie przychodzili na wezwanie. Kolejna, liczna grupa, przyniosła zwolnienia lekarskie. Mieliśmy kilkadziesiąt przypadków, gdy choroba zaczynała się akurat w dniu wezwania do urzędu pracy. Były też nagłe wyjazdy zagraniczne, wyjazdy do rodziny i inne cudowne tłumaczenia. Z Kordianem Kolbiarzem, dyrektorem urzędu pracy w Nysie, rozmawia Piotr Brzózka.

Rząd chce poddać długotrwale bezrobotnych obowiązkowemu programowi przywracania na rynek pracy. Już samo takie postawienie sprawy sugeruje, że wielu bezrobotnych nie ma najmniejszego zamiaru do pracy iść.

To jest fakt bezsporny. I nie zawsze jest to wina samych bezrobotnych, bo w dużej mierze wynika to z systemu, w którym ci ludzie się obracają. Chodzi o składkę zdrowotną. Mamy teraz wysokie bezrobocie, to pracodawcy decydują, na jakich warunkach będą zatrudniać. I część osób godzi się na pracę na czarno. Nie ma wtedy ubezpieczenia zdrowotnego. Co innego, jeśli taka osoba jednocześnie pozostaje w rejestrze bezrobotnych - wówczas jej leczenie jest finansowane z budżetu państwa, czyli przez ogół pracujących. Niestety, nasz system wprost zachęca do takiej nieuczciwości.

W Nysie zaproponowaliście program robót publicznych dla długotrwale bezrobotnych. Odbił się szerokim echem, ale głównie z powodu reakcji bezrobotnych.

Wydrukowaliśmy listę bezrobotnych z każdej gminy powiatu, wśród nich byli tacy, którzy są zarejestrowani po 5, 6, a nawet 7 lat. Każdemu z nich po kolei, bez wyjątku, wysłaliśmy wezwanie do pracy w ramach robót publicznych. No i zaczęły się cyrki. Połowa nie była zainteresowana. To nas tylko utwierdziło w tezie, że połowa bezrobotnych Nysy nie szuka legalnej pracy. Jak się tłumaczyli? Najczęściej w ogóle się nie tłumaczyli, bo nie przychodzili na wezwanie. Kolejna, liczna grupa, przyniosła zwolnienia lekarskie. Mieliśmy kilkadziesiąt przypadków, gdy choroba zaczynała się akurat w dniu wezwania do urzędu pracy. Były też nagłe wyjazdy zagraniczne, wyjazdy do rodziny i inne cudowne tłumaczenia.

Co jeszcze, oprócz słabości systemu i rynku pracy, sprawia, że ludzie nie chcą iść do roboty. To kwestia lenistwa? A może są szczęśliwi, bo nie muszą harować, a radzą sobie całkiem nieźle?

Ma pan rację. Wiele osób świetnie się czuje i porusza po świecie, mając status bezrobotnego. Najgorsze jest to, że niektórzy ten kombinatorski styl życia przekazują swoim dzieciom. Mamy przypadki rodzin bezrobotnych od pokoleń. Oni wiedzą, że nie mając pracy, mogą czerpać garściami z opieki społecznej, z dodatków mieszkaniowych, od gminy, z powiatu, dostać coś w bonach, talonach. Jeden z bezrobotnych wyliczył nam, że przy dwójce dzieci jest w stanie wyciągnąć z różnych zasiłków, dodatków, zapomóg 2800 złotych miesięcznie!

I zapewne z dużą pogardą podchodzi do tych, którzy na takie pieniądze muszą ciężko pracować?

Tak, a z drugiej strony obserwowanie sąsiada, który nie "hańbi" się żadną pracą, a świetnie sobie radzi, działa deprymująco na ludzi, którzy pracują cały miesiąc za 2 tysiące brutto. Taka jest ta nasza rzeczywistość. Ministerstwo o tym wie, stąd nacisk na to, by pośredniaki współpracowały z ośrodkami pomocy społecznej. Bo trzy czwarte klientów pośredniaków to jednocześnie klienci OPS-ów.

Czego się Pan spodziewa po programie rządowym?

Jeśli my w urzędach pracy będziemy musieli poświęcić ileś godzin na zajęcia z człowiekiem, który nie chce pracy, to w niczym nie pomoże. Poświęcenie im czasu sprawi, iż zabraknie go dla tych, którzy naprawdę szukają pracy. Powinno być wstępne sito. Chcesz pracować, pomożemy ci, nie chcesz, daj spokój, oszczędź czas swój i nasz. A tak to się tylko zapętlimy i zakorkujemy.

Osoby, które nie zgodzą się na udział w programie, zostaną na 9 miesięcy wykreślone z rejestrów bezrobotnych. I nagle bezrobocie w Polsce spadnie. Może o to naprawdę chodzi?

Na pewno też. Sprawą ewidentną jest, że mniej więcej połowa bezrobotnych tak naprawdę nie jest bezrobotna. Na pewno to poprawi statystyki, ale akurat w tym nie widziałbym nic złego, bo będzie to ich urealnienie. Myślę, że faktyczne bezrobocie w skali kraju wynosi 8-9 procent, a nie 14,3. Nie chciałbym tylko, żebyśmy z ewentualnej poprawy statystyk wyciągnęli błędny wniosek, że spadło bezrobocie i w Polsce jest świetnie. Bo tak nie jest, bo mamy dramat na rynku pracy. Bo oprócz bezrobocia mamy miliony ludzi zarabiających w okolicach średniej krajowej, którzy nie są w stanie nawet założyć rodziny.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki